Kiedy wszyscy wszędy się weselili – [książę], ta jedyna – ta osobliwa gwiazda ojczyzny, gdy zadawał właśnie pewne pytania biskupom o zbawienie duszy, wychyliwszy maleńki kubek – na ziemię się osunął i ducha wyzionął. Nie wiadomo, czy zgasł [tknięty] chorobą czy trucizną”. Słowa te zapisał Mistrz Wincenty zwany Kadłubkiem, prawdopodobnie naoczny świadek śmierci Kazimierza II Sprawiedliwego. Działo się to dokładnie 830 lat temu, 5 maja 1194 r., na wawelskim zamku. Spójrzmy na rysunek ilustrujący tę opowieść zamieszczony w „Wizerunkach królów i książąt polskich” pióra Józefa Ignacego Kraszewskiego. Napisano pod nim: „Kazimierz po wychyleniu kubka, w którym domyślano się później zadanej mu przez zazdrosną kobietę trucizny, nagle żyć przestał”. Jego autor wskazał tu osobę – „zazdrosną kobietę” – winną śmierci najmłodszego z synów Bolesława Krzywoustego, o czym Kadłubek nie wspomniał w swojej kronice. Widzimy tutaj nawet leżący opodal nóg Kazimierza pusty kubek. Dlaczego zatem autor tego podpisu sugeruje, że książę został otruty przez „zazdrosną kobietę”, skoro Kadłubek nic o niej wspomina?
Po powrocie z wyprawy na Jaćwingów-Połekszan, którzy wcześniej zawarli rozejm z Kazimierzem, a później go złamali i za ten czyn zostali surowo i bezwzględnie ukarani, Kazimierz już w Krakowie oddał się modłom dziękczynnym. Było to ostatnie już zwycięstwo militarne naszego księcia. Msze św. odprawiano w kolegiacie św. Floriana, patrona stołecznego miasta. Nazajutrz książę wyprawił wielką ucztę, gdzie spotkali się najważniejsi możni świeccy i duchowni. I była to jego ostatnia uczta. Zarówno Rocznik Krakowski spisany w XIV w., jak i Rocznik Traski pod rokiem 1195 podają, że „Kazimierz, ojciec Leszka i Konrada, zmarł w Krakowie nagłą śmiercią wskutek czarów pewnej kobiety”.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.