Upodobanie do płci pięknej odziedziczył po ojcu. Piekarz Franciszek Kiepura pod względem wierności małżeńskiej przypominał bowiem marynarza. Tak jak na rasowego wilka morskiego w każdym porcie czekała dziewczyna, tak na ojca śpiewaka w każdym młynie czekała urodziwa młynareczka… Z tego powodu życie domowe obfitowało w różne zawirowania, a dopiero międzynarodowy sukces syna spowodował ostateczne pogodzenie się jego rodziców.
Brunetki, blondynki…
Tenor nigdy nie narzekał na brak powodzenia u kobiet. Zamożny, przystojny, obdarzony nieprawdopodobnym głosem, sprawiał wrażenie człowieka bardzo pewnego siebie. Powodzeniu u kobiet nie zaszkodziło to, że był dość niski (zawsze używał butów z podwyższonym obcasem) i wcześnie zaczął łysieć. Przyzwyczajony do damskich hołdów, pisał ironicznie do przyjaciela, że „wszystkie panny z otwartymi rękoma i… rozwartymi nóżkami” czekają na niego. Miał dziesiątki okazji i chętnie z nich korzystał. Inna sprawa, że uwielbienie pań czasami było niebezpieczne. W Budapeszcie w trakcie koncertu jedna z wielbicielek dostała się na scenę i ugryzła go w łydkę.
Kiepura przyznawał, że lubi towarzystwo kobiet, „bez względu jakiego rodzaju”, co oznaczało, że nie był raczej wybredny. Znajomym tłumaczył, że przy swoim trybie życia nie ma możliwości stabilizacji uczuciowej, a ożenić się może wyłącznie z Polką. (...)
Kiepura prowadził życie radosnego playboya do czasu, aż trafił na właściwą kobietę. Marta Eggerth była węgierską Żydówką, początkującą aktorką. Otrzymała angaż do niemieckiej wersji jednego z filmów z Kiepurą – „Dla Ciebie śpiewam”. „Byłam zakochana w Kiepurze – wspominała Marta – zanim go poznałam. Zobaczyłam go po raz pierwszy, kiedy przyjechał do Budapesztu. Śpiewał wówczas partię Kalafa w »Turandot« Pucciniego. Śpiewał wspaniale i odniósł ogromny sukces. Nie pamiętam, który był to rok, ale Jan już wtedy cieszył się ogromną sławą. Poznałam go jednak dopiero w 1934 roku w Berlinie, podczas realizacji filmu »Dla Ciebie śpiewam«. […] Zdjęcia rozpoczęliśmy po Nowym Roku. Słynny tenor w wolnych chwilach stale był otoczony tłumem wielbicielek, z którymi rozmawiał w różnych językach. Po niemiecku, angielsku, po polsku, włosku i francusku. Mnie, niestety, zupełnie nie dostrzegał. Powiedział nawet, że skoro przyszedł z Opery Wiedeńskiej i La Scali, nie będzie śpiewał w duecie z tą małą Martą Eggerth. Z tą »małą!«. Byłam wściekła na niego, tym bardziej że wyraźnie faworyzował Danielle Darrieux [aktorkę grającą we francuskiej wersji filmu – przyp. S.K.]. A moja matka na to: »Jesteś po prostu w nim zakochana«. Oczywiście, że byłam zakochana i zazdrosna […]”.
Kiepura zachowywał się jak wytrawny uwodziciel. Któregoś wieczoru, odprowadzając Martę do domu, wykupił od stojącej na ulicy kwiaciarki wszystkie kwiaty i podarował je dziewczynie. A potem cynicznie stwierdził, że zrobił to tylko dlatego, iż „żal mu było tej starej kobiety, która do późnej nocy nie sprzedała towaru”. Tłumaczył zakochanej w nim Marcie, że nie może się z nią ożenić, ponieważ nie jest Polką, farbuje włosy i jest aktorką. Dziewczyna miała jednak gotową odpowiedź.
(...)
Jak brzmiała riposta Marty i jak potoczyły się ich dalsze losy? Cały artykuł w najnowszym numerze „Historii Do Rzeczy”!
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.