14 września 1847 r. amerykański generał Winfield Scott i generał Antonio Lopez de Santa Anna spotkali się na Placu Broni w Mexico City. Meksykański wojskowy składał kapitulację starożytnej stolicy Azteków. Ku końcowi zmierzała wojna, w wyniku której USA poszerzyły swoje terytorium o jedną czwartą, a terytorium Meksyku zostało okrojone o połowę. Dwa lata wcześniej wpływowy publicysta nowojorskiej gazety Morning News John O’Sullivan po raz pierwszy sformułował hasło "Oczywistego przeznaczenia", wyrażającego przekonanie, że Opatrzność przeznaczyła USA do władania całą Ameryką Północną. Jak tłumaczyli zwolennicy tej koncepcji, chciano w ten sposób szerzyć republikańskie i demokratyczne ideały oraz instytucje.
"Oczywiste Przeznaczenie", czyli porządkowanie mapy
W praktyce chodziło również o sprawczość i brutalne realia geopolityczne. Aktywność europejskich mocarstw sprawiała, że w połowie XIX w. na kontynencie północnoamerykańskim politycznie robiło się ciasno. Amerykańskie elity miały pełną świadomość ryzyka związanego z istnieniem na kontynencie wielu bytów państwowych. Już Hamilton ostrzegał, że rozpad konfederacji doprowadzi do powstania małych, skłóconych ze sobą państewek. Amerykanie uważali, że w swoim dobrze pojętym interesie powinni prowadzić politykę nakierowaną na konsolidację kontynentu. Oznaczało to stosowanie rozmaitych środków dyplomatycznych, ale także możliwość wzięcia się z konkurencją za bary, jeśli zajdzie taka potrzeba.
Idea "Oczywistego Przeznaczenia" była w tym kontekście ideologiczną podporą, narracją uzasadniającą doktrynę ekspansji i stanowiła domenę Partii Demokratycznej. Praktyczny wymiar nadał jej prezydent z pewnością ustępujący popularnością wielu swoim następcom.
Zwolennik ekspansjonizmu "czarnym koniem" wyborów
Urodzony w 1795 roku James Knox Polk był synem plantatora z Nashville w stanie Tennessee. Po ukończeniu studiów prawniczych praktykował trochę w rodzinnym mieście, ale szybko wszedł do polityki. Najpierw pracował w legislaturach stanowych, później od 1824 r. zasiadał w Izbie Reprezentantów, gdzie m.in. przez cztery lata pełnił funkcję spikera, a w 1839 r. został gubernatorem Tennessee. Wreszcie w 1844 roku uzyskał nominację prezydencką z ramienia Partii Demokratycznej i po pokonaniu Henry’ego Claya z partii Wigów został 11. prezydentem Stanów Zjednoczonych.
Polk nie był szykowany na kandydata, jednakże ostatecznie zyskał sobie przychylność Demokratów swoim pozytywnym stanowiskiem wobec ekspansji na Zachód, w tym poparciem bardzo istotnej dla Południa i Zachodu kwestii Teksasu. Do wyborów poszedł z programem "ponownej aneksji" tej Republiki, sugerującym jakoby w przeszłości przynależała już do USA.
Aneksja Teksasu
Do lat czterdziestych XIX wieku granica przecinała kontynent mniej więcej w połowie. W praktyce Amerykanie sprawowali jurysdykcję na niezamieszkanych terenach pomiędzy Missisipi a Górami Skalistymi, ale ponieważ warunki panujące w większej części tych Wielkich Równin uważano za kiepskie dla rolnictwa, to osadnicy zakładali farmy na żyznych ziemiach meksykańskich i po drugiej stronie Gór Skalistych. Teksas, będąc terytorium Meksyku, do 1830 roku stał się domem 20 tys. amerykańskich osadników. Było to możliwie, ponieważ Meksyk, kiedy uniezależnił się do Hiszpanii, sam zaczął zapraszać ich pod warunkiem uznawania meksykańskiej jurysdykcji. Pomiędzy imigrantami a władzami Meksyku szybko doszło jednak do konfliktu na tle prawa do ziemi, podatków, szybko rosnącej liczby farmerów i sprowadzania przez nich niewolników. Rząd stopniowo zwiększał kontrolę nad osadnikami, aż doszło do buntu i w 1836 r. Teksańczycy proklamowali niepodległość, ustanawiając własną republikę. Meksyk wysłał wojsko, które dopuściło się słynnej masakry w Alamo i pobliskim Goliad, ale w rezultacie bitwy z Amerykanami pod San Jacinto pojmany do niewoli gen. Santa Anna podpisał traktat przyznający Teksasowi niepodległość. Meksyk odwołał później dokument jako zawarty pod przymusem, i choć nie uznał zmiany statusu prowincji, zrezygnował z dalszych prób jej podporządkowania.
Tymczasem młoda republika natychmiast zgłosiła chęć przystąpienia do USA, jednak w związku z rozmaitymi trudnościami politycznymi nastąpiło to dopiero w u schyłku prezydentury poprzednika Polka – Johna Tylera. Rezolucja przyjęta przez Kongres i podpisana przez ustępującego prezydenta 1 marca 1845 r. (dwa dni przed odejściem z urzędu) stanowiła o przyjęciu Teksasu do Unii z zastrzeżeniem, że nie zostanie podzielony na więcej niż cztery stany. Republika Samotnej Gwiazdy przystała na ten oraz inne warunki i ostatecznie w grudniu 1845 r. została przyjęta jako jeden stan.
Na nic zdały się zabiegi Wielkiej Brytanii i Francji, by władze Teksasu zaniechały zgody na aneksję. Londyn i Paryż grały na równowagę sił na kontynencie amerykańskim (ogromny Teksas jako potencjalna przeciwwaga dla USA), jednak działania tamtejszej administracji były praktycznym zastosowaniem doktryny Monroe z 1823 r., zakładającej – przypomnijmy – że europejskie mocarstwa powstrzymają się od prób dalszej kolonizacji obu Ameryk, a USA nie będą ingerować w sprawy Europy i jej kolonii. W dyskusji o Teksasie Polk powoływał się właśnie na doktrynę Monroe, która w tamtym okresie odrodziła się w formule "Oczywistego Przeznaczenia". Argumentował też, że włączenie do USA nie tylko eliminuje ewentualne zatargi, ale niesie dla obu stron korzyści gospodarcze.
Apetyt na Kalifornię
W reakcji na przyłączenie Teksasu Meksyk zerwał stosunki dyplomatyczne ze Stanami Zjednoczonymi, a pomiędzy państwami szybko zaczął eskalować konflikt graniczny. Jednocześnie Amerykanie coraz bardziej interesowali się dwiema innymi słabo zaludnionymi prowincjami sąsiada: Nowym Meksykiem i Kalifornią, w której osadnicy również planowali wystąpienie z prośbą o włączenie do Unii. W USA dominowało uzasadnione przeświadczenie, że Kalifornia wkrótce ogłosi niepodległość i jeżeli docelowo nie dołączy do Unii, to prędzej czy później padnie łupem Europejczyków (roszczenia w tym zakresie zgłaszała zresztą Anglia).
Prezydent Polk zamierzał doprowadzić do przyłączenia wspomnianych prowincji do USA. Wysłał do Meksyku emisariusza z propozycją odkupienia Kalifornii i Nowego Meksyku za odpowiednio 25 mln i 5 mln dolarów, zalecając jednocześnie kalifornijskiemu konsulowi podsycanie antagonizmu między osadnikami a miejscowymi Meksykanami. Wysiłki przekonania nowego meksykańskiego rządu do sprzedaży spełzły na niczym, w rezultacie czego Polk przeszedł do wariantu siłowego.
"Wojna Polka"
Wspierając Teksańczyków wysuwających wobec Meksyku roszczenia do ziem sięgających Rio Grande, latem 1845 r. skierował na sporny obszar oddział pod dowództwem gen. Zachary’ego Taylora, a styczniu 1846 r. rozkazał mu ruszyć nad rzekę i stacjonować tam bez atakowania wojsk Santa Anny. Względny spokój utrzymał się do 25 kwietnia, kiedy w wyniku wywołanego przez Meksykanów starcia zbrojnego pomiędzy patrolami doszło do śmierci kilkunastu amerykańskich żołnierzy. Polk i tak lada moment miał się zwrócić do Kongresu o wypowiedzenie wojny, jednak dowiedziawszy się 9 maja o incydencie, podkręcił nieco informacje o konfrontacji nad Rio Grande i wskazując, że stan wojny zaistniał z winy Meksyku, uzyskał zgodę. Deklaracja wojny została uchwalona 13 maja, a Polk dostał prawo sformowania 50-tys. armii ochotniczej. Kampanię poprowadzili wigowscy generałowie Zachary Taylor i Winfield Scott.
Pomimo zdecydowanej reakcji Kongresu tak scena polityczna, jak i społeczeństwo było podzielone. O ile na południowym zachodzie entuzjazm dla ekspansji terytorialnej był na dość wysokim poziomie, to na północnym wschodzie panował w tym zakresie znacznie większy dystans bądź niechęć, szczególnie wśród środowisk antyniewolnicznych. Podczas gdy abolicjoniści postrzegali wojnę jako przedsięwzięcie mające na celu zdobycie nowych obszarów dla niewolnictwa, plantatorzy z Południa obawiali się czegoś przeciwnego – że przyłączenie nowych prowincji może politycznie osłabić stany utrzymujące "szczególną instytucję" kosztem wzmocnienia stanów Północy, forsujących idee "wolnej pracy".
Na Polka posypała się sroga krytyka Wigów, którzy ukuli określenie "wojny pana Polka". Powtarzali swoje stanowisko, że wzorce unijnego republikanizmu powinny być przekazywane nie w drodze podboju, lecz przykładem. Naturalnie wskazywano też na straty ludzkie i koszty finansowe ekspedycji, przy czym Wigom dopóki pozostawali partią opozycyjną, krytykowanie wojny przychodziło znacznie łatwiej niż Demokratom. Ale swój sceptycyzm otwarcie wyrażali też niektórzy z czołowych Demokratów, w tym John Quincy Adams i John C. Calhoun, który kwestionował konstytucyjność prawa prezydenta do wypowiedzenia wojny. Niektórzy trafnie przewidywali, że przyłączenie nowych terytoriów może pogłębić rozdźwięk na linii Północ-Południe, ponieważ będzie trzeba rozstrzygnąć o dopuszczeniu albo zakazaniu tam niewolnictwa.
Obie strony przystąpiły do wojny pewne swego, jednak rzeczywistość szybko zweryfikowała sytuację na korzyść Amerykanów. Wprawdzie Meksykanie dysponowali liczniejszą armią regularną, ale była ona słabo zorganizowana i dowodzona. Kadrę oficerską jankesów tworzyli natomiast wychowankowie akademii wojskowej West Point, co ułatwiało dowodzenie oraz umożliwiało szybkie wyszkolenie i podniesienie wartości bojowej ochotników. USA dysponowały też niewielką flotą, podczas gdy Meksykanie nie mieli na morzu nic. Ponadto zdecydowanie przeważały nad Meksykiem potencjałem przemysłowym, zasobami materiałowymi i rezerwami ludzkimi na wypadek długotrwałego konfliktu.
Wojna w istocie trwała znacznie dłużej niż zakładał Polk. Szybkie postępy sił amerykańskich nie skłoniły Meksykanów do ustępstw, wobec czego Kalifornia i Nowy Meksyk zostały zajęte siłą. Prezydent pełnił funkcję naczelnego dowódcy sił zbrojnych. Decydował o strategii, mocno ingerował w działania dowództwa i odpowiedzialnych za wojnę departamentów. Był skonfliktowany z Taylorem i Scottem – potencjalnymi konkurentami do prezydentury – z którymi rywalizował o zbicie jak największego kapitału politycznego. Ponieważ po opanowaniu przez Amerykanów dwóch wspomnianych prowincji i kilku zwycięstwach Taylora w północnym Meksyku, wojska Santa Anny wciąż stawiały opór, Polk rozkazał marsz na Mexico City. W międzyczasie doszło do decydujących bitew, m.in. ciężkiej batalii pod Buena Vista, oblężenia Vera Cruz, ataku na górską fortecę Chapultepec, aż we wrześniu 1847 r. Scott zajął stolicę. Niebawem skapitulowały ostatnie oddziały meksykańskie, a nowe władze zgodziły się zawarcie traktatu pokojowego.
Meksyk okrojony
Część Demokratów wzywała do zagarnięcia całego Meksyku, ale pokoju domagali się Wigowie, którzy mieli już w tym czasie większość w Kongresie i mogli doprowadzić do zakończenia finansowania dalszej wojny. Będący pod nieustanną presją i krytyką Polk zaakceptował wynegocjowane z Meksykiem porozumienie. Ostatecznie na mocy traktatu z Guadelupe Hidalgo zawartego 2 lutego 1848 r. Meksyk uznał granicę Teksasu na Rio Grande i za 15 mln dolarów i umorzenie długów na 3 mln dol. odstąpił USA Kalifornię i Nowy Meksyk. (Ten ogrom terytorium to obecne stany: Kalifornia, Nevada, Utah, większość stanu Nowy Meksyk i Arizony, część Oklahomy, Wyoming i Teksasu).
Wojna kosztowała Amerykanów ok. 100 milionów dol. i życie 13 tysięcy żołnierzy (większość zmarła od chorób). Jednak najdalej idącą konsekwencją poszerzenia Unii było zaognienie sporu pomiędzy Północą a Południem. Chodziło oczywiście o kwestię dopuszczenia bądź zabronienia niewolnictwa na nowych terytoriach. Jeśli chodzi o Polka, to nie podzielał on obaw części kongresmenów w zakresie negatywnego wpływu wojny meksykańskiej na sprawę statusu niewolnictwa. Jak się później okazało, w tym zakresie prezydent mocno się pomylił. W istocie problematyka istnienia niewolnictwa na terytoriach uzyskanych od Meksyku zdominowała życie polityczne w USA po 1846 r., i walnie przyczyniła się do wybuchu wojny secesyjnej.
Anglosasi dzielą Oregon
Bez rozlewu krwi udało się natomiast rozstrzygnąć kwestię położonego na północnym zachodzie Oregonu. Przyszłość tego terytorium decydowała się pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Wielką Brytanią, sprawującą nad nim władztwo w momencie rozpoczęcia kadencji Polka. "Odzyskanie Oregonu" stanowiło ważny element agendy Demokratów w kampanii wyborczej, toteż tuż po rozpoczęciu prezydentury Polk oznajmił, że wyegzekwuje "oczywiste" i "niepodważalne" prawo USA do tego obszaru.
Jednak wobec widma konfrontacji z Meksykiem, nie chcąc ryzykować ewentualnej wojny na dwa fronty, w lipcu 1845 r. Polk zaproponował Londynowi podział Oregonu na dwie części wzdłuż 49 równoleżnika. Było to zasadne tym bardziej, że w części którą chciał odstąpić praktycznie nie było amerykańskich osadników. Ponieważ Anglicy odmówili, skierował do Kongresu notę z rekomendacją zakończenia "wspólnej okupacji", argumentując zgodnie z doktryną Monroe, że nie można tolerować europejskich kolonii w Ameryce Północnej.
Finalnie szczęście uśmiechnęło się do Waszyngtonu, bo Brytyjczycy również nie chcieli wojny, a ich Kompania Zatoki Hudson przeniosła swoją siedzibę znad rzeki Columbia na wyspę Vancouver, co przyczyniło się do zaniechania sporu. W czerwcu 1846 r. Londyn zaproponował 49 równoleżnik jako linię podziału. Polk natychmiast ofertę zaakceptował, a Kongres szybko ratyfikował. Wojna z Meksykiem już trwała, więc można było odetchnąć z ulgą, że nie rozpocznie się starcie z Anglią. Traktat oregoński wyznaczył 49 równoleżnik jako granicę między USA a Kanadą od Gór Skalistych do cieśnin na wysokości Vancouver, a wyspa Vancouver została pod panowaniem Brytyjczyków. Porzucenie przez Polka roszczeń do całości Oregonu w niedalekiej przyszłości stało się przyczyną oskarżeń go o zdradę i skutkowało rozłamem w Partii Demokratycznej.
Prezydent podboju
Polk nie wystartował w wyborach prezydenckich w 1848 roku. Powodem decyzji był zły stan zdrowia. Po zakończeniu kadencji powrócił do Nashville, gdzie zmarł na cholerę 15 czerwca 1849 r. Miał 54 lata.
Podczas jego prezydentury Stany Zjednoczone rozszerzyły się o największą ilość ziemi w swojej historii. Biorąc pod uwagę terytoria przejęte od Meksyku łącznie z Teksasem i amerykańską część Oregonu, kraj powiększył się o około dwie trzecie.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.