Do czasów nam współczesnych widzimy polskich władców przede wszystkim tak, jak ich nam przedstawił Jan Matejko w swoim „Poczcie królów Polskich”. Czasami porównuje się rangę tego dzieła do jego monumentalnych obrazów ukazujących najważniejsze momenty z historii naszego kraju.
Jan Matejko swój „Poczet królów i książąt polskich” stworzył w latach 1890-1892. Są to rysunki czarno-białe wykonane ołówkiem na papierze. Rysował naszych władców i na bieżąco prace te wysyłał do Wiednia, bowiem zamówienie takie złożył tamtejszy księgarz Moritz Perles. Sekretarz Mistrza zapisał wówczas: „W ogóle więc rzec można, że w rysunkach królów Matejki, wszelkie szczegóły, czy rysów twarzy, czy stroju, czy innych oznak, mają swe historyczne znaczenie, a nic dowolnego, coby nie miało spójni z samą osobą, nie spotyka się wcale”.
Niemniej była to wizja owych postaci, ale oparta na rzetelnych, „podanych przez historię rysów duszy”, do których Mistrz Jan domalował rysy twarzy. Jako że interesuje nas tutaj postać Kazimierza III Wielkiego, możemy przepuszczać, że wizerunek tego „króla chłopów”, jak często mówiono o tym władcy, jest bodaj najbardziej prawdopodobny ze wszystkich Piastów. Skąd takie przypuszczenie?
Setną Rocznicę Odzyskania przez Polskę Niepodległości postanowiłem spędzić w Krakowie. W przeddzień Święta udałem się do Domu Jana Matejki, pierwszego muzeum biograficznego powstałego w Polsce, mieszczącego się przy ul. Floriańskiej. Tam, pośród dziesiątków eksponatów znajduje się w sumie mały, niepozorny obraz, prawie nie rzucający się w oczy, o ograniczonej kolorystyce do sepii, ugrów, prawie że monochromatyczny. Eksponowany gdzieś na bocznej ścianie zapewne wielu z publiczności może umknąć uwadze, zważywszy na inne prezentowane tam dzieła, które wzrok od razu przyciągają. Mowa tutaj o obrazie "Wnętrze grobu Kazimierza Wielkiego".
Czytaj też:
Okrutny mord na polskim królu
Znałem ten obraz już wcześniej i historię jego powstania, gdyż nie pierwszy raz odwiedziłem dom Mistrza. Dlaczego więc o tym wszystkim wspominam? Otóż tego dnia postanowiłem skreślić kilka słów o tym malowidle, które dzisiaj są tutaj publikowane. W dzień Święta Niepodległości udałem się do katedry wawelskiej, aby dokładnie przyjrzeć się grobowcu Kazimierza Wielkiego, a szczególnie rzeźbionej głowie króla. Niestety, trwała właśnie konserwacja sarkofagu największego, jak wielu uważa, z naszych władców i cały grobowiec był zasłonięty. Ile razy od śmierci króla sarkofag ten był remontowany tego nie dociekałem, gdyż na potrzeby tego szkicu liczy się tylko jedna data, a mianowicie 14 czerwca 1869 rok. Wówczas zapewne także był niedostępny dla postronnych osób, gdyż już od miesiąca trwały przy nim prace remontowe.
Tego dnia, po wcześniejszym zdjęciu płyt marmurowych, jakiś pracownik uderzył młotem w ścianę, do której były płyty przymocowane, czy to niechcący, czy dla sprawdzenia trwałości betonu i do razu powstał w niej otwór. Robotnicy zajrzeli do wnętrza i ze zdumieniem oraz strachem dojrzeli, że znajdują się tam szczątki ludzkie. Dotychczas uważano bowiem, że w grobowcu tym król nie został pochowany, ale gdzieś pod posadzką katedry, a nagrobek jest tzw. cenotafem. Sarkofag bowiem wykonano około rok po śmierci Kazimierza III, z fundacji Ludwika Węgierskiego i jego matki Elżbiety, a siostry polskiego monarchy. Otwór od razu zamurowano i o fakcie tym powiadomiono władze kościelne katedry. Następnego dnia zacne grono osób duchownych i świeckich zdecydowało, że nie godzi się, aby szczątki króla leżały na podłodze i zdecydowano się złożyć je do nowej trumny. Pośród osób obecnych przy otwarciu grobowca był także Jan Matejko. Wykonuje natychmiast szkice, w tym czaszki króla, a później już w pracowni tworzy obraz, który ukazuje moment otwarcia grobowca.
Obraz przedstawia wnętrze grobu od środka i jak pisze M. Szypowska był „malowany z perspektywy wnętrza królewskiego sarkofagu, oglądany jakby widzeniem królewskiego ducha, który z ciemności grobu patrzy na swój rozsypany kościec i ukoronowaną czaszkę”....
Na pierwszym planie obrazu widzimy właśnie czaszkę króla w koronie, która przez tyle wieków nadal tkwiła na jego głowie. W otworze ściany artysta ukazuje głowę jakiegoś chłopca zerkającego do wnętrza i trzymającego w ręku pochodnię oświetlającą środek grobu. Niektórzy badacze uważają, że nadał on temu chłopcu rysy własnej twarzy. Pisze o tym dziele malarskim J.M. Michałowski w jednej z wielu biografii Matejki: „Wnętrze grobowca Kazimierza Wielkiego to obraz po reportersku niemal dokumentujący wydarzenie, w którym artysta uczestniczył, bo choć nie było go w momencie dostrzeżenia otworu prowadzącego do wnętrza grobowca, to znalazł się tam niebawem, zaproszony wraz z kilkoma innymi osobami”.
Te „kilka osób” to przede wszystkim uczeni z różnych dziedzin, profesorowie UJ. Z grobowca musiano wydobyć przecież kości króla do ponownego pochówku. Zostały one następnie zbadane i z tych oględzin sporządzono protokół. Zapisano w nim m.in.:
„...Kości następujące znaleziono: głowa całkowita wraz z szczęka górną i dolną, w której wszystkie zęby znajdują się - chrząstka tarczykowa krtani skostniała. Kręgów 21 (brak 3) - żeber 23 (brak 1) - łopatki, obojczyk i mostek z chrząstką mieczykową - odnogi górne - (brak 7 kości korzenia rąk, a 20 kości śródręcza i palców) - kości biodrowe z kością kuprową - odnogi dolne, z tych kość udowa lewa zupełnie spróchniała i pokruszona...".
Badania te potwierdziły, to co zapisano w kronikach – monarcha podczas polowania spadł z konia i odniósł ciężka ranę w lewą goleń, która już się nie zagoiła, co doprowadziło do jego śmierci. Dodajmy jeszcze, że Mistrz Jan odrysował wówczas wiernie znajdujące się w grobowcu insygnia królewskie oraz ostrogi. Ich kopie później wykonane wg tych szkiców możemy oglądać obecnie w Domu Jana Matejki. W muzeum tym przyjrzymy się także zachowanym do dzisiaj szkicom czaszki ostatniego Piasta rysowanych ołówkiem. Niektórzy uważają, że dzięki nim Matejko stworzył najbardziej prawdopodobny portret Kazimierza Wielkiego umieszczony w jego „Poczcie królów polskich”. We wstępie do tego dzieła Mistrza Jana pisał J. Gintel „Domalował mianowicie na wiernie skopiowanym czerepie skórę i zaznaczył zarost, o istnieniu którego wiedział z przekazów historycznych. Tak został stworzony możliwie najwierniejszy wizerunek monarchy”...
Jednak nie wszyscy badacze są tego zdania, bowiem żadne z zachowanych do dzisiaj wyobrażeń twarzy króla nie było tworzone z natury. Cytowany wcześniej J.M. Michałowski uważa, że w swoim „Poczcie” Matejko:
„Nie uwzględnił swych fizjonomicznych dociekań i przedstawił portret króla idealizowany, nie osiągający siły wyrazu (…) rekonstrukcji głowy Kazimierza Wielkiego”. Niemniej na pewno wykonane wówczas studia rysunkowe przez Matejkę jak i dostępne wizerunki w rzeźbach czy pieczęci władcy, itp., posłużyły badaczowi życia króla, prof. J. Wyrozumskiemu do stworzenia opisowego portretu monarchy. „Miał prawdopodobnie ostro zarysowane łuki brwiowe, wydatny, choć niekoniecznie przygięty ku dołowi nos, wystające kości policzkowe i być może wąską dolną część twarzy (…). Przynajmniej w starszym wieku nosił długie włosy, dość obfitą, choć niedługą brodę i prawdopodobnie wąsy”.
Na pewno jednak wizerunek twarzy Kazimierza III umieszczony na jego sarkofagu w wawelskiej katedrze nie oddaje jego prawdziwego wyglądu. Tak uważał Matejko. Jego sekretarz zapisał, że „na podstawie swoich badań nad czaszką, Matejko stwierdził stanowczo, że rzeźbiona na sarkofagu Kazimierza głowa, nie była podobna do żyjącego wówczas króla; że rzeźbiarz, który niegdyś ją robił, bardzo odstąpił od prawdy, że mógł pomylić się, nie mając dokładnych wzorów, tem bardziej, że król do podobizny tej głowy, nie mógł rzeźbiarzowi sam osobiście pozować i pewnie by mu nie pozował”.
Natomiast jego wzrost podczas badań grobu określono na 184 cm. Jednak prof. Wyrozumski poddaje to w wątpliwość uważając, że raczej to oszacowano na podstawie sugestii z kroniki Długosza niż wyliczono, bowiem pomiary były bardzo pobieżne. Obecnie uważa się, że król miał raczej ok. 175 cm wzrostu.
Po zakończonych badaniach grobu, pomimo występujących wówczas sporów rożnych stronnictw politycznych, postanowiono pod presją społeczną dokonać uroczystego pochówku króla. Dodajmy, że był to już trzeci pogrzeb monarchy. Pierwszy miał miejsce dwa dni po jego śmierci. Ten pośpiech tłumaczy się tym, że chciano uprzedzić przybycie do Krakowa jego następcy Ludwika Andegaweńskiego. W ten sposób najbliżsi „współpracownicy” Piasta chcieli pokazać, że król Węgier nie zalicza się do rodziny. Nic to jednak nie dało, bowiem przybyły bardzo szybko Andegaweńczyk zarządził ponowny pochówek. Wcześniej się jednak koronował na króla Polski, a dwa dni później rozpoczęły się bardzo „rozrzutne” i widowiskowe egzekwie. Zapisał Janko z Czarnkowa „Jaki był jęk, jaki płacz, jakie głośne narzekania panów i szlachty, prałatów, kanoników, mężów kościelnych i ludu podczas złożenia zwłok jego, tego język ludzki nie łatwo wypowiedzieć zdoła”.
Czytaj też:
Zagadka „Stańczyka”. Dlaczego Matejko „pomylił” tak ważną rzecz?
Jakże inaczej było podczas tego trzeciego pochówku, 8 lipca 1869 roku. Najpierw szczątki króla ułożono w nowej trumnie, do której włożono także królewskie insygnia i pozostawiono ją w katedrze. O godzinie 8 rano w kościele Mariackim odbyło się nabożeństwo. Przybyły na tę uroczystość delegacje z wielu miast Galicji w liczbie ok. 1000 osób, posłowie z Wielkopolski, jak również przedstawiciele wielu stanów. Wszyscy w polskich strojach żałobnych. Całą uroczystość ze szczegółami opisał następnego dnia krakowski „Czas”, którego reporter odnotował m.in.:, że
„ulice Krakowa zazwyczaj prawie puste, zapełniły się tysiącami osób”, a po nabożeństwie „w milczeniu ponurem postępował cały orszak pogrzebowy (…). Sklepy w całym mieście były pozamykane; z bardzo wielu okien, a zwłaszcza na ulicach, którędy orszak przechodził, powiewały czarne, tu i owdzie czarno białe chorągwie. Wszystkie okna w rynku, w ulicy Grodzkiej, wzdłuż podzamcza, na samym zamku, nawet dachy i bramy były formalnie oblężone przez publiczność przypatrującą się orszakowi, a wszędzie przebijał się żałobny nastrój umysłów. Cała droga od Podzamcza aż do zamku czerniła się od ludzi. (...) Gdy orszak wszedł na Podzamcze, gdzie szereg czarnych chorągwi z obu stron ponure robił wrażenie, zaczęto bić w Zygmunta, a każde jego uderzenie odtętniało w sercach publiczności i budziło wspomnienia wielkiej przeszłości naszej, kiedy głos Zygmunta mniej smutnie bo czasami chwałą odbrzmiewał... Po egzekwiach, ukończonej sumie i odśpiewaniu psalmów żałobnych następnie całego konduktu – zdjęto z wyniosłego katafalku trumnę królewską, i znów ci sami przedstawiciele wszystkich stanów przystąpili, aby na swych barkach ponieść do opróżnionego grobu zwłoki królewskie, na dni kilka wydobyte. Po śpiewie wstępnym przy grobie i po salve regina złożono trumnę wkładając ją po raz trzeci do murowanej tumby. (…) Piękna pogoda sprzyjała całemu obchodowi dzisiejszemu”.
Jan Matejko: Wnętrze grobu Kazimierza Wielkiego, 1869 r.
technika/materiał: olej/deskawymiary: 60,5 x 47,5 cm
Muzeum Narodowe w Krakowie, Dom Jana Matejki