Jakiś przykład?
Choćby jego pierwszy głęboki rekonesans. Wraz z grupą żołnierzy wdarł się głęboko na sowieckie terytorium. Z poczernionymi twarzami przemieszczali się jak duchy między bolszewickimi jednostkami. Törni wziął dwóch jeńców, przejął kluczowe dokumenty, a przy okazji przygotował zasadzkę na konwój Armii Czerwonej. Wraz z kilkoma żołnierzami uderzył znienacka na kilkudziesięciu bolszewików jadących ciężarówkami i zabił ich wszystkich. Następnie ścigany przez przeważające siły czerwonych, pod samym nosem nieprzyjacielskich posterunków, przedarł się z powrotem do swoich na ukradzionych łódkach. Jeszcze przez wiele lat ta akcja była analizowana i stawiana za wzór w fińskich szkołach wojskowych.
To była chyba dla niego rutyna.
Tak, do końca wojny Törni brał udział w kilkuset akcjach bojowych. Był kilkakrotnie ranny. Jego ludzie szli za nim jak w dym. Każdy chciał służyć pod jego komendą. Żołnierze Törniego z dumą nosili na ramionach naszywki z literą „T” przeplatającą się z błyskawicą. Mieli opinię największych twardzieli na całym froncie wschodnim. Sam Törni został uhonorowany najwyższym fińskim odznaczeniem – Krzyżem Mannerheima. Niemcy, którzy go podziwiali, dali mu Krzyż Żelazny. Sowieci, którzy go się panicznie bali, wyznaczyli zaś za jego głowę wysoką nagrodę.
Niestety „i Hercules dupa, kiedy ludzi kupa”.
Tak, bohaterstwo Törniego i jego ludzi nie mogło zmienić tego, że Sowieci dysponowali miażdżącą przewagą liczebną i wkrótce zaczęli spychać Finów do obrony. W 1944 r. podczas odwrotu na północ oddział Törniego był w akcji niemal codziennie. Stanowił straż tylną fińskiej armii. Tych 100–200 ludzi było jak straż pożarna, która była posyłana na ratunek, gdy w jakimś miejscu Sowieci przerwali front lub próbowali okrążyć jakąś fińską jednostkę. Törni wykonywał zadania niewykonalne. Wychodził obronną ręką z każdej opresji. Właśnie wtedy przeszedł do legendy. Opowieści o nim krążyły w całej armii. Podziwiali go wszyscy fińscy żołnierze.
Niestety, Finlandia przegrała wojnę kontynuacyjną.
Zawieszenie broni z Sowietami podpisano we wrześniu 1944 r. Ich sytuacja była dramatyczna. Finlandii groził los Polski, czyli całkowite podporządkowanie totalitarnemu sąsiadowi. NKWD niemal otwarcie działało na terenie tego kraju, aresztując i porywając do Moskwy fińskich antykomunistów. Panoszyła się również Aliancka Komisja Kontroli, w skład której wchodziło 15 Brytyjczyków i... 200 bolszewików. Na jej czele stanął sowiecki aparatczyk Andriej Żdanow. Komisja nakazała rozbrojenie fińskiej armii, osądzenie rzekomych „zbrodniarzy wojennych” i rozwiązanie antysowieckich organizacji.
Działała wówczas również fińska bezpieka – Valpo.
Tak, formacja ta została zdominowana przez komunistów i zaczęła represjonować antykomunistów. Wspierana przez Moskwę Komunistyczna Partia Finlandii stała się główną siłą i wydawało się, że los Finlandii jest przypieczętowany, że stanie się demoludem.
Jak reagował na to wszystko Törni?
Jak pan się domyśla, nie był zachwycony. Nienawidził Sowietów i kochał wolną Finlandię. Był więc przerażony tym, co się dzieje. Zdemobilizowany po wojnie nie wiedział, co ze sobą zrobić. Rwał się do czynu, chciał coś zdziałać. Valpo deptało mu tymczasem po piętach. Jako człowiek, który przeszedł szkolenie w Waffen-SS, był dla tych ludzi wrogiem. To wszystko zaprowadziło go w szeregi podziemnego ruchu oporu.
Co to była za organizacja?
Zacznijmy od tego, że wielu fińskich oficerów nie zamierzało bezczynnie przyglądać się sowieckim porządkom. Część uciekła do Szwecji. Inni, mimo nakazu złożenia broni wystosowanego przez Aliancką Komisję Kontroli, ukryli w terenie sporą ilość broni. Miała ona służyć do stworzenia oddziałów partyzanckich na wypadek, gdyby Związek Sowiecki formalnie zaczął okupować Finlandię. Nie uszło to uwagi Niemców, którzy na przełomie lat 1944 i 1945 pomogli Finom stworzyć podziemną organizację. Jej zadaniem miało być zbieranie informacji, dokonywanie antysowieckich sabotaży i ataków. Właśnie do tej grupy przystąpił Törni.
Kto konkretnie ze strony niemieckiej to organizował?
Gestapo.
Znowu niezbyt ciekawe towarzystwo.
Zgadzam się – to był błąd i głupota. Jako okoliczność łagodzącą można jednak potraktować to, że Finowie nie mieli żadnego innego sojusznika do wyboru. Chcieli walczyć o wolność ojczyzny z bolszewikami i tylko Niemcy oferowali pomoc. Törni nie zmienił swojego krytycznego stosunku do Hitlera. Gestapo przysłało po niego także kilku innych fińskich oficerów, okręt podwodny, który zawiózł ich do Rzeszy. Mieli przejść przeszkolenie do walki partyzanckiej. Nic z tego jednak nie wyszło. Wkrótce bowiem imperium Hitlera skapitulowało.
Podobno Törni w ostatnich dniach istnienia III Rzeszy chwycił za karabin i walczył w jej obronie.
Na ten temat krążą rozmaite niestworzone historie. Według jednej z nich walczył z bolszewikami w bitwie o Berlin. Moim zdaniem jednak nic podobnego nie miało miejsca. Znowu, tak jak w 1941 r., skończyło się tylko na szkoleniu. Törni po wojnie trafił do brytyjskiego obozu jenieckiego, z którego jednak szybko uciekł. Wrócił do Finlandii, a tam... został wpakowany do więzienia.