"One muszą przeżyć!". Noworodki w czasie Powstania Warszawskiego
  • Anna SzczepańskaAutor:Anna Szczepańska

"One muszą przeżyć!". Noworodki w czasie Powstania Warszawskiego

Dodano: 
Dzieci w powstaniu warszawskim
Dzieci w powstaniu warszawskim Źródło: Wikimedia Commons
W czasie powstania urodziło się wiele dzieci. Początkowo każdy poród wywoływał radosną euforię nie tylko wśród rodziny, ale także wśród towarzyszy niedoli.

Czym dłużej trwało powstanie warszawskie, tym głód częściej zaglądał w oczy zarówno powstańcom, jak cywilom. Zdesperowani ludzie sięgali nawet po popsutą żywność.

Na tym tle prawdziwym cudem były… krowy. Zwierzęta były trzymane w piwnicach w kilku miejscach na mapie Warszawy, często blisko szpitali. Ich istnienie było utrzymywane w wielkiej tajemnicy z obawy, że wygłodniali powstańcy od razu przeznaczą zwierzęta na kotlety. Krowy miały bowiem inne zadanie – dawały mleko niezbędne dla prawidłowego rozwoju noworodków i dzieci, których w Warszawie nie brakowało. Najbardziej „znaną” krową była ta trzymana przy ul. Żelaznej, która przetrwała podobno całe powstanie warszawskie. Gdyby nie ludzie, którzy dbali o te zwierzęta, wiele dzieci nie przeżyłoby drugiej wojny światowej.

„Najważniejszy był Jacuś, którego niosłam na rękach”

W ogarniętej powstaniem Warszawie problemy aprowizacyjne dotykały wszystkich Polaków tak samo, jednak być może najbardziej dotkliwe były dla matek, które musiały myśleć nie tylko o własnym przetrwaniu, ale przede wszystkim o przeżyciu swoich dzieci. Liczne relacje kobiet, które robiły wszystko, aby ich dzieciom udało się przetrwać piekło wojny, zostało zamieszczonych w książce Anny Herbich pt. „Dziewczyny z powstania”. Jedno ze wspomnień należy do babci autorki, Ireny Herbich. Jej słowa pokazują, z jaką determinacją kobiety walczyły o życie swych dzieci: „Najważniejszy był Jacuś, którego niosłam na rękach. Obiecałam sobie, że zrobię wszystko, żeby uratować to dziecko. Że po prostu musi przeżyć. To dodawało mi siły. Czułam, że mam zadanie, na którym muszę się skoncentrować. Może dlatego nie straciłam w tym wszystkim głowy” – mówiła pani Irena.

Ślub sanitariuszki Alicji Treutler "Jarmuż" i podchorążego Bolesława Biegi "Pałąka", z batalionu "Kiliński", udzielony przez ks. Wiktora Potrzebskiego "Corda" dnia 13 sierpnia 1944 roku w kaplicy przy ulicy Moniuszki 11

W czasie powstania urodziło się wiele dzieci. Początkowo każdy poród wywoływał radosną euforię nie tylko wśród rodziny, ale także wśród towarzyszy niedoli, np. wśród sąsiadów, z którymi wspólnie ukrywano się w piwnicach. Sanitariuszka Hanna Kramar-Mintkiewicz mówiła po latach: „Na początku był jeden wielki entuzjazm. Zresztą w jednym domu na Mokotowie urodziła się dziewczynka i myśmy tam biegały, żeby zobaczyć to niemowlę, bo to było dla nas jakieś takie kontrastowe, tu giną, tu się rodzi”.

Choć było to skrajnie trudne, starano się zapewniać dzieciom wszystko, co niezbędne. Kaftaniki, koszulki czy pieluszki szyto z czego tylko się dało. Ludzie przemierzali zniszczone ulice buszując po zrujnowanych sklepach i mieszkaniach w poszukiwaniu materiałów, które mogły nadać się na odzież dla dzieci. A ubranek potrzebowano wiele. Były to bowiem najczęściej rzeczy jednorazowego użytku. Z racji, że warszawiacy mieli bardzo utrudniony dostęp do wody, musieli zapomnieć o praniu. Brudnych pieluszek nikt nie prał; po prostu je wyrzucano, szukając kolejnych.

Stołówka powstańcza w Adrii

Niemowlętami, które straciły rodziców, zajmowali się najczęściej harcerze. Dzieci zanoszono do punktów sanitarnych i szpitali, i tam wspólnie, na ile siły całej drużyny pozwalały, opiekowano się nimi. Harcerze oraz Wojskowa Służba Społeczna niosły ponadto pomoc matkom ukrywającym się w zakamarkach zdemolowanej stolicy. Przynoszono im jedzenie, wodę, czasem ubranka dla dzieci.

Dzieci karmiono natomiast wszystkim, co się dało. Niedożywione kobiety nie miały często pokarmu, zatem nie mogły karmić piersią. Noworodkom podawano więc krowie mleko, mleko w proszku, kaszę mannę. Jednej z kobiet, ukrywający się w wraz jej rodziną lekarz pediatra poradził, aby podawała dziecku rzadką „zacierkę” w postaci rozbełtanego w wodzie chleba i cukru.

Wybrana bibliografia:

Archiwum Historii Mówionej Muzeum Powstania Warszawskiego; Grzybowski P.P., „Śmiech życia i śmierci”; Herbich A., „Dziewczyny z powstania”; Kowalik T., Słowiński P., „Powstanie Warszawskie w 100 przedmiotach”; Urzykowski T., „Zupka plujka z wkładką z psa. Co jeszcze jedli powstańcy?”

Czytaj też:
"Tu się ginie, tu się rodzi"
Czytaj też:
Powstanie Warszawskie. 20 faktów, które trzeba znać
Czytaj też:
Dlaczego wybuchło Powstanie Warszawskie?

Cały artykuł dostępny jest w 8/2024 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.