18 sierpnia 1906 r. Wanda Krahelska, Zofia Owczarkówna i Albertyna Heilbertówna dokonały zamachu na generała-gubernatora warszawskiego Gieorgija Skałona. Z czterech bomb rzuconych z balkonu mieszkania na Natolińskiej dwie nie wybuchły, a Skałon wyszedł z opresji jedynie lekko ranny. Organizatorem tej akcji był weteran ruchu socjalistycznego Mieczysław Mańkowski. Trzy lata późnej, wraz z Faustyną Morzycką, planował zabić w Warszawie gen. Uthoffa, współpracownika Skałona. Bomby tym razem nie zawiodły, lecz w samochodzie, na który je rzucono, nie było generała. Zginęło kilka przypadkowych osób. Wkrótce potem Morzycka popełniła samobójstwo, być może także z powodu wyrzutów sumienia.
Kierownicy PPS nie mieli złudzeń, że osiągną coś więcej niż tylko wytworzenie atmosfery paraliżującego – jak mieli nadzieję – strachu wśród zaborczej administracji. „Dla nas jest oczywistym, że terror sam przez się rządu nie obali. Nie wierzymy też, aby cały szereg zamachów nawet zdołał rząd zmusić do daleko idących ustępstw. Nasze zamachy mają jeden cel – odeprzeć natychmiast bezecne gwałty siepaczów carskich, tak aby wiedzieli, że ich czyny nie ujdą im bezkarnie” – pisał w 1905 r. „Robotnik”.
Nie tylko żądza odwetu, lecz także chęć podgrzania nastrojów rewolucyjnych przez część działaczy PPS pchały bojowców do czynu. Walery Sławek wyjaśniał Pobogowi-Malinowskiemu, że kierownicy bojówki zbyt długo pracowali w atmosferze zupełnej obojętności społeczeństwa, by nie mogli nie poddać się „chęci podtrzymania i podsycenia pożaru”. A Mieczysław Mańkowski stwierdzał, że społeczeństwo jest tak oziębłe, że mu trzeba krwi i ofiar.
Józef Piłsudski, jeden z przywódców partii i od października 1905 r. stojący na czele Wydziału Bojowego, był jednak przeciwny doraźnemu użyciu bojówki. Nie był zresztą zwolennikiem terroru indywidualnego. Uważał, że powinno się raczej przeprowadzać zamachy na instytucje państwa rosyjskiego: koszary, komisariaty policyjne, komisje poborowe, urzędy skarbowe, więzienia, poczty, pomniki, a więc symbole obcego panowania, nie zaś na ludzi. Próby wysadzenia w powietrze pomnika cara Aleksandra II w Częstochowie, a także pomnika na warszawskiej Woli nie były jednak udane. Poniechano też – w obawie przed możliwością zabicia licznych Polaków – zamachu bombowego na symbol dominacji rosyjskiej w Warszawie i Królestwie Polskim, ogromną cerkiew na placu Saskim, z górującą nad miastem dzwonnicą.
Piłsudski zamierzał walczyć nie z poszczególnymi przedstawicielami zaborcy, lecz z państwem rosyjskim. I w takiej roli widział siły bojowe PPS. Miał długofalowy plan tworzenia niepodległościowych oddziałów zbrojnych, podczas gdy jego oponenci chcieli natychmiastowych działań w nadziei, że przyczyni się to zwycięstwa rewolucji. Te właśnie różnice stały się przyczyną rozłamu w PPS, w 1906 r. Tak zwani młodzi (z „olbrzymią wśród nich przewagą Żydów”, jak pisał Pobóg-Malinowski) liczyli na obalenie caratu i powstanie socjalistycznej Rosji, w ramach której miały znajdować się ziemie polskie. „Starzy” z Piłsudskim na czele odrzucali ten program, dążąc do niepodległości Polski.
Krwawa środa
Oprócz zamachów na wysokich rangą przedstawicieli władz rosyjskich najbardziej spektakularną i masową akcją bojówki PPS była tzw. krwawa środa, 15 sierpnia 1906 r. Tamtego dnia w wielu miastach bojowcy zabili ponad 70 przedstawicieli władz rosyjskich, głównie policjantów i żandarmów.
Niespełna 20-letni Henryk Baron, w legendzie bojowców PPS najsłynniejszy obok Okrzei, w Warszawie, „w krwawą środę zabija o godz. 10 rano na ul. Solnej rewirowego Optułowicza, o godz. 11. na Dzikiej stójkowego Mrozowskiego i wołyńca Pawłowa, a w południe rzuca bombę do cyrkułu na ul. Chłodnej, która niszczy kancelarię, szarpie kilku policjantów i szpicli” (Gustaw Daniłowski „Bandyci z PPS”). Ranny, wyjechał do Galicji, jednak szybko wrócił. Aresztowany, nie został rozpoznany. Nie chciał go zidentyfikować podczas konfrontacji zdrajca z szeregów dowodzonej przez Barona „piątki”. Wzburzony Baron zwrócił się do niego: „Nie znasz mnie, ty mnie nie znasz, swego dowódcy. »Smukłego« nie poznajesz? Oskarżałeś innych, o których nic nie wiesz, a myślisz mnie oszczędzać, o którym wiesz wszystko – czyż nie rozumiesz, jakieś mnie strasznie skrzywdził?”.
Na sali sądowej Baron oświadczył: „Kiedym małym chłopaczkiem do szkółki miejscowej chodzić zaczął, kiedym doznał wszelkiego ucisku i upokorzenia za to jedynie, że polskim dzieckiem byłem, znienawidziłem was, boście Ojczyznę moją najechali i splugawili. W marzeniach swych dziecięcych wyobrażałem sobie, że będę tym bohaterem, który was stąd wypędzi i państwo polskie odbuduje”. Mówił także o „podwójnym jarzmie kapitału i najazdu”, wspominał o ucisku ludu. W grypsie przemyconym z celi wzywał do niecofania się przed żadnymi ofiarami w walce o wolność.
Historyk Jerzy Pająk, autor książki „Organizacje bojowe partii politycznych w Królestwie Polskim”, ustalił, że spośród 7631 bojowców PPS skazano na śmierć i stracono 280 osób. Był wśród nich trzeci z najbardziej zapamiętanych bojowców – Józef Montwiłł-Mirecki. W liście z więzienia pisał: „Jest u nas w zwyczaju umierać z okrzykiem. Krzyków w ogóle nie lubię, jeśli jednak wydać go wypadnie, to będzie nim jedynie: »Niech żyje Polska niepodległa!«”. Mireckiego skazano za zamach na pociąg wiozący żołnierzy wsławionego krwawym tłumieniem demonstracji pułku wołyńskiego, mimo że nikt z nich nie zginął. Mirecki miał nadzieję, że jego śmierć położy kres plotkom, jakoby dowódcy bojówki wysyłali innych na śmierć, lecz sami się nie narażali. Te plotki dręczyły też Józefa Piłsudskiego. Między innymi dlatego dowodził akcją na wagon pocztowy pod Bezdanami w 1908 r.
Kilka lat po rewolucji lat 1905–1907 Józef Piłsudski mówił: „Główną zasługą Organizacji Bojowej PPS jest uratowanie idei zbrojnego ruchu, która byłaby zabita, zniszczona zupełnie bez walki Organizacji Bojowej. W społeczeństwie zapanowałoby niepodzielnie przekonanie o niemożliwości walki zbrojnej. [...] Organizacja Bojowa ostrzelała pole, dała liczne przykłady walki zbrojnej, oswoiła z nią ogół. Poza tym w Organizacji Bojowej skupiła się myśl niepodległościowa – i po rozłamie na Organizacji Bojowej oparły się żywioły niepodległościowe”. Piłsudski stał już wówczas, w 1910 r., na czele Związku Strzeleckiego i Strzelca, kształcących kadry przyszłego wojska polskiego. W ich szeregach i w Legionach znalazła się część byłych bojowców PPS. Kazimierz Bojarski „Kuba” zginął w boju pod Łowczówkiem w 1914 r. Edward Gibalski, uczestnik akcji pod Bezdanami kierowanej przez Piłsudskiego, poległ w 1915 r. na Wołyniu. Obaj zostali pośmiertnie odznaczeni Orderem Virtuti Militari.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.