Doskonale też bawiła się w towarzystwie André Gide’a, który uwielbiał odwiedzać bary, gdzie „wszystko było wolno”, a klientelę stanowili głównie transwestyci i homoseksualiści obojga płci. W 1924 r. Tamara namalowała znakomity, sugestywny portret Gide’a, który przyniósł jej duży rozgłos w artystycznym świecie Paryża. A poparcie tego człowieka, uchodzącego za jedną z najważniejszych osobistości Francji, znaczyło bardzo wiele.
Paryskie noce
Z perspektywy czasu zadziwia kondycja fizyczna artystki. Eksploatowała organizm w sposób wręcz nieprawdopodobny, tworząc jednocześnie dzieła, które zachwycały współczesnych. Nie byłoby to możliwe bez wspomagania się alkoholem i narkotykami, ale jej postępowanie nie odbiegało od norm przyjętych wśród paryskiej bohemy artystycznej. „Zostawialiśmy po sobie prawdziwe pobojowisko – wspominała malarka Maria Worobiewa (Mariewna). – Na podłodze leżały kawałki pozrywanej ze ścian tapety, potłuczone butelki i kieliszki, połamane krzesła; wszędzie zalegały ciała osób pijanych do nieprzytomności i odurzonych narkotykami, podobne do zwłok, półnagie, obrzygane, w podartych ubraniach”.
Jednak Tamara rzadko pozostawała na takich imprezach do samego końca. Wprawdzie chętnie tańczyła z partnerami obojga płci i radośnie wdychała kokainę, ale o północy opuszczała rozbawione towarzystwo, wypuszczając się na wędrówki po paryskich spelunkach. Rozsadzała ją energia stymulowana narkotykami, a do tego dochodził jeszcze nienasycony głód seksualny. Rozpoczynała „rajd po ciągnących się wzdłuż Sekwany byle jak skleconych budach z brudnymi podłogami”, które były „siedliskiem zakazanych praktyk”. To właśnie tam zażywano „twarde” narkotyki, a „najgorszego autoramentu typy” uprawiały seks grupowy. W tym środowisku doskonale odnajdowała się Łempicka, która szczególnie upodobała sobie zbliżenia seksualne z dwoma partnerami różnych płci jednocześnie. Był tylko jeden warunek – jej partnerzy musieli być wyjątkowo urodziwi…
„Po takim nocnym pobudzeniu – relacjonowała biograf Tamary, Laura Claridge – wracała do domu pewna siebie, naładowana przeżyciami – oraz kokainą – w zapamiętaniu malowała do szóstej czy siódmej rano. Po paru godzinach snu i pospiesznym śniadaniu z Kizette podejmowała na nowo swą codzienną działalność: zajęcia w akademii i spotkania w kawiarni, a potem znów przygotowania do nocnego życia”.
Tadeusz Łempicki miał już jednak dosyć swojego małżeństwa. Wprawdzie jego żona zarobiła już milion dolarów (odpowiednik 10 mln dzisiejszych), ale on nie chciał być dłużej pośmiewiskiem. Czarę goryczy przelała głośna znajomość Tamary z włoskim poetą Gabriele D’Annunzio, o którym mawiano, że kobieta, która się „z nim nie przespała, stawała się pośmiewiskiem”. O związku tym plotkowano w całej Europie i Łempicki zdecydował się na rozwód.
Orzeczono go w 1931 r., a zaraz po tym Tamara wdała się w romans z Rosjaninem, Siergiejem Woronowem. Naukowiec ten był wówczas u szczytu powodzenia, jako autor kuracji przywracającej sprawność seksualną u starszych mężczyzn. Woronow opracował metodę przeszczepiania komórek z jąder małp do gonad swoich pacjentów i nie narzekał na brak klienteli. W Polsce osiągnięciami rosyjskiego chirurga bardzo interesował się Bolesław Leśmian; plotkowano również, że prezydent Mościcki, który akurat po raz drugi się ożenił, też chętnie poddałby się podobnej kuracji. A jako głowa państwa nie był w tym pragnieniu odosobniony, bo małpie tkanki wszczepił sobie także prezydent Turcji, Mustafa Kemal Atatürk.
Łempickiej nie zrażał fakt, że naukowiec był od niej starszy o ponad 30 lat, toteż bez problemu uwiodła go podczas pobytu nad jeziorem Como. Woronow stracił dla niej głowę i zaproponował małżeństwo, artystka jednak nie przyjęła jego propozycji. Podobno zadecydował o tym fakt, że zażądał, aby po ślubie porzuciła malarstwo.
Kobieta w zielonym bugatti
Koniec lat 20. był okresem największych triumfów Tamary, w tym czasie powstało wiele aktów, które na zawsze zapisały się w dziejach malarstwa XX stulecia. Szczególną uwagę zwracała „Piękna Rafaela”, uważana za arcydzieło epoki art déco. Modelką była młoda, piękna kobieta, którą Łempicka spotkała na ulicy w Paryżu. Dziewczyna okazała się prostytutką, co dodatkowo zmotywowało artystkę. Udało się jej do tego stopnia oddać zmysłowość modelki, że widzowie oglądający obraz odczuwali wręcz fizyczne pożądanie.
Chociaż Łempicka portretowała przedstawicieli obojga płci, to jednak najbardziej interesowała się kobietami. Odbiorcami jej sztuki również były panie – kobiety wyzwolone z dawnych przesądów i potrafiące brać swój los we własne ręce. Same zarabiały na swoje utrzymanie, były świadome swoich pragnień i wiedziały, czego oczekują od życia. To właśnie one aprobowały twórczość Łempickiej, co stało się jedną z przyczyn jej sukcesu.
Z perspektywy czasu za najsłynniejszą pracę Łempickiej uważa się „Autoportret” nazywany również „Kobietą w zielonym bugatti”. Niewielki obraz powstał na okładkę niemieckiego magazynu „Die Dame” w 1929 r., po czym, wielokrotnie reprodukowany stał się symbolem epoki. Przedstawia kobietę w skórzanej pilotce i rękawiczkach za kierownicą potężnego samochodu. Piękna dama w szarym stroju i barwny pojazd – metafora emancypacji, szybkiego życia i swobody. Tamara po raz kolejny idealnie trafiła w zapotrzebowanie publiczności, a to, że nigdy nie miała bugatti, tylko małe, żółte renault, nie miało tutaj większego znaczenia…
Węgierski baron
Tamara wciąż zadziwiała aktywnością w życiu prywatnym. Wdała się w głośny romans z piosenkarką Suzy Solidor, nie przestawała też „uganiać się za mężczyznami”. Ze starszymi i zamożniejszymi „spędzała czas na spotkaniach towarzyskich”, natomiast z „młodszymi i przystojniejszymi szła do łóżka”. „Pewna hrabina, która poznała artystkę we Włoszech – pisze Laura Claridge – która wspominała, że na początku lat 30. niektóre osoby z jej kręgu widziały, jak Tamara w obskurnych klubach paryskich »na oczach innych pieściła jednego wieczoru chłopca z klasy robotniczej, a drugiego – dziewczynę. Jej partnerzy zawsze wyglądali na zahipnotyzowanych jej wytwornością i urodą«”.
Jednak Tamara doskonale wiedziała, że najlepsze czasy już minęły i nadeszła pora na stabilizację. Zaczęła rozglądać się za odpowiednim kandydatem na męża i niebawem znalazła takiego człowieka. Był nim bogaty arystokrata Raoul Kuffner de Dioszegh. Jego rodzina posiadała kiedyś największe dobra ziemskie w monarchii Habsburgów, a po I wojnie światowej skoncentrowała swoje interesy na terenie Węgier. Baron dał się usidlić jak zwykły młodzik. Nieprzytomnie zakochany oświadczył się Tamarze, która uzyskała od niego przyrzeczenie zachowania „swoich przyjaciół, swoich kochanków, pracowni, kariery i wolnego czasu. Zaoferował jej wolność z arystokratycznym tytułem i swoimi finansami”.
Pobrali się na początku lutego 1934 r., Tamara zdobyła wreszcie upragnioną stabilizację finansową, a do tego mąż był wielkim admiratorem jej talentu. Poza tym uwielbiał luksus i dobrą kuchnię, imponował też znakomitymi manierami prawdziwego arystokraty. Otoczenie podziwiało jego „wyważone, eleganckie, stosowne do miejsca gesty, dodające mu godności i szlachetności przy nawet tak prostym rytuale jak wypicie kieliszka wina”. Ważne okazało się również, że Kizette zaakceptowała ojczyma i szczerze go polubiła. A to dla Tamary było bardzo ważne.
Małżonkowie pozostawili sobie wolność erotyczną, ich związek opierał się na intelekcie i przyjaźni. Tamara, wyjeżdżając do Włoch, zawsze zabierała ze sobą jakiegoś kochanka i nie widziała w tym nic niestosownego. Pomimo osiągnięcia stabilizacji Łempicką czasami nawiedzały stany depresyjne. Podczas jednej z podróży „postanowiła wszystko to rzucić i pójść do klasztoru niedaleko Parmy”. Zamierzała zostać zakonnicą (!), ale wizyta w klasztorze zakończyła się tak, jak musiała się zakończyć. Namalowała tylko portret matki przełożonej, który – podobnie jak wszystkie dzieła Łempickiej powstające w chwilach zaburzeń emocjonalnych – okazał się świetnym obrazem.
Italia była dla niej azylem i nigdy nie odczuwała obaw przed reżimem Mussoliniego. Inaczej było z Niemcami – po dojściu Hitlera do władzy nie potrafiła spokojnie żyć w Europie. Jej mąż był żydowskiego pochodzenia, a i ona po ojcu była Żydówką. Wiedziała, że naziści przejawiają chorobliwą nienawiść do ludzi semickiego pochodzenia, toteż zaczęła namawiać męża do emigracji do Ameryki, a jako doświadczona kobieta potrafiła użyć odpowiednich argumentów. Po wydarzeniach „nocy kryształowej” Kuffner zgodził się na wyjazd i w dyskretny sposób rozpoczął transferowanie do amerykańskich banków najważniejszych walorów swojego węgierskiego majątku. W lutym 1939 r. małżonkowie odpłynęli wreszcie do USA, co zapewne ocaliło ich przed śmiercią w hitlerowskich obozach.
Jednocześnie był to jednak koniec wielkiej kariery Tamary. Pomimo pierwszych sukcesów jej sztuka w Ameryce ostatecznie się nie przyjęła, a po wojnie w sztuce europejskiej pojawiły się nowe prądy. Do końca życia jednak malowała dla przyjemności, a zmarły w 1961 r. Kuffner zabezpieczył ją w swoim testamencie. Ostatnie lata życia Tamara spędziła w meksykańskiej Cuernavace u stóp wulkanu Popocatépetl. Tam też zmarła 16 marca 1980 r.
Czternaście lat później jej obraz „Adam i Ewa” został sprzedany w nowojorskim domu aukcyjnym za prawie 2 mln dol., a w 1997 r. francuska projektantka Josiane Maryse Pividal, używając pseudonimu Lolita de Lempicka, wylansowała nową linię perfum. Tamara ponownie znalazła się na właściwym dla siebie miejscu...
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.