Czeski nóż w plecy. Rocznica napaści na Śląsk

Czeski nóż w plecy. Rocznica napaści na Śląsk

Dodano: 

Następnego dnia doszło do pierwszych starć w rejonie Skoczowa. Artyleria nieprzyjaciela ostrzelała Międzyświecie i Kisielów, tę drugą miejscowość Czesi dwukrotnie próbowali zająć. Bezowocnie, podobnie, jak bezskuteczna okazała się próba forsowania Wisły.

29 stycznia ppłk Šnejdárek otrzymał rozkaz wstrzymania dalszych działań, którego jednak nie wykonał licząc na zdobycie Skoczowa. Walki toczyły się ze zmiennym szczęściem. Podczas ataku nieprzyjaciela na Drogomyśl (30 stycznia przed południem) pociąg pancerny Hallerczyk wjechał między oddziały nieprzyjaciela zmuszając je do odwrotu aż w rejon Zebrzydowic. Jednak nieco dalej na południe Czechom udało się zająć miasteczko Strumień. Kolejna próba forsowania Wisły zakończyła się niepowodzeniem. Wieczorem Czesi przedostali się na prawy brzeg rzeki w rejonie Nierodzimia próbując okrążyć polskie oddziały, zostali jednak ponownie wyparci. Przed 20.00 do polskiego dowództwa dotarli parlamentariusze Šnejdárka, którzy poinformowali, że Czesi wstrzymują dalsze działania wojenne.

Nowa granica

Nieprzyjacielowi nie udało się zająć całego Księstwa Cieszyńskiego, zrealizował jednak swoje podstawowe cele: opanowanie Zagłębia Karwińskiego i odcinka Kolei Koszycko-Bogumińskiej znajdującego się po polskiej stronie granicy z 5 listopada; a także osiągnięcie linii Wisły.

3 lutego Polska i Czechosłowacja pod auspicjami Ententy podpisały kolejne porozumienie, wyznaczające nową linię demarkacyjną na Śląsku Cieszyńskim. Przebiegała ona wzdłuż Kolei Koszycko-Bogumińskiej. W lutym Czesi jeszcze kilkakrotnie naruszyli zawieszenie broni, ale 25 dnia tego miesiąca polskie oddziały ponownie wkroczyły do wschodniej części Cieszyna.

Zgodnie z porozumieniem z 3 lutego na całym terenie spornym, a więc oprócz Śląska Cieszyńskiego także w Czadeckiem, na Orawie i na Spiszu, miał być przeprowadzony plebiscyt. Jego termin kilkakrotnie przesuwano, aż wreszcie latem 1920 r. Czechosłowacja wymusiła na Polsce rezygnację z tego rozwiązania, zaś mocarstwa zachodnie ustaliły jako granicę linię przebiegającą jeszcze dalej na wschód, oddając Czechosłowacji cały Trzyniec, Jabłonków i Karwinę oraz sporą część Cieszyna. Po czeskiej stronie zostało 140 tys. Polaków i 113 tys. Czechów. Równie niekorzystnie przebiegała granica na Spiszu i Orawie. Czadeckie w całości pozostało poza Polską.

Reperkusje

Agresja na polskie Kresy Południowe naznaczyła całokształt stosunków między Warszawą a Pragą, choć nie był to jedyny przejaw czechosłowackiego antypolonizmu. Byliśmy traktowani jako "Bałkany Północy" zaś prezydent Masaryk w 1930 r. otwarcie, publicznie i na forum międzynarodowym kwestionował np. prawa Polski do Pomorza. Jakby nie rozumiejąc, że w ten sposób wzmacnia Niemcy i że prędzej czy później smutne konsekwencje takiej postawy odczuje i jego kraj.

A przecież w sensie geopolitycznym mieliśmy wspólne, żywotne interesy. W czasach I wojny światowej Komitet Narodowy Polski aktywnie wspierał utworzenie państwa czechosłowackiego uważając jego istnienie za pożądane z naszego punktu widzenia. Roman Dmowski miał nawet powiedzieć, że wręcz namawiałby Czechów na stworzenie takiego bytu, gdyby sami na to nie wpadli. I Polska i Czechosłowacja były beneficjentami Traktatu Wersalskiego. Oba kraje były zagrożone przez Niemcy. Faktycznie Polska bez Czechosłowacji nie przetrwała nawet roku. Podobny los zapewne spotkałby naszego południowego sąsiada, gdyby najpierw zaatakowano nas. A jednak Praga jakby uparła się wykopać między naszymi państwami przepaść nie do przebycia.

Czeska agresja i intryga na Śląsku Cieszyńskim pozostaje w cieniu wydarzeń z 1938 r., kiedy to Polska, uprzedzając Niemcy, odzyskała większość utraconego terytorium. W tym kontekście często mówi się o „rozbiorze Czechosłowacji” (na tej samej zasadzie Czesi mogliby się wstydzić „rozbioru” Austro-Węgier) czy współdziałania z Niemcami (a przecież o mało co nie doszło do starć z Niemcami o Bogumin) jakby zapominając, kto był agresorem, a kto wrócił po swoje. Kto terroryzował ludność miejscową, a kto jedynie wysiedlił imigrantów. Zapominając, że konflikt rozpoczęła konkretna strona, i że nie była to Polska. Zaś Czechosłowację zdradziły w Monachium Anglia i Francja – i to istotnie była katastrofa.

Jest jeszcze jedna konsekwencja. Tendencyjna narracja o "haniebnym" odzyskaniu zagrabionej własności jest bardzo niebezpiecznym elementem pedagogiki wstydu. Czesi wtargnęli na polską ziemię, ponieważ uznali to za potrzebne z punktu widzenia swojego interesu narodowego oraz dlatego, że dysponowali - nawet tylko chwilowo - odpowiednią przewagą. Rozmiar rabunku, a więc to, że dziś Trzyniec i Jabłonków nie należą do Polski, ale Ustroń, Wisła i Skoczów już tak, jest wypadkową tych oraz kilku innych czynników (np. interwencja Ententy). Ale żaden z tych czynników nie wpływa na "moralne" prawa Polski do Wisły, Ustronia, Skoczowa, Trzyńca i Jabłonkowa. Jeśli odzyskanie tych dwóch ostatnich miejscowości jest "haniebne", to posiadanie tych trzech pierwszych jest równie haniebne. A nawet obrona Śląska jako taka, może wręcz należałoby pozwolić agresorowi dojść do Bielska? A jeśli Czechom wolno siłą zagarnąć, co uznają za stosowne, to dlaczego odmawiamy tego prawa Niemcom? Praga uznała, że potrzebuje polskiego węgla i kolei, Berlin uznał, że potrzebuje Lebensraumu. Jedni i drudzy dysponowali środkami do wyegzekwowania tego, co chcieli. Jeśli damy sobie wmówić, że mamy się wstydzić odzyskania Trzyńca, nie dziwmy się, że każą nam się wstydzić wolnej Polski.

Epilog - granica „z łaski Stalina”

Czeski zabór na Zaolziu skończył się w 1938 r. i przez kolejne siedem lat nie zaszło nic, co unieważniłoby nową polsko-czechosłowacką umowę graniczną. Gdy wiosną 1945 r. Niemcy opuścili te tereny, zaczynała na nich działać polska administracja. Czechosłowacja jednostronnie ogłosiła wówczas, że nie uznaje porozumienia z 1938 r. Jednocześnie zgłosiła szereg rewindykacji do terenów poniemieckich odzyskanych przez Polskę na Górnym i Dolnym Śląsku, próbując nawet prowadzić politykę faktów dokonanych. W czerwcu 1945 r. do Cieszyna przyjechał marszałek Rola-Żymierski, który nie tylko stał na stanowisku przynależności Zaolzia do Polski, ale nawet zagroził Pradze akcją militarną. Temu rozwiązaniu sprzeciwił się Stalin twierdząc, że „wielka trójka” nie akceptuje zmian granic, jakie nastąpiły po Monachium. Pozostały rokowania i choć jeszcze w 1947 r. Jakub Berman zapewniał, że Polska nie rezygnuje ze spornego terenu, ostatecznie w 1958 r. ustalono przebieg granicy taki sam, jak w latach 1920-1938.

Autor: Krzysztof Jasiński