Polska zdradzona. Churchill nie miał wobec Polaków żadnych skrupułów

Polska zdradzona. Churchill nie miał wobec Polaków żadnych skrupułów

Dodano: 
Konferencja w Jałcie, luty 1945 r.
Konferencja w Jałcie, luty 1945 r. Źródło: Wikimedia Commons
Na konferencji w Teheranie w listopadzie 1943 r. Churchill „wymienił” Polskę na Grecję i wydał na pastwę Związku Sowieckiego. Jednocześnie wywierano nacisk na prezydenta Raczkiewicza i premiera Mikołajczyka, by pozbawili stanowiska „trudnego” Sosnkowskiego.

Michael Foedrowitz

W 1940 r., gdy Francja była już pokonana, a ostatnich żołnierzy alianckich ewakuowano z francuskich portów Wielkiej Brytanii, powstał jeden z najbardziej popularnych mitów II wojny światowej. Urodzony w Nowej Zelandii karykaturzysta David Low ujął go w swoim znanym na cały świat rysunku, przedstawiającym brytyjskiego żołnierza na angielskim brzegu, który otoczony falami sztormu wykrzykuje: „Very well, alone!”. Pod wieloma względami była to nieprawda: Wielka Brytania nie była wcale osamotniona wobec państw osi, obrazek dokumentował jednakże swoistą dwuznaczność, która charakteryzowała politykę Churchilla.

Podczas wojny Wielka Brytania miała wielkie imperium, które obejmowało sporą część lądów kuli ziemskiej, a morza nadal kontrolowane były przez brytyjską flotę. Churchill miał też europejskich sojuszników: Polacy, po klęsce, którą ponieśli w październiku 1939 r., nadal prowadzili walkę w różnych rejonach Europy, bili się na morzach i – wraz z Czechami i Francuzami – mogli zapisać na swoje konto sporą część sukcesów w bitwie powietrznej o Anglię. Największe zasługi dla Wielkiej Brytanii położyła jednak polska służba wywiadowcza. Zapewniała ona aliantom – zarówno Brytyjczykom, jak i Amerykanom – spojrzenie od wewnątrz na wydarzenia w III Rzeszy, była oczami i uszami aliantów podczas działań wojennych od Nordkapp do Algieru, od Brestu w Bretanii do Brześcia Litewskiego. Polacy przekazali Brytyjczykom łącznie 80 tys. meldunków! Nie trzeba nawet wspominać, że to polscy matematycy umożliwili złamanie szyfru niemieckiej Enigmy. Nie, Brytyjczycy nie byli osamotnieni: jeśli ktoś faktycznie walczył w II wojnie światowej „sam”, to byli to Polacy.

„Wielka Brytania nie ma przyjaciół, ma jedynie interesy”

Polityka polskiego rządu na uchodźstwie opierała się na dwóch filarach: analizie aktualnej sytuacji wojennej i rozgrywaniu karty niesprawiedliwości, które Polsce wyrządzono. Ten drugi filar, choć na pierwszy rzut oka solidny, okazał się jednak wzniesiony na ułudzie „moralnej słuszności”. Mylne było już przeświadczenie, że 3 września 1939 r. Londyn pospieszył zaatakowanej Polsce z pomocą „ze względów moralnych”, by „walczyć z nazizmem”. Sojusz z Polską był zawarty z pobudek pragmatycznych, a Wielka Brytania wypowiedziała wojnę nie tyle Hitlerowi, ale także Niemcom. Niemiecki atak na Polskę nie był przyczyną wypowiedzenia wojny, lecz jedynie stanowił do tego okazję. Polacy zapomnieli o przewrotnie dwuznacznej – i przez to diabelnie użytecznej – dewizie brytyjskiej polityki. Sformułował ją w XIX w. brytyjski premier Benjamin Disraeli: „Wielka Brytania nie ma przyjaciół, ma jedynie interesy”.

Żołnierze niemieccy na ziemi częstochowskiej w czasie kampanii wrześniowej

Także Francuzi nie dotrzymali swojego przyrzeczenia, że w razie niemieckiego ataku na Polskę rzucą swoje wojska do ataku przez Ren. Paryż miał inną koncepcję działań, powstałą w wyniku doświadczeń I wojny światowej: centralnym punktem miała być obrona, trwanie przy betonowych umocnieniach Linii Maginota. Francja nie była gotowa na wojnę zaczepną, Warszawa powinna była zdawać sobie z tego sprawę. Jak złowrogą grę prowadzili już na początku wojny zachodni alianci, pokazać można na dwóch przykładach: 24 sierpnia 1939 r. podpisano w Moskwie układ Hitler-Stalin wraz z tajnym protokołem dodatkowym dotyczącym podziału stref wpływów w Polsce pomiędzy Niemcy a ZSRS. Niemiecki dyplomata Herwarth von Bittenfeld przekazał ten dokument w tajemnicy ambasadzie amerykańskiej w Moskwie i zachodnie mocarstwa szybko się o wszystkim dowiedziały. Do Warszawy nie dotarło jednak ani z Waszyngtonu, ani z Londynu żadne ostrzeżenie. Co zaś do brytyjskich gwarancji dla Polski z marca 1939 r., to skierowane one były wyłącznie przeciwko Niemcom. Dotyczyły wprawdzie całości terytoriów polskich, nie weszły jednak w życie po ataku Armii Czerwonej na wschodnią Polskę 17 września 1939 r. – Wielka Brytania nie wypowiedziała wojny ZSRS. Doradca Churchilla ds. europejskich, sir Frank Roberts odwrócił kota ogonem, oświadczając, że gwarancje dotyczyły suwerenności Polski, a nie jej granic.

Polska musiała się z tym pogodzić, zwłaszcza że po porażce Francji i ewakuacji polskiego rządu na uchodźstwie do Londynu, Polacy zależni byli bezpośrednio i całkowicie od Zjednoczonego Królestwa. Jednak o makiawelicznej sile słów Disraeliego przyszło się Polakom przekonać w całej rozciągłości dopiero po niemieckim ataku na Związek Sowiecki 22 czerwca 1941 r. Skoro sowiecki sojusznik był gotów ponieść – i rzeczywiście poniósł – główny ciężar wojny, brytyjską racją stanu stało się, by pod żadnym pozorem nie utracić jego względów poprzez podnoszenie sprawy polskiej. Sytuacja była bardzo trudna dla wszystkich stron.

Życzenie Churchilla, by włączyć Polaków wraz z Sowietami do koalicji antyhitlerowskiej, napotkało dwie kwestie zapalne, których nie zdołano skutecznie rozwiązać do samego końca wojny: był to pobyt polskich oficerów w sowieckiej niewoli i sprawa przebiegu granic z ZSRS. Te niezwykle drażliwe punkty sprawiały, że polscy sprzymierzeńcy stawali się coraz to bardziej niewygodni dla Anglii, zwłaszcza że nie tylko Niemcy starali się skompromitować i oczernić rząd londyński, ale czynili to również Sowieci, którzy najpóźniej w kwietniu 1943 r., wraz z odkryciem grobów w Katyniu, zaczęli występować przeciwko polskim „sprzymierzeńcom” i 26 kwietnia 1943 r. zerwali z nimi stosunki dyplomatyczne.

Stalin bliższy od Sikorskiego

Sikorski uważany był za człowieka przystępnego i Churchill, w swoim własnym mniemaniu, był przyjacielem polskiego premiera. Śmierć Sikorskiego 4 lipca 1943 r. na Gibraltarze doprowadziła do nowych napięć, ponieważ Polacy zaczęli tak Moskwę, jak i Londyn uważać za możliwych sabotażystów i sprawców katastrofy. Sikorski był nie tylko premierem, ale także głównodowodzącym polskich sił zbrojnych na Zachodzie. Po jego śmierci stanowiska te zostały rozdzielone: premierem został Stanisław Mikołajczyk, a nowym głównodowodzącym gen. Kazimierz Sosnkowski. Generał należał do osób prowadzących twardą politykę i szybko naraził się Sowietom: prasa sowiecka pokazywała go jako zatwardziałego wroga ZSRS, który tylko przypadkiem trafił do obozu alianckiego i którego właściwe miejsce jest u boku Hitlera i nazistów.

Czytaj też:
Żukow – najgorszy dowódca II wojny

Z powodu brytyjskich nacisków uniemożliwiających podniesienie sprawy polskiej cierpiał również gen. Władysław Anders, który ze znajdujących się w niewoli sowieckiej polskich żołnierzy stworzył w drugiej połowie 1941 r. „polską armię na Wschodzie” i przez Persję, Irak, Transjordanię i Palestynę przeprowadził ją – wraz z licznymi cywilami, którzy zostali przez NKWD deportowani na Syberię i w inne regiony ZSRS – do Egiptu. Sowiecka propaganda szybko wzięła sobie Andersa na cel i w czasie Powstania Warszawskiego w 1944 r. oczerniała go plakatem, na którym Anders mył zakrwawione ręce nad planem Warszawy.

Po przystąpieniu Związku Sowieckiego do wojny bardzo skomplikowała się także sytuacja w polskim podziemiu. W styczniu 1942 r. utworzono PPR, która dla odciążenia Armii Czerwonej miała zacząć nękać i niszczyć niemieckie linie zaopatrzenia, które przechodziły przez Generalne Gubernatorstwo. Sikorski odmówił w Moskwie zgody na takie rozwiązanie. Oznaczałoby ono bowiem, że wyzwolenie przyjdzie do kraju zasłanego trupami. W tej sytuacji doszło do ostrego konfliktu pomiędzy siłami narodowymi i lewicowymi, które patrzyły na siebie wzajemnie z podejrzliwością.

Artykuł został opublikowany w 2/2013 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.