Stosunek sowieckiego państwa, partii komunistycznej do żołnierzy i oficerów Armii Czerwonej, którzy trafili do niewoli niemieckiej, stanowi zjawisko unikatowe. Według Stalina, który odmówił ratowania nawet własnego syna Jakowa będącego w niemieckiej niewoli, „w Armii Czerwonej nie ma jeńców, są tylko zdrajcy”. Dlatego los tych ludzi, z których liczni stali się jeńcami nie z własnej woli, lecz w wyniku beznadziejnego, czasem absurdalnego dowodzenia przez swych „komandirów”, z samym Stalinem włącznie, był wyjątkowo tragiczny.Świadczą o tym wymownie następujące liczby. Z 5 mln 740 tys. żołnierzy sowieckich, którzy trafili do niemieckiej niewoli w latach 1941–1945, wojnę przeżyło jedynie 1,2 mln osób. 818 tys. zgodziło się na kolaborację z Niemcami i zasiliło jednostki Wehrmachtu, SS i innych różnorodnych oddziałów walczących u boku III Rzeszy przeciwko własnej ojczyźnie. Jeszcze bardziej wymownie o tej tragedii mówią liczby określające los tych, których Armia Czerwona i jej zachodni sojusznicy wyzwolili z obozów jenieckich. Z 1 mln ocalałych ponad 200 tys. trafiło z jednej niewoli do drugiej – do sowieckich gułagów. Ich winą było to, że nie zginęli, że poszli do niewoli, nie zdołali się zastrzelić, tak jak tego wymagał tajny regulamin wojskowy, nakazujący oficerom sowieckim strzelać sobie w łeb w razie zagrożenia niewolą.
Gwoli sprawiedliwości odnotujmy, że cena życia ludzkiego zawsze na wschodzie Europy i w Rosji była bardzo niska. Trudno wymienić konflikt wojenny z udziałem żołnierzy rosyjskich czy sowieckich przez ostatnie kilka stuleci, w którym armia rosyjska miałaby mniejsze straty od przeciwnika. Czasem różnica w stratach sięgała skali prawie niewiarygodnej, tak jak w konflikcie z Finlandią w latach 1939–1940. Uważa się, że na jednego zabitego żołnierza fińskiego poległo co najmniej 10 żołnierzy sowieckich. Dlatego spisanie na straty swych jeńców wojennych dla Stalina nie było czymś wyjątkowym.
Terror był w państwie Lenina i Stalina jedną z podstawowych metod rządzenia. Społeczeństwo sowieckie jakby przyzwyczaiło się do wielkich strat ludzkich nawet w czasie tego umownego pokoju w okresie międzywojnia. Jedynie wielki terror z lat 1937–1938 pochłonął do 1 mln ofiar. Spowodowało to niespotykane w dziejach ludzkości społeczne znieczulenie na ofiary ludzkie. Jak twierdzą niektórzy, „zasypanie przeciwnika ciałami własnych zabitych żołnierzy” było podstawową metodą prowadzenia wojny przez sowieckie dowództwo wojskowe. Straty Armii Czerwonej na polach bitewnych drugiej wojny światowej wielokrotnie przewyższały straty armii niemieckiej i jej sojuszników. Według obliczeń badacza rosyjskiego Borysa Sokołowa w 1941 r. straty Armii Czerwonej wobec strat Wehrmachtu układały się w stosunku 18 do 1 w roku 1941, 13,7 do 1 w 1942 r., 10,4 do 1 w 1943 r., 8 do 1 w 1944 r., a w 1945 r. 4,6 do 1.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.