Za najwyżej postawionego Polaka w hierarchii Armii Czerwonej uchodzi niezwykle popularny w dzisiejszej Rosji marszałek Konstanty Rokossowski. Nie jest to jednak do końca prawda. Romuald Muklewicz, urodzony w Supraślu na Białostocczyźnie w 1890 r., był niewątpliwie „najwyżej utytułowanym” Polakiem wszech czasów we wszystkich marynarkach wojennych.
Flota Związku Sowieckiego była mocno zdekompletowana w wyniku I wojny światowej oraz wojny domowej, ale nadal była jedną z największych flot na świecie. Polak miał tytuł głównodowodzącego floty Związku Sowieckiego, odpowiadający dzisiejszemu „admirałowi floty” (marszałkowi morskiemu). W latach 1926–1931 Romuald Muklewicz dowodził flotą trzech oceanów: Floty Bałtyckiej, Czarnomorskiej, Północnej (Morze Barentsa i Ocean Spokojny), a także kilkoma flotyllami rzecznymi i Morza Kaspijskiego. Pod jego dowództwem znajdowały się setki okrętów i towarzyszących im jednostek nabrzeżnych.
Czytaj też:
Zoologiczna polonofobia Stalina
Wojskowa kariera Romualda Muklewicza była dość niezwykła nawet na warunki ówczesnej Rosji bolszewickiej, kiedy wczorajsi szeregowi żołnierze czy podoficerowie w ciągu roku, dwóch, awansowali na stanowiska dowódców dywizji czy armii. Muklewicz do marynarki trafił z poboru w 1912 r. w wieku 22 lat, będąc mimo swego młodego wieku już doświadczonym działaczem nielegalnych struktur PPS-Lewicy. Jeszcze przed pierwszą wojną światową awansowano go na podoficera. Był jednocześnie jednym z czołowych bolszewików działających w Kronsztadzie, największej bazie floty bałtyckiej. Na czele oddziału marynarzy brał czynny udział w rewolucji październikowej 1917 r. Przypomnijmy, że marynarze floty bałtyckiej stanowili na równi z dywizjami strzelców łotewskich swoistą gwardię bolszewików, ślepo oddanych sprawie rewolucji komunistycznej.
Muklewicz, jako jeden z czołowych dowódców tych marynarzy, walczył na wielu frontach wojny domowej. Walczył również przeciwko własnemu narodowi, kiedy w 1920 r. był członkiem rady wojennej Frontu Zachodniego w sztabie Tuchaczewskiego. Dlatego jego awans w roku 1926 na naczelnego dowódcę wszystkich sił morskich Związku Sowieckiego był całkiem zrozumiały i logiczny. Wszedł tym samym w krąg najściślejszego kierownictwa sił zbrojnych „krainy zwycięskiego proletariatu”. Pełnił tą funkcję aż do roku 1931, co było swoistym rekordem dla ówczesnej elity sowieckiej.
Mikołaj Iwanow
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.