1 września pod Mokrą. Chwała polskiej kawalerii
  • Grzegorz JaniszewskiAutor:Grzegorz Janiszewski

1 września pod Mokrą. Chwała polskiej kawalerii

Dodano: 
Kawaleria II RP. Zdjęcie ilustracyjne. Fot: NAC, Archiwum Ilustracji IKC.
Kawaleria II RP. Zdjęcie ilustracyjne. Fot: NAC, Archiwum Ilustracji IKC. 
Niemiecka 4. Dywizja w walkach pod Mokrą straciła ponad tysiąc żołnierzy i ponad 100 pojazdów pancernych, z czego około 70 czołgów.

Starszy strzelec Zienkiewicz położył dłoń na uchwycie zamka armaty ppanc. Spojrzał przez wycięcie w tarczy pancernej. Pomalowany na szaro czołg zbliżał się szybko. Gąsienice poruszały się, wyrywając z ziemi kępy trawy i mieląc odsłoniętą ziemię. Kiedy maszyna obróciła się, wymijając jakąś nierówność terenu, wyraźnie zobaczył biały krzyż namalowany na pancerzu wieży.

- Ognia! - krzyknął mu tuż nad uchem działonowy Suski.

Rozległ się huk, armata plunęła ogniem, podskoczyła, cofając się trochę i wróciła na swoją pozycję. Kapral spojrzał jeszcze raz. Niemiecki czołg stał w miejscu, z tyłu zaczęły wydobywać się kłęby dymu. Po chwili w otwartym włazie wieży pojawiła się sylwetka człowieka, w wielkim czarnym berecie na głowie. Czołgista podniósł się na rękach opierając o właz, ale w tym samym momencie skosiła go seria z karabinu maszynowego z pobliskiego lasu. Bezwładne ciało opadło na pancerz.

Zienkiewicz oderwał wzrok od czołgu i załadował kolejny pocisk.

- Gdybyśmy mieli taki sprzęt jak Niemcy - przemknęło mu przez myśl, kiedy zamykał zamek armaty. Na dłuższe przemyślenia nie miał już czasu. Na przedpole nadjeżdżała kolejna fala nieprzyjacielskich czołgów.

Strategiczne zadania

We wrześniu 1939 r. XVI Korpus Pancerny Wehrmachtu gen. Ericha Höpnera miał do wypełnienia strategiczne zadanie. Przełamać polską obronę na styku Armii Łódź i Kraków, wbijając się klinem między Kielce i Pabianice i ruszyć dalej, przez Radomsko i Piotrków, aż na przedpola Warszawy. Na szpicy korpusu, na kierunku na północ od Kłobucka miała uderzyć jego 4 Dywizja Pancerna - jeden z najnowocześniejszych związków taktycznych Wehrmachtu. Wyszkolony w taktyce wojny błyskawicznej, liczył ponad 13 tys. żołnierzy. Do tego ponad 400 wozów pancernych i czołgów, kilkaset dział i moździerzy. Dowodził nim gen. Georg-Hans Reinhardt, wybijający się dowódca niemieckiej broni pancernej.

Czytaj też:
Polska zdradzona. Churchill nie miał wobec Polaków żadnych skrupułów

Wydawało się, że na płaskich łąkach i polach w rejonie wsi Mokra nic nie jest w stanie zatrzymać jego dywizji. Zwłaszcza polska kawaleria, wciąż wyposażona jak za czasów Napoleona w szable i lance.

Polskie dowództwo, uprzedzone doniesieniami wywiadu było świadome niemieckich planów i słabości polskiej obrony tego miejsca. Konieczne było jego wzmocnienie, najlepiej przynajmniej dywizją piechoty, urzutowaną w kilka linii obrony. Jednak wszystko, co było możliwe do wydzielenia to zaledwie jedna, Wołyńska Brygada Kawalerii wzmocniona 12 Pułkiem Ułanów Podolskich z Kresowej Brygady Kawalerii.
Już w nocy z 30 na 31 sierpnia jej pododdziały zaczęły wyładowywać się z pociągów, zajmując pozycje w pobliżu miejsca przyszłej bitwy.

Dowódca brygady - płk Julian Filipowicz - weteran Legionów i energiczny kawalerzysta z krwi i kości, nienawidzący pracy sztabowej, na papierze dysponował ponad siedmioma tysiącami ludzi. Jednak bezpośrednio do walki mógł ich skierować nieco ponad dwa tysiące, z czego i tak pięciuset musiało pilnować koni. Główną siłę artylerii, mogącą przeciwstawić się niemieckim czołgom stanowiły 22 nowoczesne armaty ppanc 37 mm, wz. 36 na licencji Boforsa i 16 „prawosławnych“ armat 75 mm wz. 1902/26. Całości dopełniał skromny dywizjon pancerny, wyposażony w 13 tankietek i 9 samochodów pancernych. Lance pozostały w taborach.

Zadanie Brygady było nie tylko militarne - zatrzymać główne natarcie niemieckich wojsk, idące ze Śląska na Warszawę i osłonić koncentrację odwodu Naczelnego Wodza, ale i polityczne. Polskie władze musiały pokazać swoim zachodnim sojusznikom, że w odróżnieniu od Czechosłowacji czy Litwy, naprawdę nie oddadzą Niemcom nawet guzika, a polskie wojsko będzie od początku walczyć na śmierć i życie, oczekując wojskowego wsparcia Francji i Wielkiej Brytanii.

Ogniowy worek

Płk Filipowicz od miejscowych przemytników wiedział, że w lasach po niemieckiej stronie granicy „stoi czołg przy czołgu“. Dobrze się na to przygotował. Pozostające w jego dyspozycji oddziały rozmieścił frontem na zachód i południowy zachód, pośrodku i w lasach wokół wielkiej, śródleśnej polany. Najkrótsza droga niemieckiego natarcia wiodła przez pozbawiony drzew przesmyk prowadzący na polanę, gdzie rozlokowany został 21. Pułk Ułanów Nadwiślańskich. Wspierał go rozmieszczony nieco z tyłu, między wsiami Mokra II i III, 2. dywizjon artylerii konnej. Żołnierze przygotowali zakryte stanowiska ogniowe dla armat. Określono cele i wstrzelano nastawy do charakterystycznych punktów, co pozwoliło na szybkie korygowanie ognia w trakcie walki. Niemcy mieli zostać wciągnięci w ogniowy worek i atakowani ze wszystkich stron. Wykorzystano każdą nierówność terenu i przeszkodę, utrudniającą ruch czołgów. Zamaskowane, niskie działka ppanc wz. 36 były prawie niewidoczne wśród wykrotów, rowów i wysokich traw. Konie, jaszcze i tabory ukryto w lesie. Prawego skrzydła, osłonięty lasem bronił 19. Pułk Ułanów Wołyńskich.

Pomnik w miejscu bitwy pod Mokrą. Fot: Frees

Na południu, również na skraju lasu rozmieścił się 4. batalion 84. Pułku Strzelców Poleskich. Od tyłu pozycję zamykała śląsko – gdyńska magistrala kolejowa, częściowo biegnąca po nasypie, pod którym przechodził wiadukt, a częściowo w wykopie. Za nią, w odwodzie stały pozostałe jednostki Brygady. Po torach przemieszczał się wspierający obrońców pociąg pancerny nr 53 „Śmiały”.

Pięć razy blitzkrieg

Niemcy przekroczyli odległą o ok. 20 km granicę z Polską pierwszego września przed piątą rano. Około ósmej, do polskich pozycji pod Mokrą dotarły tłumy przerażonych, uciekających przed atakiem polskich cywilów z okolicznych miejscowości. Zaraz za nimi jechały niemieckie czołgi, próbując przełamać polską obronę z marszu. Uderzenia wyprowadzone na południu i północy, mimo wsparcia artylerii i lotnictwa nie dały rezultatu. Niemieckie czołgi spróbowały więc ataku na wprost, przez wyrwę w lesie. Szybko jednak zostały odparte ogniem 21. puł. Niemcy stracili 4 maszyny.

Kolejne natarcie rozpoczęło się około dziesiątej. Poprzedzone zostało przygotowaniem artyleryjskim i nalotem sztukasów. Jednocześnie wyprowadzono uderzenie częścią sił 4 DPanc, próbując obejść brygadę od północy. Na głównym kierunku natarcia niemieckie czołgi z 36. pułku pancernego ruszyły wzdłuż drogi prowadzącej do wsi Mokra III. Prowadząc rozpoznanie bojem, Niemcy zorientowali się, że na północ od pozycji 21. puł, w polskiej obronie znajduje się luka. Natarcie poszło więc tamtędy, obchodząc polskie pozycje. Artylerzyści z 2. dak-u robili co mogli, żeby powstrzymać niemieckie czołgi, ale te wkrótce weszły pomiędzy pozycję 21. i 19. puł, odcinając go od reszty brygady.

Jej dowódca skierował do walki pociąg pancerny. Dotychczas ukryty w lesie „Śmiały” wjechał w formację czołgów, przekraczających właśnie tory i otworzył ogień, rozpraszając maszyny. Dodatkowo płk Filipowicz skierował tam część 12. puł i 21. dywizjonu pancernego. Niemcy, kompletnie zaskoczeni huraganowym ogniem karabinów maszynowych i dział, zaczęli się w popłochu wycofywać. Jednak ich postępy sprawiły, że 19. puł musiał wycofać się w kierunku wsi Ostrowy, żeby wraz z 11. batalionem strzelców organizować kolejną linię obrony. Niemcy nie ustępowali, tym razem atakując od położonej najbardziej na południe Mokrej III. Przebijając się przez wieś wyszli prosto na stanowiska 12. puł i 2. dak.

Pododdziały te, z pomocą pociągu pancernego ponownie odparły wroga. Pole bitwy usiane było dymiącymi niemieckimi czołgami. Jednak polska obrona była już mocno nadwyrężona. Pomiędzy płonącymi wiejskimi chałupami i stodołami kawalerzyści bronili się w pojedynczych ogniskach oporu. Wykorzystali to Niemcy, kierując na polskie pozycje potężną nawałę artyleryjską, a około dwunastej w południe ponad 80 czołgów z 35. ppanc. Wozy przeszły przez przesmyk między lasami likwidując gniazda obrony 21. puł i ruszyły w kierunku pozycji 12. puł i 2. dak w Mokrej II i III. Ogniem broni maszynowej zdziesiątkowały załogi polskich armat i zaczęły spychać przeciwnika do linii kolejowej, stanowiącej główną rubież obrony. Polscy kawalerzyści dopiero tam zdołali ustabilizować linię obrony. Teraz impet natarcia Niemców słabł, w miarę niszczenia czołgów. W końcu, nie mogąc sobie poradzić z polskimi armatami, znowu się wycofali.

Czołg PzKpfw IV z 4 Dywizji Pancernej (Rosja, 1944) Fot. Bundesarchiv, Bild 101I-090-3914-29A / Etzhold / CC-BY-SA 3.0

Pół dnia walk nie przyniosło rozstrzygnięcia, za to wstrzymało marsz 4. Dywizji i uniemożliwiło realizację strategicznych zadań całego XVI korpusu. Pod znakiem zapytania stawała reputacja gen. Reinhardta jako śmiałego dowódcy. Około piętnastej do walki rzucone zostało ponownie lotnictwo, a ziemia zatrzęsła się od artyleryjskich pocisków, spadających na polskie pozycje. Po tym przygotowaniu Niemcy ruszyli na całej linii polskiej obrony połączonymi siłami 35. i 36. ppanc. Na północy przedzierali się przez las. W końcu przekroczyli tam tory kolejowe i wyszli na tyły polskiej obrony w okolicy Izbisk. Sytuację uratowały pociągi pancerne. Do „Śmiałego” dołączył teraz pociąg nr 52 „Piłsudczyk”, patrolujący umocniony rejon Warty i Widawki. Oba zaatakowały Niemców w trakcie przerwy na tankowanie paliwa. Wybuchy cystern i wozów z amunicją spowodowały panikę przeciwnika, który rzucił się do ucieczki. Kilka czołgów zniszczyła też granatami grupa wypadowa z pociągu nr 53.

Na środkowym odcinku obrony, około 80 czołgów wspieranych piechotą 12. pułku grenadierów i 12. pp z 31 Dywizji Piechoty, również przedarło się do torów. Polakom zaczęło brakować amunicji do armat. Dwie baterie 2. dak-u wycofały się za tory. Płk Filipowicz wprowadził do walki ostatnie siły jakie miał. Przeciwko niemieckim czołgom Panzer I, II i IV rzucił tankietki TKS i samochody pancerne wz. 34, które szybko zaczęły ulegać Niemcom. Ponosząc straty zdezorganizowały jednak niemiecki szyk, powstrzymując impet natarcia. Kontratak żołnierzy z 2. Pułku Strzelców Konnych odrzucił Niemców. Ostatnie, desperackie natarcie w kierunku wiaduktu kolejowego podjął mocno przetrzebiony 35. ppanc, jednak po siedemnastej zostało ono odparte. Szóstego ataku Niemcy nie próbowali.

Nocą gen. Reinhardt zameldował dowódcy korpusu, że napotkał główną linię obrony Polaków, której nie mógł przełamać. 4. Dywizja w walkach pod Mokrą straciła ponad tysiąc żołnierzy i ponad 100 pojazdów pancernych, z czego około 70 czołgów. Przez dwa dni odtwarzała zdolność do działań ofensywnych. Straty polskie wyniosły około 500 żołnierzy i 300 koni.

Gorzkie zwycięstwo

Bitwa pod Mokrą nie mogła powstrzymać pancernego walca Wehrmachtu, wdzierającego się w granice Polski. Jednak wyszkolony polski żołnierz, dobrze wyposażony i pod odpowiednim dowództwem, dokonywał cudów waleczności, nie ustępując liczniejszym, uzbrojonym po zęby i ćwiczonym do wojny błyskawicznej Niemcom. Co innego najwyżsi dowódcy. Marszałek Śmigły-Rydz w obliczu sukcesów niemieckich oddziałów pancernych, w instrukcji wydanej 9 września zarzucił swoim żołnierzom „w wielu wypadkach skandaliczną wprost nieudolność, brak zdecydowania, odwagi, uporu i pomysłowości przy zwalczaniu czołgów i samochodów pancernych przeciwnika”.

Jednocześnie zalecał walczącym o przetrwanie oddziałom obsadzanie terenów niedogodnych dla czołgów,organizowanie zasadzek minowych przez żołnierzy w ubraniach cywilnych, obrzucanie czołgów butelkami z benzyną i palenie lasów razem z oddziałami pancernymi wroga. Rozkaz do większości polskich jednostek nie dotarł. Marszałek w obawie przed wykryciem jego stanowiska dowodzenia, zakazał rozwijania masztów łączności radiowej.