Mudżahedini znad Wisły. Polacy przeciw Sowietom w Afganistanie

Mudżahedini znad Wisły. Polacy przeciw Sowietom w Afganistanie

Dodano: 

Podczas kilkunastu wypraw na tereny ogarnięte wojną nie ograniczał się tylko do obserwowania wojennej rzeczywistości, lecz także brał udział w walce. Był odpowiednio wyszkolony – trzyletnią służbę w Armii Brytyjskiej odbył w jednostce komandosów. „Andy” Skrzypkowiak walczył pod dowództwem Ahmada Szacha Masuda. Masud był najsprawniejszym dowódcą mudżahedinów, działał w dolinie Panczsziru, leżącej na północ od Kabulu. Atakował sowieckie konwoje zaopatrzeniowe, samotne posterunki, czasami nawet ostrzeliwał bazę lotniczą Bagram. Armia sowiecka kilkanaście razy próbowała wyprzeć go z doliny Panczsziru, nie odniosła jednak sukcesu. Skrzypkowiak nie doczekał końca wojny, zginął w Afganistanie, co więcej nie z rąk Sowietów, ale mudżahedinów wrogich Masudowi.

W tym czasie w Afganistanie przebywali inni Polacy, w tym wspomniany już Jacek Winkler. Już w latach 60. działał w opozycji, należał do grupy „taterników”, która szmuglowała polską prasę wydawaną na wychodźstwie do kraju. PRL-owskie sądy skazały na więzienie jego żonę, a jemu samemu uniemożliwiły powrót do ojczyzny. Jego droga na wojnę nie była łatwa: paszport uchodźcy nie umożliwiał mu swobodnego podróżowania po świecie. Wystarał się zatem we Francji o fałszywy paszport i z nim dostał się do Pakistanu, a stamtąd – do Afganistanu. Nie pojechał jednak po to, by strzelać do Sowietów, ale żeby wspierać tych, którzy z Sowietami walczyli. Afgańczycy darzyli go sympatią, szacunkiem i zaufaniem. Nazywali go Adham Khan, czyli Wódz Adam Dowódca, miał też rzadki wśród obcokrajowców przywilej noszenia broni w obecności Ahmada Szacha Masuda.

Mudżahedini przygotowują się do ataku, prowincja Kunar, 1987 r.

Jacek Winkler u boku Masuda przebywał i walczył sześć miesięcy. Gdy wrócił do Francji, wciąż pozostał rycerzem sprawy afgańskiej. Wydawał „Biuletyn Afgański”, szeroko cytowany w polskiej prasie podziemnej, wśród Polonii amerykańskiej zbierał również pieniądze na pomoc dla walczących Afgańczyków. Gdy wraz z zebranymi funduszami wrócił do Afganistanu, mógł pochwalić się także tym, że rozmawiał z doradcami prezydenta o konieczności przekazania mudżahedinom pocisków Stinger.

Sikorski

Ze stingerami związane są losy najbardziej znanego Polaka w Afganistanie – Radosława Sikorskiego. Stan wojenny zastał go – jako świeżo upieczonego maturzystę – w Londynie. Wystąpił o azyl polityczny i korzystając ze stypendium dla azylantów, rozpoczął studia w Oksfordzie. Jako dziennikarz – był korespondentem m.in. „The Sunday Telegraph”, „The Spectator” i „The Observer” – wyjechał w 1986 r. do Afganistanu. Dostał się tam nielegalnie – zieloną granicę z Pakistanem przekroczył wraz z mudżahedinami. Aby uniknąć niebezpieczeństwa w razie złapania przez Sowietów (mógłby zostać przekazany władzom PRL i sądzony np. za zdradę), pojechał tam z brytyjskim paszportem jako Radek Sikorski (brytyjskie obywatelstwo było mu później wypominane podczas kariery politycznej w wolnej już Polsce).

Sikorski jako jeden z pierwszych korespondentów – być może nawet jako pierwszy – przesłał zdjęcia amerykańskich przeciwlotniczych pocisków rakietowych Stinger używanych przez mudżahedinów. Ich dostarczenie do Afganistanu zmieniło losy wojny. Armia sowiecka – chociaż w szczytowym okresie swojego powodzenia kontrolowała raptem 20 proc. afgańskiego terytorium – była w stanie atakować mudżahedinów w dowolnym miejscu i w dowolnym czasie. O jej przewadze decydowały przede wszystkim helikoptery szturmowe i transportowe. Lekkie, obsługiwane przez jedną osobę stingery były niesamowicie groźne dla śmigłowców i w praktyce zakończyły sowiecką dominację w powietrzu.

Czytaj też:
Gan-Ganowicz - dowódca „Czerwonych Diabłów”. Najsłynniejszy polski najemnik

Stingery nie były jednak w stanie zagrozić latającym wysoko odrzutowcom, te latały więc nadal i bombardowały przede wszystkim cele cywilne – nieposłuszne miasta i wioski. W jednej z nich Sikorski wykonał zdjęcie przedstawiające afgańską rodzinę zabitą podczas bombardowania, zasypaną i zmumifikowaną popiołem. Opublikowaniem tej wstrząsającej fotografii zrobił więcej dla sprawy afgańskiej, niż podejmując walkę z karabinem w ręce. Zdjęcie otrzymało pierwszą nagrodę w kategorii fotografii reporterskich World Press Photo. Nie znaczy to jednak, że Sikorski nie miał karabinu w rękach, był on konieczny podczas długich marszów po ogarniętym wojną kraju. Swoje przeżycia spisał potem w książce „Prochy świętych”, warto też pamiętać, że późniejszy minister spraw zagranicznych Rzeczypospolitej dotarł do Heratu, prowincji położonej na zachodzie Afganistanu, daleko od bezpiecznej granicy z Pakistanem.

Sowiecka przewaga militarna powoli malała, rosły natomiast siły ruchu oporu. W 1988 r. Sowieci szacowali siły przeciwników na 4530 oddziałów partyzanckich, liczących 173 tys. ludzi, uzbrojonych w 86 dział, 770 działek przeciwlotniczych oraz blisko 700 wyrzutni rakiet ziemia-powietrze – zdobyczne strieła-2 oraz amerykańskie stingery. „Interwencja w Afganistanie” stawała się coraz bardziej kosztowna, nie tyle ekonomicznie – Sowieci eksploatowali miejscowe złoża gazu, co zwracało im większą część wydatków wojennych – ile społecznie. Przez Afganistan przewinęło się ok. 620 tys. młodych obywateli sowieckich. Ci, którzy wrócili do domów, byli zmienieni przez wojnę: mieli ranny fizyczne i psychiczne, bardzo wielu stało się (w kraju słynącym z upraw maku) narkomanami. Wojna w Afganistanie stała się również obiektem zainteresowań całego społeczeństwa zachodniego i tematem popularnych filmów z Johnem Rambo czy Jamesem Bondem. Związek Sowiecki powoli się rozpadał, musiał zatem zakończyć konflikt – w lutym 1989 r. armia sowiecka opuściła Afganistan.

W 1992 r. oddziały mudżahedinów zajęły Kabul, a dowodził nimi Ahmad Szach Masud. Zniszczony wojną kraj stał się jednak areną kolejnych walk, a władzę w nim zdobyli Talikowie. We wrześniu 2001 r. – podstępem – zamordowali Masuda, który znów był przywódcą opozycji. Dwa dni po jego śmierci nastąpił terrorystyczny atak na World Trade Center, który spowodował, że do Afganistanu została wysłana US Army. Wraz z nią przybył Polski Kontyngent Wojskowy w Afganistanie, w ten sposób Polacy znów stali się sojusznikami mudżahedinów Ahmada Szacha Masuda. Przez kilkanaście lat przez Afganistan przewinęło się blisko 30 tys. polskich żołnierzy, ponad 40 poległo, starając się przywrócić pokój w zniszczonym długoletnią wojną kraju.

Artykuł został opublikowany w 2/2017 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.