Wielki spór o II RP. Federacja czy inkorporacja?

Wielki spór o II RP. Federacja czy inkorporacja?

Dodano: 

Tak, Piłsudski planował stworzyć mocarstwo sięgające od morza do morza. „Nasze optimum – pisał w poufnej notatce polski dyplomata Roman Knoll – to Rosja zbliżona do wielkorosyjskich granic etnograficznych, zepchnięta z mocarstwowego stanowiska, dość jednak niebezpieczna dla narodów fińskiego, estońskiego, łotewskiego, litewskiego, białoruskiego i ukraińskiego, żeby narody te szukały w Polsce oparcia i opieki”.

Trudno sobie wyobrazić polskiego patriotę, którego nie porywałaby ta wizja. Olbrzymia, rozpętana przez opozycję kampania przeciwko koncepcji federacyjnej była oparta na nieprawdzie. Narodowcy zarzucali Naczelnikowi Państwa, że przelewa polską krew, realizując romantyczną, altruistyczną koncepcję wyzwalania obcych narodów. Że próbuje zbawić świat i walczy w imię obcych interesów. W rzeczywistości celem idei federacyjnej było uczynienie Polski wielką. „Nazywam Piłsudskiego ofensywą polityki polskiej – pisał Stanisław Cat-Mackiewicz – Dmowskiego – defensywą. Dmowski był przede wszystkim obrońcą stanu posiadania. Dlatego dbał głównie o zwartość sił narodowych, o usunięcie z terytorium narodowego elementów obcych. Piłsudski to zagon kawalerii obejmujący duże terytorium, Dmowski to forteca zabezpieczająca stan posiadania”.

Z perspektywy czasu wydaje się, że korzystniejszą formułą dla Polski była federacja niż inkorporacja. Oczywiście koncepcja Piłsudskiego miała sporo słabych punktów. Przede wszystkim rozwiązania federacyjnego nie życzyła sobie większość Polaków. Panem polskich pojęć był już bowiem wówczas Roman Dmowski. Również młodsi bracia endeków – nacjonaliści litewscy i ukraińscy – nie życzyli sobie takiego rozwiązania. W koncepcji Piłsudskiego widzieli zagrożenie polską dominacją. Najłatwiej dogadać się można było z nastawionymi przychylnie do idei Rzeczypospolitej Białorusinami. Z olbrzymim wysiłkiem Piłsudskiemu udało się również wypracować kompromis z reprezentowanymi przez Symona Petlurę Ukraińcami znad Dniepru.

Czytaj też:
Polacy kontra Sowieci. Tajna wojna wywiadów

Szowiniści litewscy i Ukraińcy z Galicji dyszeli jednak tak wielką nienawiścią do Polski, że z tym towarzystwem o żadnym polubownym rozwiązaniu mowy być nie mogło. Niestety, ostatecznie Piłsudskiemu zabrakło konsekwencji i determinacji, by swoją wielką koncepcję zrealizować.

Klęska Piłsudskiego

Jak wyglądała mocarstwowa polityka Piłsudskiego w praktyce? W kwietniu 1919 r. wojska polskie wyzwoliły Wilno, a Naczelnik Państwa wydał piękną odezwę do mieszkańców Wielkiego Księstwa Litewskiego zapowiadającą prawo do samostanowienia tego kraju. Kilka miesięcy później – w sierpniu 1919 r. – udało się zająć Mińsk. Z kolei w kwietniu 1920 r. Piłsudski zawarł tajny układ z przywódcą Ukraińskiej Republiki Ludowej Symonem Petlurą. W efekcie w maju 1920 r. polskie i ukraińskie wojska wkroczyły do Kijowa. Wydawało się wówczas, że realizacja idei federacyjnej znajduje się w zasięgu ręki. Pod kontrolą Polaków znajdowały się stolice Litwy, Białorusi i Ukrainy. Niestety, wkrótce bolszewicy przystąpili do wielkiej ofensywy i w sierpniu 1920 r. znaleźli się pod Warszawą. Był to dla Piłsudskiego olbrzymi szok i niezwykle poważny cios. Na szczęście Polacy odparli czerwonego najeźdźcę. Odbili Wilno, Mińsk i w październiku 1920 r. – po słynnym zagonie kawaleryjskim na Korosteń – ponownie stanęli u wrót Kijowa. Stworzenie federacji znowu stało się możliwe. Szczególnie że bolszewicka armia została rozłożona na łopatki i tym razem Lenin z Trockim nie byli w stanie tego powstrzymać. Piłsudski jednak jesienią 1920 r. zarzucił swój wielki projekt. Zrezygnował z federacyjnego marzenia. Sowiecka ofensywa zszarpała jego nerwy, był zmęczony olbrzymim oporem społecznym, z jakim spotykały się jego plany. A poza tym obawiał się, że dalsza polska ofensywa doprowadzi do upadku bolszewików i restauracji białej Rosji. Tej ostatniej Piłsudski obawiał się zaś dużo bardziej niż Rosji czerwonej.

Według legendy marsz Wojska Polskiego powstrzymali politycy sejmowi wysłani do Rygi na negocjacje pokojowe z bolszewikami. To kierowana przez narodowca Stanisława Grabskiego delegacja miała storpedować federacyjny plan Naczelnika Państwa. To tylko część prawdy. Delegaci rzeczywiście odegrali w Rydze złowrogą rolę. Między innymi postanowili wydać na pastwę bolszewików ziemie już wyzwolone przez Wojsko Polskie! Chociaż pobici bolszewicy gotowi byli pogodzić się z utratą Mińska, to polscy dyplomaci uznali, że polskie oddziały muszą się z niego wycofać. „Nie mogłem nie zdawać sobie sprawy – wspominał Grabski – że Polska, w której nie było co najmniej 65 procent Polaków, albo nie będzie miała polityki prawdziwie polskiej, albo też będzie musiała narzucać ją połowie swojej ludności policyjną przemocą. Ustalając wschodnią granicę naszą o kilkadziesiąt kilometrów na wschód od Mińska, utworzylibyśmy państwo z co najwyżej 60 procent polskiej ludności. Gdy argumenty te przedstawiłem innym członkom delegacji, uznali oni również, że wbrew wszelkim względom uczuciowym trzeba zrezygnować z włączenia ziemi mińskiej do Polski. I tak też zdecydowała większość naszej delegacji”.

Czytaj też:
Piłsudski i walka o wolną Ukrainę

Tak, to nie pomyłka. Polscy delegaci dobrowolnie zrezygnowali z części przedrozbiorowej Rzeczypospolitej! I wydali licznych Polaków z Mińska oraz okolic na pastwę czerwonych katów Czeka. Piłsudski – mimo że miał takie możliwości – nie zrobił nic, by powstrzymać Grabskiego i jego kolegów. Dlaczego? Ponieważ wyprawa kijowska była ostatnią próbą realizacji koncepcji federacyjnej, czego Naczelnik Państwa od początku nie ukrywał. „Postawiłem na kartę – mówił gen. Antoniemu Listowskiemu przed wydaniem rozkazu o marszu na Kijów – gram ostatnią stawkę, żeby coś zrobić na przyszłość dla Polski. Choć takim sposobem osłabić możliwość przyszłej potężnej Rosji. Ale w tym sęk, czy ta Ukraina powstanie, czy ma dostatecznie sił i ludzi, żeby się stworzyć i zorganizować. Petlura tu nie odgrywa żadnej roli – jest narzędziem, nic więcej. A jeżeli nic się nie uda zrobić, pozostawimy ten chaos własnym losom. Niech się burzy, trawi i wyniszcza, osłabia, zjada… w takim stanie nie będzie też nam groźnym przez długie lata! A dalej… przyszłość wskaże!”. Wszystko wskazuje na to, że Naczelnik Państwa – dla którego klęska na Ukrainie była szokiem – zdecydował wówczas, iż „plan duży” spalił na panewce i należy wdrożyć „plan mały”.

Tym planem małym było zaś machnięcie ręką i przystanie na koncepcję inkorporacyjną Dmowskiego. „Po bitwie sierpniowej – pisał Stanisław Cat-Mackiewicz – armia polska odniosła szereg sukcesów, wypędzając bolszewików z obszarów wschodnich. Czy mogła iść dalej? Faktem jest, że Piłsudski czuł się zwyciężony przez opinię publiczną, że sejm był przeciwny dalszej wojnie, że opinia polska powszechnie bała się nowej wyprawy kijowskiej, że w dalszej wojnie z bolszewikami nie mógł Piłsudski liczyć nawet na poparcie lewicy, która by mu go na pewno odmówiła. Piłsudski miał teraz pozycję wobec narodu przypominającą do pewnego stopnia niektóre chwile z panowania Władysława IV. Ustąpił”.

Tak, niestety Piłsudski ustąpił. W efekcie na mocy podpisanego w 1921 r. traktatu ryskiego – formalnie kończącego wojnę z bolszewikami – powstała Polska zgodna z koncepcjami Dmowskiego. Plan federacji zarzucono, Polska odrodziła się jako państwo narodowe. W jej granicach znalazło się jednak 1,5 mln Białorusinów oraz 4 mln Ukraińców. Endeckie marzenia o przymusowym spolonizowaniu tych ludzi były śmieszną mrzonką. Stało się odwrotnie. Rzesze Ukraińców, którzy w narodowej Polsce czuli się obywatelami drugiej kategorii, były nastawione wrogo do państwa. W efekcie tzw. problem mniejszości stał się najpoważniejszym problemem II RP. Jątrzącą raną, która destabilizowała państwo. Tak, przyczyn wielu katastrof, które spadły na Polskę w trakcie II wojny światowej, należy doszukiwać się w latach 1918–1921. „Ja przegrałem życie – mówił Piłsudski – nie udało mi się stworzyć federacji, z którą Europa musiałaby się liczyć”. Wraz z Piłsudskim przegrała Polska.

© ℗ Wszelkie prawa zastrzeżone

Artykuł został opublikowany w 11/2018 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.