Nowe ustalenia w sprawie tragedii „Liberatora” pod Krakowem

Nowe ustalenia w sprawie tragedii „Liberatora” pod Krakowem

Dodano: 
Prace w miejscu upadku "Liberatora".
Prace w miejscu upadku "Liberatora".Źródło:Fot: Stowarzyszenie "Wizna 1939"
W weekend zakończone zostało badanie miejsca upadku bombowca B-24 „Liberator”, który rozbił się – w trakcie misji pomocowej dla Polskiego Państwa Podziemnego – 16 października 1944 roku pod Krakowem. Maszyna została zestrzelona przez niemiecki myśliwiec. Katastrofę przeżył tylko jeden członek załogi, który zdołał wyskoczyć ze spadochronem z płonącej maszyny.

„W sobotę, 24 sierpnia, w okolicach Krzczonowa, gm. Opatowiec (woj. świętokrzyskie), zakończyliśmy badanie miejsca upadku „Liberatora”. Był to już trzeci etap poszukiwań, poprzednie zostały zrealizowane wiosną i na jesieni 2018 roku - odnaleziono wówczas dwa z czterech silników samolotu. W wyniku sobotnich prac zostały odnalezione pozostałe dwa silniki – czytamy na stronie Stowarzyszenia „Wizna 1939”, które prowadziło badania. - Przeprowadzony w ramach prac przygotowawczych pomiar terenu, przy pomocy specjalistycznego sprzętu elektronicznego (georadar oraz detektor metalu o dużym zasięgu pomiaru) wykazał, że z maszyny liczącej ok. 20 m długości, w wyniku zderzenia z ziemią pozostał tylko pas zmiażdżonego metalu, o szerokości 3-4 m (zob. obraz poniżej). Z kolei głębokość, na jakiej znajdował się każdy z czterech odnalezionych silników – ok. 3 m, i ich współliniowe położenie świadczy o tym, że maszyna „wbiła się w ziemię””.

Tym samym – jak stwierdzili badacze – „Liberator” runął na ziemię, a nie lądował, jak wcześniej uważano.

„Przeprowadzone po 75 latach badania miejsca upadku „Liberatora” dostarczyły materialnych dowodów katastrofy, jak również przybliżyły okoliczności, w jakich do niej doszło. Wyniki prac terenowych pozwoliły także odtworzyć scenariusz końcowych chwil ostatniego lotu załogi samolotu, która – jak wynika z powyższej krótkiej analizy - nie miała żadnych szans na uratowanie się… - czytamy w komunikacie „Wizna 1939”. - Odnalezione przedmioty i artefakty, w większości bardzo zniszczone, docelowo zostaną przekazane do Muzeum Armii Krajowej im. gen. Emila Fieldorfa „Nila” w Krakowie. Tam zostaną poddane konserwacji, a następnie wystawione na ekspozycję dla zwiedzających. Przypomnijmy, że w Muzeum znajdują się już dwa silniki odnalezione przez Stowarzyszenie „Wizna 1939” w 2018 roku, a ponadto jest tam zdeponowany kombinezon sierż. Pithera - lotnika, który jako jedyny z załogi uratował się”.

– Udało nam się znaleźć pojemnik tlenowy pilota, elementy poszycia, tabliczkę znamionową kolektora i bardzo wiele różnych drobnych elementów - mówi Marcin Sochoń, rzecznik prasowy Stowarzyszenia „Wizna 1939”.

Prace poszukiwawcze w miejscu katastrofy

W pracach wykopaliskowych brało udział kilkanaście osób, a stowarzyszenie „Wizna 1939” wspierał Społeczny Komitet Upamiętnienia Poległych w Katastrofie Lotniczej Pilotów RAF i SAAF Liberatora B24L EW-250 w 1944 r.

- Liberator podczas II wojny światowej brał udział w transporcie zrzutów broni i leków dla Armii Krajowej. Jego załogę stanowili brytyjscy i południowoafrykańscy piloci, w sumie osiem osób. 16 października 1944 roku, podczas lotu z lotniska Brindisi we Włoszech, Liberator został zaatakowany w okolicach Krakowa przez niemiecką Luftwaffe – tłumaczył członek komitetu Adam Jarkiewicz.

Okoliczni mieszkańcy pochowali lotników w tymczasowym wspólnym grobie. Po wojnie zwłoki poległych zostały przeniesione na Cmentarz Rakowicki w Krakowie.

Uratowanym strzelcem pokładowym zajęła się lokalna komórka AK. Sierżant Ronald T. Pither jeszcze w czasie wojny wrócił do Wielkiej Brytanii. Zmarł w 2004 roku.

(pw)