Zamiast walczyć, szli robić kolację. Oto dlaczego mocarstwo poniosło klęskę
  • Grzegorz JaniszewskiAutor:Grzegorz Janiszewski

Zamiast walczyć, szli robić kolację. Oto dlaczego mocarstwo poniosło klęskę

Dodano: 
Francuscy żołnierze w czasie wojny francusko-pruskiej
Francuscy żołnierze w czasie wojny francusko-pruskiej Źródło: Wikimedia Commons
Morale po stronie Francuzów było fatalne. Już w czasie wojny żołnierze masowo porzucali nielubiane skórzane czaka, domagając się płóciennych kepi, w których wyglądali bardziej szykownie. W czasie bitwy pod Gravelotte z wielu kompanii w środku bitwy wydzielono po jednej piątej żołnierzy, żeby... przygotować kolację dla reszty.

Kiedy spogląda się na francuskie i niemieckie zdjęcia i pocztówki z lat sześćdziesiątych XIX w., często rzuca się w oczy jedna różnica. Francuzi beztrosko siedzą wokół stołów, albo chociaż na kraciastym kocu rozłożonym na trawie, ze szklaneczką wina w dłoni. Nonszalancko ubrani, pewni siebie uśmiechają się pod nosem. Prusacy stoją wyprostowani, prawie na baczność z wyszczotkowanymi wąsami, jakby właśnie czekali na mający nadejść atak.

Podobnie było ze starciem, które przesądziło o zjednoczeniu Niemiec i kształcie całej Europy na następne kilkadziesiąt lat. Napoleon III pewny przewagi swojej zawodowej armii i jej nowoczesnego uzbrojenia parł do wojny. Bał się nie tylko zagrożenia ze strony Prus. Francja miała poważne problemy wewnętrzne, związane z legitymizacją władzy cesarza i kierunkiem, w jakim miało podążać państwo. Wygrana wojna miała wzmocnić jego władzę. Dla jak zwykle bezwzględnego i cynicznego Bismarcka miała być środkiem, który poprowadzi Niemcy do zjednoczenia i uczyni je światową potęgą.

Obie strony były przekonane o swojej przewadze i o tym, że nadchodzący konflikt będzie krótką, łatwą do wygrania wojną, w której przeciwnik zostanie całkowicie pokonany. Utwierdzały ich w tym dotychczasowe wydarzenia. Francuzi z sukcesami uczestniczyli w europejskich wojnach – Krymskiej i z Austrią, duże doświadczenie bojowe francuska armia zdobyła też podczas interwencji w Meksyku. Napoleonowi III wydawało się, że będzie znowu rozdawał karty w Europie.

Prusacy im nie ustępowali. Chociaż wynik wojny z Danią w 1864 r. był łatwy do przewidzenia, to już pokonanie Austrii i mniejszych państw niemieckich w 1866 r. było majstersztykiem sztuki wojennej.

Francuzi mieli dużą przewagę w broni palnej. Ich Chassepoty były zdecydowanie lepsze od przestarzałych już pruskich iglicówek Dreyse’go. Posiadali też poprzedniczki karabinów maszynowych – mitraliezy, wyrzucające na przeciwnika grad pocisków. Prusacy natomiast mieli przewagę w artylerii – odtylcowe, stalowe działa produkcji Kruppa.

Czytaj też:
Bitwa pod Tannenbergiem - odwet za Grunwald?

Prusacy mieli też lepszą taktykę. Ich kawaleria była ciągle w ruchu, nieustannie tropiąc przeciwnika i rozpoznając przedpole. Doskonały był pruski system uzupełniania rezerw, ich szkolenia i zaopatrzenia. Rezerwiści - w większości prości rolnicy albo robotnicy - byli dobrze wyszkoleni i bez problemów obejmowali swoje funkcje w armii czynnej. Rezerwiści, sprzęt, wyposażenie i prowiant, dzięki rozbudowanej niemieckiej sieci kolejowej i precyzyjnym planom mobilizacyjnym docierali na czas do swoich jednostek. Francuzi wierzyli w siłę swojej zawodowej armii, ale wiedzieli również, że liczebnie nie sprosta ona zmobilizowanym Prusakom. Dlatego od lat prowadzili nieudane eksperymenty z mobilizacją rezerw. Po rozpoczęciu wojny przyniosło to opłakane skutki.

Francuską armię na wszystkich szczeblach toczyła choroba niemożności i beznadziei. Szeregowi – grognards, jak ich nazywano, byli prawdziwymi zrzędami. Podczas ćwiczeń w koszarach głośno rozmawiali, robili sobie przerwy bez rozkazu i komentowali wydawane rozkazy. Oficerów częściej można było spotkać w kawiarniach niż na placu ćwiczeń. Poważnym problemem był alkohol, którym duża część żołnierzy witała i żegnała każdy dzień. Codziennością były problemy z dyscypliną. Jako tako wychodziła im obrona przy użyciu lepszych karabinów. Jednak niewyszkoleni żołnierze i dowódcy nie potrafili skutecznie odpowiadać na skomplikowane niemieckie manewry łączące działania kawalerii, piechoty i artylerii. Fatalne było morale. Już w czasie wojny żołnierze masowo porzucali nielubiane skórzane czaka, domagając się płóciennych kepi, w których wyglądali bardziej szykownie. W czasie bitwy pod Gravelotte z wielu kompanii w środku bitwy wydzielono po jednej piątej żołnierzy, żeby przygotować kolację dla reszty. Pod Mars-la-Tour na rozkaz do ataku żołnierze zaczęli głośno krzyczeć „En avant”, jednak żaden z nich nawet nie ruszył z miejsca.

Nie lepiej było na wyższych szczeblach dowodzenia. W zasadzie żaden dowódca korpusu czy dywizji nie wykazał niezbędnej inicjatywy. Zasadą było zamykanie się na wybranych wcześniej pozycjach obronnych – position magnifique - albo w twierdzach, i bierne czekanie na przeciwnika. Najważniejsze wojskowe decyzje u Prusaków podejmował wielki sztab generalny Moltkego. U Francuzów - cesarzowa Eugenia pełniąca funkcję regentki, albo jej faworyci. Napoleon III przekonany o swoich zdolnościach wojskowych, mimo zaawansowanej kamicy nerkowej pociągnął dowodzić w polu.