Dzieje Polski końca lat 60. XX w. to epoka mocno zmistyfikowana. Jeśli historię piszą zwycięzcy, to w tym przypadku napisali ją dysydenci systemu komunistycznego – naprawiacze realnego socjalizmu, którzy w Marcu ’68 zbuntowali się przeciw reżimowi PRL, a potem część z nich – już jako zwolennicy modelu zachodniej liberalnej demokracji – odegrała istotną, polityczną i intelektualną rolę w procesie polskiej transformacji ustrojowej. Chodzi o tzw. komandosów. Czołowymi postaciami tego środowiska w roku 1968 byli Adam Michnik i Henryk Szlajfer. Można powiedzieć, że w opowieści serwowanej w tym kręgu pobrzmiewała słynna fraza: „Jest ONR-u spadkobiercą Partia” z wydanego w Paryżu w roku 1957 poematu „Traktat poetycki” Czesława Miłosza. Słowa te da się zinterpretować tak, że w PZPR nad szlachetnymi lewicowymi ideałami (które – dopowiedzmy – w latach 50. np. wdrażał w ramach Hufca Walterowskiego Jacek Kuroń) ostatecznie górę wzięły nacjonalizm i zamordyzm (stąd przywołanie skrótu nazwy Obozu Narodowo-Radykalnego – organizacji zdelegalizowanej w roku 1934 przez władze sanacyjne za stosowanie przemocy, a będącej w oczach nadwiślańskich progresistów emanacją polskiego faszyzmu).
Antyprawicowa polityka historyczna
Obraz wydarzeń końca lat 60. jest więc naznaczony perspektywą środowiska, które miało swoje sympatie i idiosynkrazje. W roli szwarccharakteru obsadziło ono tzw. partyzantów – działającą w łonie PZPR nieformalną grupę pod przywództwem Mieczysława Moczara. Polityk ten w latach 1964–1968 był ministrem spraw wewnętrznych. I właśnie jego grupie poświęcił swoją książkę Paweł Machcewicz. „Narodowy komunizm po polsku. »Partyzanci« Moczara” to w dużym stopniu świadectwo tego, jak ludzie pokroju autora tej pozycji – czyli mentalnie ukształtowani przez aksjologię bliską etosowi „komandosów” – patrzą na PRL.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.