Rabacja galicyjska to jeden z najbardziej tragicznych epizodów w XIX-wiecznej historii naszego państwa. Jak doszło do przewrotu? Czy winę ponoszą chłopi, czy może źle ich traktujące szlachcice? A może do wybuchu antyszlacheckiego powstania by nie doszło, gdyby nie austriaccy urzędnicy?
„Dobry cesarz” i źli panowie
Sytuacja polskich chłopów na ziemiach polskich w czasach zaborów była trudna. Jak wskazał prof. Andrzej Chwalba w swojej książce „Cham i Pan. A nam, prostym, zewsząd nędza?” los chłopów pogarszał się systematycznie od kilku wieków. Wbrew temu, co można by sądzić, kmieciom nie żyło się wcale najgorzej w średniowieczu czy czasach nowożytnych, lecz właśnie w XVIII wieku i w początkach wieku XIX.
Na przełomie 1845 i 1846 roku w całej Galicji wrzało. Polska szlachta szykowała się do rozpoczęcia powstania przeciwko Austriakom, lecz były to przygotowania chaotyczne, niedające wielkich nadziei na powodzenie. Niektórzy, jak Julian Goslar i Edward Dembowski postulowali, aby do dołączenia do zrywu namówić chłopów, lecz głosy te odezwały się zbyt późno.
Chłopi na ogół nie rozumieli pojęć takich, jak „walka o niepodległość Polski”. Dla nich liczył się teraźniejszy byt, poprawa losu tu i teraz. Kiedy polscy panowie, których na co dzień kojarzyli raczej z wyzyskiem na polu czy karą chłosty, obiecywali zniesienie pańszczyzny, wydawało im się to niemożliwe, nawet jeśli częścią polskiej szlachty kierowały autentyczne, dobre intencje.
Inaczej rzecz miała się, kiedy o poprawie losu chłopstwa mówili austriaccy urzędnicy. Dla wielu chłopów to oni byli wiarygodni, tym bardziej, że stali za nimi „dobrzy królowie”, jak nazywali cesarzową Marię Teresę i jej syna Józefa II. Choć oboje już nie żyli, to ich „legenda” wśród polskich kmieci przetrwała. Kojarzeni byli choćby jako władcy, którzy ograniczyli pańszczyznę do trzech dni. Ten mit skrupulatnie wykorzystywała austriacka administracja, która chciała skłócić polską szlachtę i włościan.
Pod koniec 1845 roku było jasne, że w Galicji wybuchnie bunt. Polska szlachta szykowała się do powstania, a echa tych przygotowań docierały także na wieś. Niektórzy, najbardziej negatywnie nastawieni wobec polskich panów kmiecie, zaczęli głosić, że szlachta zbroi się, aby „wyrzynać chłopów”. Dla Austriaków był to świetny pretekst, aby rzucić Polaków przeciwko sobie. Nastroje antyszlacheckie podsycali zwłaszcza starosta tarnowski Joseph Breinl von Wallerstern i starosta bocheński Karl Bernd. Takie działana popierał też sam kanclerz, Klemens von Metternich.
Rabacja galicyjska
Do pierwszych napadów chłopów na polskie dwory doszło 18 lutego 1846 roku, choć za początek rabacji uznaje się wydarzenia, które miały miejsce kilka-kilkanaście godzin później. W nocy z 18 na 19 lutego polskie oddziały powstańcze (lada chwila miało wybuchnąć powstanie krakowskie) spotkały w kilku miejscach grupy uzbrojonych chłopów. Wywiązały się walki. Do najbardziej zaciętych starć doszło w Horożanie i pod Narajowem. W ich trakcie chłopi wymordowali powstańców.
Kolejnym, najbardziej krwawym etapem były masowe ataki na szlacheckie dwory. Chłopi zabijali wszystkich domowników, w tym kobiety, dzieci i starców. Dochodziło także do mordowania księży, którzy rzekomo sprzyjali „polskim panom”. Do najstraszliwszych pogromów doszło w obwodach tarnowskim, bocheńskim i jasielskim. Tam zabito niemal całą szlachtę i rozgrabiono wszystkie dwory. Łącznie, w czasie rabacji galicyjskiej, zniszczono około 470-500 dworów oraz zabito, wedle różnych szacunków od tysiąca do trzech tysięcy osób. Ostatnie akty przemocy miały miejsce 25 lutego pod Gdowem, kiedy 5 tysięcy chłopów wspomaganych przez wojsko austriackie, rozbiło liczący 250 osób oddział powstańców krakowskich.
Austriacy nie tylko nie interweniowali, kiedy chłopi atakowali szlacheckie dwory, ale nawet płacili niektórym za pomoc w „rozbijaniu” oddziałów powstańczych. Pieniądze te nazywano „krwawymi premiami”.
Do połowy 1846 roku wojska austriackie przywróciły spokój w Galicji. Jakub Szela, który w trakcie rabacji galicyjskiej wyrósł na jednego z najważniejszych chłopskich przywódców, został nagrodzony nadaniem ziemi w Bukowinie (dziś to pogranicze Ukrainy i Rumunii), co tak naprawdę oznaczało zesłanie – Szela nie był już bowiem Austriakom potrzebny.
Wbrew obietnicom, Austriacy nie znieśli pańszczyzny. Niektóre ciężary nałożone wcześniej na chłopów nieco zelżały. Przyznano im też na własność część ziem, jednak chłopom biorącym udział w rabacji zależało na dużo dalej idących reformach.
Rabacja galicyjska położyła się długim cieniem na relacjach pomiędzy polskim chłopstwem i polską szlachtą. Echa tamtych strasznych wydarzeń w postaci wzajemnej nieufności było znać jeszcze w czasie I wojny światowej. Odbiły się one także w polskiej literaturze, m.in. w „Weselu” Stanisława Wyspiańskiego czy „Turoniu” Stefana Żeromskiego.
Czytaj też:
Powstanie krakowskie. Romantyczne czy naiwne marzenia o ogólnonarodowym zrywieCzytaj też:
Wielkie Księstwo Poznańskie. Kawałek Polski pod zaborem pruskimCzytaj też:
„Imię Polski będzie wymazane…”. Konwencja petersburska