PIOTR ZYCHOWICZ: Zawsze mówiono mi, że powstanie w getcie warszawskim było dziełem lewicowej Żydowskiej Organizacji Bojowej (ŻOB)…
MOSZE ARENS: Mnie też. I właśnie dlatego postanowiłem napisać książkę, która przypomni światu o zapomnianych prawicowych bohaterach zrywu sprzed 70 lat. Czyli bojownikach Żydowskiego Związku Wojskowego (ŻZW). Niestety, ich udział w powstaniu był przez kilkadziesiąt lat rozmyślnie wymazywany z historii przez ich przeciwników politycznych. Myślę jednak, że nadszedł wreszcie czas, aby przywrócić tym dzielnym ludziom należne im miejsce.
Kto chciał, żeby o nich zapomniano?
Zacznijmy od tego, że o epopei ŻZW nie miał kto opowiedzieć. Paweł Frenkel i inni dowódcy organizacji zginęli podczas powstania lub zaraz po nim. W wypadku ŻOB było zupełnie inaczej. Choć Mordechaj Anielewicz zginął w bunkrze przy Miłej 18, to dwóch innych przywódców organizacji przeżyło – jego zastępca Antek Cukierman oraz Cywia Lubetkin. Bojowniczka, która później została jego żoną. To oni opowiedzieli światu historię powstania.
I pominęli w niej rolę nielubianych prawicowców.
Oczywiście. Ich opowieść była całkowicie jednostronna. Wyolbrzymiali rolę ŻOB i pomniejszali rolę ŻZW. Gdy Cukierman już mówił o związku, to lekceważąco. Jako o mało ważnej, podrzędnej grupce, która podczas walk nie odegrała większej roli. Cukierman i Lubetkin byli członkami młodzieżowej organizacji syjonistów socjalistów Dror. Anielewicz był zaś członkiem Ha-Szomer Ha-Cair, również grupy mocno lewicowej. Podobnej proweniencji była większość innych dowódców i członków ŻOB. Organizacja uważała, że reprezentuje żydowski proletariat. Nie przez przypadek utrzymywała kontakty z prosowiecką AL. Jeden z dowódców grupy był zresztą otwartym komunistą.
A ŻZW?
To była zdecydowana prawica. Przywódcy związku przed wojną działali w Bejtarze, młodzieżówce syjonistów rewizjonistów Włodzimierza Żabotyńskiego. Do organizacji tej należał m.in. Frenkel, który nawet zaciągnął się do podziemnej prawicowej formacji Irgun walczącej wówczas z Brytyjczykami i Arabami w Palestynie. W oczach bojowników ŻOB wszyscy ci ludzie byli obrzydliwymi reakcjonistami, z którymi nie chcieli mieć nic wspólnego. Rozmawiałem na ten temat z Markiem Edelmanem. On do końca życia uważał prawicowych Żydów z ŻZW za faszystów i bandytów.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.