Na tropie dołów śmierci
  • Piotr WłoczykAutor:Piotr Włoczyk

Na tropie dołów śmierci

Dodano: 
Uroczysty pogrzeb szczątków wydobytych w 2011 roku w Ostrówkach i Woli Ostrowieckiej
Uroczysty pogrzeb szczątków wydobytych w 2011 roku w Ostrówkach i Woli Ostrowieckiej Źródło:Wikimedia Commons / Leon Popek, CC BY-SA 3.0
Z dr. Leonem Popkiem, historykiem z IPN poszukującym szczątków ofiar rzezi wołyńskiej rozmawia Piotr Włoczyk.

PIOTR WŁOCZYK: Ile dołów śmierci z polskimi ofiarami ukraińskich nacjonalistów udało się do tej pory odszukać?

DR LEON POPEK: Niestety, bardzo niewiele. W sumie mówimy tu o kilkunastu odkrytych dołach śmierci. Dziewięć znaleźliśmy w Ostrówkach i Woli Ostrowieckiej, gdzie doszło do jednej z największych masakr ludności polskiej w trakcie rzezi wołyńskiej. Jeden dół śmierci odkryty został w Gaju, a kilka w Porycku. To wszystko.

Ile jest na Wołyniu takich dołów śmierci?

Tu nie ma pewnych statystyk, ale szacunki pozwalają zrozumieć skalę stojącego przed nami zadania. Możemy mówić bowiem o ok. 10 tys. dołów śmierci, do których wrzuceni zostali przez morderców nasi rodacy. Ci ludzie wciąż czekają na godny pochówek.

Czyli tak naprawdę – mimo że od rzezi wołyńskiej minęło już 80 lat – państwo polskie nie zaczęło jeszcze na dobre szukać ofiar tamtego ludobójstwa…

Tak. Są miejscowości, gdzie mordercy wykopali jeden wielki zbiorowy dół śmierci, ale są też takie miejsca, jak choćby Kąty w powiecie lubomelskim, gdzie wrzucano zamordowanych do studni lub palących się domów. Każde tamtejsze gospodarstwo to jeden dół śmierci.

Zadanie stojące przed nami jest gigantyczne, bo i skala tamtego ludobójstwa była ogromna. Na Wołyniu zamordowanych zostało ok. 60 tys. Polaków w ok. 2,5 tys. miejscowości. Zbrodnie przeniosły się następnie do Małopolski Wschodniej, czyli do województw lwowskiego, stanisławowskiego i tarnopolskiego. Jednak Polacy ginęli też z rąk ukraińskich nacjonalistów także na Polesiu i na ziemiach znajdujących się obecnie w granicach Polski – w tomaszowskim, chełmskim i przemyskim. W sumie mówimy więc o 120–150 tys. ofiar zbrodni wołyńskiej, zamordowanych w ok. 4 tys. miejscowości. Tymczasem w ciągu 30 lat poszukiwań i ekshumacji udało nam się odnaleźć ok. 800 ofiar...

Spośród 60 tys. zamordowanych na Wołyniu jedynie niecałe 3 tys. Polaków miało chrześcijański pochówek. Mówimy tu o wyjątkowych sytuacjach, kiedy rodzina była w stanie pochować bliskich i w pogrzebie brał udział kapłan. Czyli zaledwie 5 proc. ofiar z Wołynia doczekało się godnego pochówku... Obecnie jedynie w 200 zaatakowanych miejscowościach widać jakiekolwiek ślady upamiętnienia polskich ofiar. Nie zawsze jednak są one zlokalizowane tam, gdzie leżą pomordowani. Czasem to są symboliczne krzyże przy drodze nieopodal wsi, która została bezpowrotnie zniszczona i dziś nie ma już po niej żadnego śladu.

Artykuł został opublikowany w 7/2023 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.