Z biegiem czasu coraz bardziej izolujący się od społeczeństwa sułtani ulegali podszeptom muftich, eunuchów, służących a nawet golibrodów. Ciągłość władzy zapewniały zaś sprawnie działające kancelarie i sądy. Był to więc w istocie ustrój będący zlepkiem elementów struktury plemiennej, islamskiego prawodawstwa i zwyczajów oraz instytucji przejętych z Europy Zachodniej i Bizancjum.
System działał, dopóki nie napotkał barier nie do pokonania. Potęga państwa mogła być utrzymana jedynie dzięki ciągłym podbojom, zapewniającym dopływ dóbr do nieefektywnej gospodarki i awans społeczny w klanowym społeczeństwie. Rzemieślnicy z Europy produkowali
dla Osmanów działa czy okręty, opłacani pieniędzmi z podatków, bezlitośnie ściąganych z poddanych i łupami wojennymi. Wzięci w jasyr chrześcijanie zasilali szeregi janczarów albo niewolników dostarczając żołnierzy i taniej siły roboczej. Jednak skostniały ustrój nie był w stanie dorównać rozwijającym się coraz szybciej państwom Europy Zachodniej. Turcy ze swoją tradycyjną jazdą nie byli w stanie mierzyć się z europejską zaciężną piechotą, masowo wyposażoną w broń palną. Podobnie było na morzu. Sułtańskie próby administracyjnego nakazywania modernizacji oczywiście paliły na panewce. Z kolei brak nowych podbojów powodował kurczenie się dochodów, przede wszystkim właśnie na modernizację.
Europejczycy wygrali kilkusetletnią wojnę z islamem, bo postawili na rozwiązania wolnościowe, sprzyjające tworzeniu efektywnych i mających pozytywny modernizacyjny potencjał stosunków społecznych. Trudno też nie doceniać roli, jaką w tym procesie odgrywało silne zakorzenienie w chrześcijaństwie. Turcja w końcu stała się „chorym człowiekiem Europy”, przegrywając kolejne wojny i ustępując nawet ciemiężonym przez wieki narodom bałkańskim.
Dzisiaj, po - zdaje się - zakończonym eksperymencie z totalną europeizacją tureckiego państwa, do głosu dochodzą neoosmanie, z chęcią patrząc na ponowne objęcie przywództwa w islamie. Ten z kolei - w laicyzującym się ponoć świecie - ma się zaskakująco dobrze. Tymczasem dzisiaj to Europa coraz bardziej przypomina chorego człowieka, nieskutecznie leczonego przez zideologizowanych doradców, przypominających nieraz sułtańskich golibrodów. Czas pokaże, kto wyjdzie z tej rywalizacji zwycięsko.
Colin Imber "Imperium Osmańskie 1300 – 1650". Wydawnictwo Astra 2018