Najazd Hunów 1920. Zapomniane ludobójstwo
  • Tomasz StańczykAutor:Tomasz Stańczyk

Najazd Hunów 1920. Zapomniane ludobójstwo

Dodano: 

W Rybienku Leśnym czerezwyczajka zamordowała w sierpniu 1920 r. por. Antoniego Wołowskiego, byłego członka Organizacji Bojowej PPS, żołnierza Pierwszej Brygady i powstańca śląskiego, oraz sześciu innych jeńców.

Polscy lotnicy, którzy dostali się w ręce czerwonoarmistów z piechoty i kawalerii, byli zwykle mordowani. Tak zginęli ppor. pil. Kazimierz Kunicki i pchor. obs. Michał Franciszek Bochenek, którzy 28 czerwca 1920 r. po zniszczeniu mostu w Miropolu i przymusowym lądowaniu po stronie nieprzyjaciela zostali zarąbani szablami. 10 maja 1920 r. nad sowieckim lotniskiem podczas walki powietrznej zestrzelono samolot pilotowany przez dowódcę 12. Eskadry Wywiadowczej kpt. pil. Władysława Jurgensona. Został rozstrzelany w więzieniu w Smoleńsku, nie zdradziwszy tajemnic wojskowych. 27 lipca, po przymusowym lądowaniu koło Łucka zostali zabici przez bolszewickich żołnierzy ppor. pil. Zdzisław Jakubowski oraz mechanik, szeregowy Andrzej Antoniszczak.

Bolszewickie zbrodnie przeciwko jeńcom nie mogły nie wywoływać spontanicznej odpowiedzi. Pisarz Karol Irzykowski rozmawiał w 1920 r. z kapelanem 1. Dywizji ks. Bombasem, który mówił mu o tym, że obie strony nie brały jeńców. „Bolszewicy zaczęli pierwsi. Jako kapłanowi obce mi jest uczucie zemsty. Ale gdy sam widziałem, jak wykopywano zwłoki naszych żołnierzy z odciętymi członkami, rozumiem, że żołnierz pod wpływem takiego widoku zamienia się w tygrysa”.

O podobnych uczuciach wspominał Jan Fudakowski, ochotnik w 1. Pułku Ułanów Krechowieckich:

„Ślady po rozbitej piechocie, ścierwa końskie, porzucone części umundurowania, rozrzucone po drodze papiery – wskazywały którędy przeszli Kozacy. Spotkani po drodze miejscowi Polacy opowiadali nam ze łzami w oczach o ich okrucieństwie. Mordowanie jeńców, zdzieranie półżywym ułanom lampasów skóry, gwałcone po wsiach kobiety itp. wprowadzały w naszych szeregach zaciętość i chęć zemsty”.

Śmierć wrogom klasowym

Ofiarami zbrodni padali także cywile, głównie „wrogowie klasowi”: ziemianie, księża, przedstawiciele lokalnych elit. Jedno z propagandowych haseł głosiło, że na krwi szlachty i burżuazji wyrośnie „czerwony kwiat dyktatury proletariatu”.

W Ostrowi Mazowieckiej aresztowani zostali burmistrz Ludwik Mieczkowski oraz ziemianie Hieronim, Feliks i Wincenty Ostrowscy. Jak pisał Andrzej Mierzwiński w artykule „Rok 1920 na ziemi ostrowskiej”, mówiono im, że zostaną zabrani na spotkanie z przedstawicielami Tymczasowego Komitetu Rewolucyjnego Polski, ale Mieczkowskiemu i jednemu z Ostrowskich, niedowierzającym bolszewikom, udało się uciec. Dwaj bracia Ostrowscy zostali zamordowani 20 sierpnia, wraz z 12 innymi, wśród których byli dwaj oficerowie, ksiądz, Żydzi i Niemcy.

Wycofujący się z Białegostoku czerwonoarmiści zamordowali 20 sierpnia przebywających w areszcie 16 osób, w tym ks. Romualda Knobelsdorfa, nieznanych z nazwisk majora i kapitana oraz obywateli miasta. Ksiądz Knobelsdorf, proboszcz w Żupranach na Oszmiańszczyźnie, został przewieziony stamtąd do Białegostoku, a przed śmiercią został okaleczony: na plecach wycięto mu krzyż. Dwa dni później został zamordowany ks. Stanisław Szulborski, proboszcz parafii Wyszyny.

Polski plakat rekrutacyjny z lipca 1920 r.


„Nagle otwierają się drzwi. »Ksiądz wychadi!« – krzyczy czerwonoarmista. Stłoczone kobiety lamentują. »Uspokójcie się, uspokójcie się, załatwię sprawę i wrócę do was« – mówi proboszcz. Nie wrócił. Tego samego dnia (22 sierpnia) na polu za torami kolejowymi znaleziono go martwego. Na ciele – pozbawionym spodni i butów – naliczono siedem ran kłutych, zadanych bagnetami. Pięć ciosów przeszyło klatkę piersiową, jeden głowę, jeden dłoń” – tak opisał śmierć proboszcza Krzysztof Jakubowski na łamach „Tygodnika Ciechanowskiego” za ks. Helenowskim, który w 1936 r. wydał opowiadanie o zamordowaniu ks. Szulborskiego.

Jedną z ofiar bolszewików wśród ziemian był Jerzy Starzyński, krewny Stefana Starzyńskiego, właściciel majątku w Maliszewie, działacz społeczny w powiecie lipnowskim, wiceprezes okręgowego Towarzystwa Rolniczego i powiatowego Związku Ziemian. W 1920 r. był komendantem powiatowej Straży Obywatelskiej. Bolszewicy aresztowali go w Maliszewie i zamordowali 14 sierpnia 1920 r. w pobliskim lesie. Znaleziono okaleczone ciało, pokłute bagnetami, ze spalonymi brwiami i rzęsami oraz wyłupionym oczami. Dwadzieścia lat później NKWD-ziści zamordowali w Charkowie jego syna Adama.

Mirosław Krajewski w pracy „Ziemia dobrzyńska w cieniu czerwonej gwiazdy” wymienia innych jeszcze zamordowanych ziemian. Wacław Grzymała Wiewiórski z Chełmicy został uprowadzony przez czerwonoarmistów razem z jeńcami po walkach pod Włocławkiem i zabity 22 sierpnia 1920 r. niedaleko Chorzel. Przed śmiercią był torturowany: obcięto mu lewą rękę, wykłuto lewe oko. Z rąk bolszewickich oprawców śmierć poniósł także właściciel Bądkowa Jeziornego i Winnicy, Stefan Różycki, który został aresztowany, a następnie rozstrzelany w Wieczfni Kościelnej pod Mławą razem z Konstantym Zielińskim, właścicielem Srebrnej.

Gwałty w Płocku

Tragedię bolszewickiego najazdu przeżył Płock, gdzie mieszkańcy wspomagali żołnierzy w odpieraniu bolszewickiego szturmu. Adam Grzymała-Siedlecki, korespondent wojenny, pisał:

„Wystraszona ludność czeka po domach zmiłowania Bożego, a kozactwo generała Gaja hula po grodzie. Wpadają do mieszkań, z rewolwerami przykładanymi do piersi, żądają jedzenia i trunków. Klną i lżą. Przy najmniejszym oporze biją i katują. Ofiarą dzikości padają kobiety. Nie brak ohydnych scen gwałcenia. Takiemu losowi ulegają nieszczęsne samarytanki w szpitalu garnizonowym”.

Czytaj też:
Wrangel – pogromca bolszewików

Czerwonoarmiści zgwałcili w Płocku co najmniej 50 kobiet, niektóre z nich zostały zamordowane. Maria Macieszyna pisała do męża w liście opublikowanym w „Notatkach Płockich” w 1997 r.:
„Bolszewicy poszli. – Wygnali ich podhalańcy – to nasze chłopy, piją kozie mleko – powiadają żołnierze. W te okrzyki radości wpada straszny jęk i płacz. Idzie szereg dziewcząt, łamiąc ręce, rycząc. »Co wy?«. »O Boże! Schowałyśmy się na Zduńskiej do piwnicy. Co jedni wyszli, to drudzy wchodzili! O Jezu: co chcieli, to robili z nami. Małe dziewczynki, stare kobiety, wszystkie nas, wszystkie męczyli«. Dziewczęta były czerwono-sine, oczy miały na wierzchu, ubranie porozrywane. Zrozumieliśmy. Wracały ich całe szeregi, zawodząc i łkając. Później dochodziły wiadomości o grabieżach i gwałtach. Niewiele ulic ocalało, przeważnie tylko te, które były pod strzałami. Wiele pań znajomych zostało zgwałconych. Na Pensji Udziałowej była pralnia, szwalnia, gospoda żołnierska i punkt opatrunkowy. Wtargnęli tam bolszewicy i okradli wszystko. Były tam dziewczęta i panny. [...] Żony wojskowych, różne znajome panienki – po 10 lub 20 bolszewików gwałciło. Po całym mieście wieści straszne. Stare siwe kobiety padały pastwą. Nigdy się nie wykryje, co się stało tej nocy. Któż by chciał się przyznać? […] P. Kalinowską obrabowali, a będącą u niej pewną znajomą nam panienkę gwałcili. Panienka krzyczała tak strasznie, że Kalinowska zemdlała z wrażenia”.

Pomocnicy w zbrodniach

Śmierci niektórych księży, ziemian i innych przedstawicieli elit byli współwinni miejscowi – sympatycy komunizmu, członkowie rewolucyjnych komitetów (rewkomów), którzy wskazywali bolszewickim komisarzom i czerwonoarmistom „wrogów ludu”. Ziemianina Jerzego Starzyńskiego zadenuncjował przewodniczący rewkomu w Lipnie Józef Zaborowski. Do śmierci Starzyńskiego miał się też przyczynić współorganizator rewkomu, Romuald Wasilewski, wówczas poseł PSL-Wyzwolenie. Chłopi próbowali bronić Feliksa Ostrowskiego z Komorowa, ale bolszewicy wzięli pod uwagę negatywne zdanie fornala Podedwornego, członka miejscowego rewkomu. W tygodniku „Niedziela” w 2004 r. w artykule „Zwyciężyć zło miłością” opisano zamordowanie w sierpniu trzech żołnierzy polskich przez chłopów pod wsią Piliki pod Bielskiem Podlaskim. Żołnierze zostali wzięci do niewoli przez czerwonoarmistów i odmówili służby w tworzącej się Polskiej Armii Czerwonej. Po ucieczce zatrzymali się u jednego z gospodarzy we wsi Piliki. Był on członkiem wiejskiego rewkomu. Wraz z dwoma innymi kompanami zamordowali żołnierzy siekierami.

Janusz Szczepański w monografii „Społeczeństwo polskie w walce z najazdem bolszewickim 1920 roku” pisze, że po odparciu Armii Czerwonej spod Warszawy w Wyszkowie Srul Rubin został skazany na śmierć za przyczynienie się do śmierci kilku polskich żołnierzy, bicie jeńców i udaremnienie ucieczki. Ostatecznie otrzymał wyrok 10 lat ciężkiego więzienia. W Różanie zostało rozstrzelanych kilkunastu żydowskich komunistów, którzy wydali burmistrza, nauczyciela i kilka innych osób w ręce bolszewików. Za wydanie w ręce czerwonoarmistów ukrywających się u niego sanitariuszek, które zostały następnie zgwałcone, rozstrzelano mieszkańca Płocka Jana Więckiewicza.

To tylko niektóre przykłady zbrodni dokonanych przez czerwonoarmistów i czerezwyczajkę podczas wojny Polski z bolszewicką Rosją. Aż dziw, że do tej pory nie powstały opracowania poświęcone temu tematowi. Dziewiętnaście lat późnej Armia Czerwona znów zaczęła mordować jeńców i cywili na ziemiach polskich, 20 lat po zbrodniach przeciwko polskim oficerom i wojskowym Stalin rozkazał zgładzić więzionych w Starobielsku, Kozielsku i Ostaszkowie.

Artykuł został opublikowany w 8/2015 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.