Wszystkie błędy Józefa Becka i Edwarda Śmigłego-Rydza
  • Sławomir CenckiewiczAutor:Sławomir Cenckiewicz

Wszystkie błędy Józefa Becka i Edwarda Śmigłego-Rydza

Dodano: 

„Dlatego też podstawowym obowiązkiem Rządu RP – podkreśla Łojek – było ogłoszenie deklaracji, stwierdzającej, iż wskutek niesprowokowanej agresji Armii Radzieckiej, współdziałającej z wojskami niemieckimi, Rzeczpospolita Polska znalazła się w stanie wojny z ZSRR. Nie wydając takiej deklaracji, Rząd RP, zapędzony z własnej inicjatywy w zapadły kąt Rzeczypospolitej, dopuścił się najcięższej zbrodni przeciwko Narodowi i interesom Rzeczypospolitej. Wskutek braku takiego oświadczenia:

a) wprowadzono w błąd i pomieszanie pojęć przynajmniej połowę społeczeństwa polskiego,

b) uniemożliwiono Polskim Siłom Zbrojnym stawienie demonstracyjnego – dla celów jedynie politycznych – oporu zbrojnego Armii Czerwonej,

c) skłoniono tysiące polskich oficerów do udania się z zaufaniem pod »opiekę« władz radzieckich, w następstwie tego do Kozielska, Starobielska i Ostaszkowa, ostatecznie zaś do Katynia oraz (prawdopodobnie) podobnych miejsc mordów w Dergaczach i Bołogoje. [...] Podstawowym celem naczelnego dowództwa i rządu RP było ówcześnie wydostanie się za wszelką cenę do Francji – dla utrzymania w rękach dotychczasowej ekipy monopolu władzy. Brak poczucia realizmu politycznego wpędził ówczesną ekipę rządową w działania, które spowodowały ostateczną jej kompromitację historyczną”.

Fatalna dyrektywa

Jakby tego było mało, na wieść o agresji sowieckiej na Polskę szef Sztabu Głównego gen. Wacław Stachiewicz z rozkazu Naczelnego Wodza wydał absurdalną w treści „dyrektywę ogólną”, w której rozkazał „wycofanie oddziałów i sprzętu na Rumunię”, a z Sowietami walczyć „tylko w tym wypadku, o ile oni będą nacierali, czego do tej pory nie ma”. Oddajmy głos Łojkowi:

„Cała ta »dyrektywa ogólna« zawiera tyle nonsensów, że dzisiejszego historyka zdumiewa podobne zamroczenie ludzi, którzy podejmowali wtedy decyzje najwyższej wagi dla losów Narodu. Stwierdzenie, że wojska radzieckie »dotąd nas nie atakują«, było jakimś kompletnym pomieszaniem pojęć. Atakiem było wprowadzenie na ziemie Rzeczypospolitej kilkunastu dywizji i wielu setek czołgów – nie mówiąc o bombardowaniach lotniczych, z których relacje gen. Stachiewicz miał w rękach. W interesie Armii Czerwonej było oczywiście opanowanie kraju bez otwierania ognia. Ogień otwiera do agresora zawsze napadnięty, nigdy napadający. Gdyby 1 września wojska polskie nie otworzyły ognia do wkraczających do Polski hitlerowskich oddziałów, niemieckie dywizje pancerne dotarłyby bez walki do Warszawy i poza Warszawę, po prostu rozbrajając niestawiające oporu polskie siły zbrojne. Wycofywanie wojsk i sprzętu bojowego do Rumunii i na Węgry nie miało żadnego w ogóle sensu. Wiadomo było, że uzbrojonych oddziałów nikt przez kraje neutralne nie przepuści i nadzieje na translokację tych formacji do Francji dowodzą naiwności decydentów, której poważni politycy nie powinni byli okazać. Lepiej już było po prostu zniszczyć wszelki sprzęt na terytorium polskim, jeżeli nie brało się pod uwagę użycia go do kilkudniowej walki przeciwko drugiemu z agresorów. Cała ta operacja ewakuacyjna doprowadziła jedynie do dozbrojenia Węgrów i Rumunów. Było to z góry do przewidzenia”.

Czytaj też:
Zajęcie Zaolzia - czeski błąd II RP

Łojek ukazuje dalej związek pomiędzy głupotą polityków a narodową tragedią: „Cała »dyrektywa ogólna« z jednego jeszcze powodu była nonsensowna: nie zawierała bowiem wskazania, co mają czynić oddziały, które zostaną otoczone przez wojska radzieckie, uniemożliwiające im wycofywanie się na Węgry lub do Rumunii, żądające natomiast złożenia broni. Czy w sytuacji takiej wolno wojskom polskim przebić się siłą, otworzyć sobie drogę ewakuacji z bronią w ręku? W następnych dniach sytuacja taka powtórzyła się na ziemiach wschodnich Rzeczypospolitej co najmniej kilkadziesiąt razy. Najbardziej znane są dzisiaj losy grupy z Brzeżan, opisane przez Bronisława Młynarskiego w pamiętniku »W niewoli sowieckiej«. Ugrupowanie liczące około 10 tysięcy żołnierzy oficerów, złożone z wielu batalionów piechoty, kilku szwadronów kawalerii oraz kilku dywizjonów artylerii polowej, w czasie wycofywania się w stronę granicy węgierskiej zostało dnia 19 września 1939 zaskoczone przez oddziały radzieckie we wsi Dolna Kałuska w pobliżu Stryja. Kompletna dezorientacja polityczna oficerów tej grupy, zwłaszcza zaś haniebna postawa płk. Jakubowskiego, który jeszcze przed otrzymaniem »dyrektywy ogólnej« wprowadził w Dubnie świadomie w błąd swoich podkomendnych, sugerując im, jakoby ZSRR przystąpił do działań w porozumieniu z Rządem RP, doprowadziły do bezmyślnej kapitulacji grupy, mającej wszelkie szanse przebicia się siłą ku granicy państwa neutralnego. Niemal wszyscy oficerowie tej formacji znaleźli potem śmierć w miejscu masowej kaźni jeńców ze Starobielska”.

Patron rozsądku

Jerzy Łojek należał do najwybitniejszych polskich historyków. Był nim może przede wszystkim dlatego, że potrafił stanąć przeciwko historycznej propagandzie nawet wówczas, gdy przebierała się ona w kostium antykomunizmu. Odrzucenie komunizmu nie oznaczało u niego apologii ośmieszanych przez propagandę PRL Mościckiego, Becka i Śmigłego-Rydza. Wręcz przeciwnie! Wybrał postawę może najbardziej niewdzięczną, starając się ukazać ścisłą zależność pomiędzy błędnymi decyzjami politycznej elity a tragedią rządzonego przez nią narodu.

Był przy tym konsekwentny. Rozliczał nie tylko ekipę rządową z 1939 r., ale także ekipy Sikorskiego i Mikołajczyka, a nawet całą koncepcję walki podziemnej z lat 1939–1945, podzielając w tym względzie poglądy Józefa Mackiewicza. Swoim adwersarzom natomiast powtarzał zawsze jedno: „Na zakończenie chcę stwierdzić, iż przeświadczenie moich polemistów, jakoby w okresie września 1939 i w ogóle w czasie II wojny światowej podjęte zostały ze strony polskiej decyzje optymalne, najwłaściwsze i jedynie możliwe, jest nie tylko fałszywe historycznie. Jest nade wszystko szkodliwe politycznie. Nieodparcie wynika stąd bowiem wniosek, że koniecznością historyczną i jedynym wyjściem dla Narodu Polskiego w czasie wojny było utworzenie... PRL. Jeżeli własnym wysiłkiem nie mogliśmy nic lepszego wywalczyć lub wynegocjować, tylko koncepcja dzisiejszej Polski Ludowej ma historyczne i polityczne uzasadnienie. Nie zgadzam się z tą tezą. Mniemam, że moi polemiści także nie. Skąd więc fatalizm ich poglądów?”.

Święte słowa i jakże na czasie.


„Jerzy Łojek. Pisma wybrane. Wiek XX”
wybór, opracowanie i wstęp Marek Kornat
TaiWPN Universitas

Jerzy Łojek. Pisma wybrane. Wiek XX

Artykuł został opublikowany w 4/2015 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.