Mój ojciec skarżył się, że trudno się [od miejscowych Ukraińców] czegokolwiek dowiedzieć. Mówił, że ludzie kręcą. Rzeczywiście, nas też przez długie lata zwodzili. Raz mówili, że dziadkowie są pochowani w lesie, innym razem, że w Łucku. Ich opowieści były niespójne. Podawali wykluczające się wersje […]. Bali się zemsty, jeśli powiedzą nam prawdę. Żyją przecież jeszcze ci, co zabijali, żyją ich dzieci i wnuki. A oficjalna wersja tamtych lat jest taka, że upowcy byli bohaterami walczącymi o niepodległą Ukrainę.
Krzesimir Dębski, „Nic nie jest w porządku. Wołyń. Moja rodzinna historia”
*
Całymi dniami chodziłam po okolicznym lesie. Błagałam Ukraińców, żeby pokazali mi ciała Polaków. Odmawiali. W końcu udało się nam odnaleźć mogiłę. Przyjechaliśmy wtedy w kilka osób, głownie członkowie naszego stowarzyszenia. Stałam w odległości kilku kroków, gdy nagle zaczęli wołać: – Kości! Kości!
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.