Jest rok 1877 r.. Polska znajduje się pod zaborami. W zaborze pruskim, w którym leży miejscowość, trwa wymierzony w Polaków Kulturkampf – Niemcy prowadzą ostrą akcję germanizacyjną oraz nie ustają w wysiłkach, aby zepchnąć Kościół katolicki na margines.
Sam Gietrzwałd był wówczas niewielką miejscowością, którą zamieszkiwały głównie niezamożne rodziny polskie. Wioska położona była w pięknym miejscu i uchodziła za bardzo zadbaną. Tak zapamiętał ją jeden z późniejszych pielgrzymów, ks. Józef Łomnicki z Serocka, który odwiedził Gietrzwałd we wrześniu 1877 r. Jak pisał Łomnicki: „[Gietrzwałd] leży w powiecie olsztyńskim i ma romantyczne, piękne położenie, jak wieś na Śląsku z daleka budzi radość w pielgrzymie. Stromy stok placu kościelnego w kierunku południowym jest wysadzony drzewami owocowymi, a pojedyncze domy są jakby przylegające do wzgórza. Dołem biegnie wiejska droga nad strumykiem między pięknym zadrzewieniem a schludnymi domami. Z placu kościelnego roztacza się piękny widok na wieś bogatą w drzewa i dalej na równinę i niwy urodzajne (przynajmniej po tej stronie, bo strona druga jest piaszczysta), aż poza linię kolejową do głębi ograniczonej górami i lasem. Do samego placu kościelnego od strony północnej przylega wąski ogród kwietny proboszcza, w którego rogu północno-zachodnim, przy samym placu kościelnym i nad drogą stoi piękny klon, mający 20 stóp wysokości”.
Objawienia w Gietrzwałdzie
To właśnie przy wspomnianym w powyższej relacji klonie, 27 czerwca 1877 r., Matka Boża objawiła się 13-letniej wówczas Justynie Szafryńskiej, która wracała do domu po zdanym egzaminie przed Pierwszą Komunią Świętą. W momencie, gdy kościelny dzwon zaczął wybijać „Anioł Pański”, dziewczynka zobaczyła, że przy drzewie w oślepiającej jasności, na tronie siedzi niezwykła kobieca postać ubrana na biało. Gdy dziewczynka zaczęła się modlić, miała widzenie anioła, który dołączył do „jasnej Pani” i razem unieśli się do nieba. Justyna natychmiast udała się z powrotem na plebanię i opowiedziała proboszczowi o całym wydarzeniu. Ksiądz, który miał bardzo dobre zdanie o Justynie nie zlekceważył jej relacji i polecił jej, aby przyszła pod klon nazajutrz, o tej samej porze.
Justyna posłusznie stawiła się ponownie przy klonie i znów zobaczyła coś nadprzyrodzonego. Ponownie na złotym tronie usiadła Matka Boża w białej szacie z przepaską, następnie aniołowie podali jej na ręce Dzieciątko Jezus, które w lewej ręce trzymało kulę zwieńczoną krzyżem – symbol władzy królewskiej. Na koniec pojawił się jeszcze jeden anioł, który w milczeniu wskazał na krzyż (bez wizerunku Chrystusa).
Kolejne objawienie miało miejsce 30 czerwca 1877 r. Wówczas Justyna przyszła pod klon ze swoją o rok młodszą koleżanką Basią Samulowską. Tym razem obie dziewczynki ujrzały zjawisko „nie z tego świata”. Basia, która z natury była bardzo energiczna i śmiała, odważnie zapytała: „Czego żądasz Matko Boża?” W odpowiedzi usłyszała, że życzeniem Maryi jest, aby dziewczynki codziennie odmawiały różaniec.
Nazajutrz, 1 lipca, przypadł dzień Pierwszej Komunii Świętej Justyny Szafryńskiej, która – być może ośmielona tą szczególną okolicznością – także odważyła się zapytać: „Kto Ty jesteś”? Wtedy usłyszała odpowiedź identyczną, jaką niespełna 19 lat wcześniej otrzymała Bernadetta Soubirous w Lourdes. „Ja jestem Niepokalane Poczęcie” – rzekła Matka Boża do Justyny.
Teologowie zwracają uwagę, że w tym czasie wciąż toczyła się zażarta dyskusja na temat ogłoszonego w 1854 r. przez Piusa IX dogmatu o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny. Objawienia w Lourdes i w Gietrzwałdzie pełniły zatem rolę swoistego „drogowskazu” dla katolików i hierarchów kościelnych.
Objawienia maryjne trwały od 27 czerwca do 16 września 1877 r. Podczas dalszych widzeń dziewczynki po raz kolejny otrzymały polecenia o jak najgorliwszym odmawianiu różańca. Matka Boża wskazywała, że na różańcu powinni się także modlić chorzy i cierpiący. Dziewczynki pytały także o pomoc dla dusz czyśćcowych. Maryja wskazała wówczas na Mszę Świętą jako najlepsze lekarstwo dla tych, którzy sami sobie nie mogą już pomóc.
Jak się wskazuje, jednym z ważnych aspektów objawień była odpowiedź na „podchwytliwe” pytanie zadane przez dziewczynki. Zapytały one bowiem, czy skuteczniejsza jest modlitwa zanoszona bezpośrednio do Boga czy za wstawiennictwem Maryi. Na tak postawione pytanie Matka Boża odpowiedziała: „Tak nie należy się pytać, ale należy się modlić”. To gorliwa modlitwa miała, jak przekazała Maryja, zapewnić koniec prześladowania Kościoła i powrót kapłanów do osieroconych parafii.
Cudowny wizerunek
Matka Boża w czasie gietrzwałdzkich objawień prosiła także, aby w miejscowości tej stanęła kaplica, w której zostanie umieszczona figura Niepokalanego Poczęcia.
Miejscowa ludność wysłuchała tej prośby. Figura została zamówiona aż w Monachium i miała zostać poświęcona 8 września, niestety ze względu na opóźnienie w dostawie, została zamontowana i poświęcona kilka dni później, 16 września 1877 r. To właśnie tego dnia Matka Boża po raz ostatni ukazała się obydwu dziewczynkom.
Objawienia w Gietrzwałdzie miały dla polskiej ludności na Warmii i w całym zaborze pruskim niezwykłe znaczenie. Dały one impuls do odrodzenia życia religijnego, a zarazem były niejako „wezwaniem” o zachowanie polskości. Jak pisała Agnieszka Libudzka: „To, że Matka Boża przemawiała po polsku, dało argument działaczom narodowym z południowej Warmii. W 1885 r. zorganizowano akcję petycyjną i wiece w sprawie przywrócenia języka polskiego w szkołach ludowych oraz przed wyborami do parlamentu pruskiego, kiedy zabiegano o głosy dla polskiego kandydata.(...) Kult objawień gietrzwałdzkich stawał się coraz powszechniejszy. Miejscowość co roku 29 czerwca, 15 sierpnia i 8 września odwiedzały rzesze polskich pielgrzymów ze wszystkich zaborów. Z różnych stron polskiej Warmii przybywały tradycyjne łosiery (połączenie odpustu z festynem). Pielgrzymowali też Niemcy. Napływ pątników skłaniał kolejnych proboszczów do rozbudowy sanktuarium, w tym budowy kaplicy w miejscu, w którym dziewczynki miały widywać Matkę Bożą”.
Nadprzyrodzone zjawiska, jakie rozegrały się w niewielkiej warmińskiej wsi, ściągnęły uwagę zarówno władz kościelnych, jak i świeckich. Jak możemy przeczytać na stronie sanktuarium w Gietrzwałdzie:
„Wydarzeniami gietrzwałdzkimi interesował się ówczesny biskup warmiński Filip Krementz. Najpierw zażądał szczegółowego sprawozdania proboszcza, a potem wydelegował do Gietrzwałdu kanoników Kapituły Katedralnej, aby uczestniczyli w nabożeństwach różańcowych, obserwowali stan i zachowanie wizjonerek w trakcie objawień i sporządzili protokoły ich zeznań oraz zgromadzili obserwacje pielgrzymów i duchownych. Doniesienia delegatów biskupich potwierdziły, że w objawieniach nie może być mowy o oszustwie i kłamstwie, a dziewczęta zachowują się normalnie. W ich sposobie zachowania nie ma żadnej bigoterii ani chęci zysku bądź chęci zdobycia uznania. Wyróżniały się, jak napisano, skromnością, szczerością i prostotą”. Z kolei władze świeckie odebrały wydarzenia z Gietrzwałdu jako manifestację polityczną, zaś objawienia za zabobon i zakłócanie porządku publicznego. W prasie dyskredytowano nadprzyrodzoność wydarzeń. Utrudniano jak się da życie pielgrzymom, szczególne zaś prześladowania dotknęły miejscowego proboszcza ks. Augustyna Weischla, niezwykle oddanego dla pielgrzymów i generalnie dla całej sprawy objawień. Ksiądz Augustyn został ukarany grzywną, w końcu także aresztowany – pomimo to nic nie zachwiało w nim wiary w orędzie jakie Maryja przekazała Justynie i Barbarze”.
Ostatecznie w 1977 r., 100. rocznicę objawień, formalnie zostały one uznane przez Kościół. W tym dniu biskup warmiński Józef Drzazga zatwierdził kult objawień Matki Bożej w Gietrzwałdzie. Uroczystościom przewodniczył ówczesny metropolita krakowski kardynał Karol Wojtyła.
Czytaj też:
Bolesna Królowa Polski z Lichenia. Objawienia i budowa sanktuariumCzytaj też:
Cud nad Wisłą. Jak Matka Boża ocaliła Polaków. "Niewygodna" historiaCzytaj też:
Mało znane objawienie maryjne. Co wydarzyło się w Przyłękowie?