Polski kolonializm a Wołyń
  • Anna SzczepańskaAutor:Anna Szczepańska

Polski kolonializm a Wołyń

Dodano: 
Panorama Krzemieńca
Panorama Krzemieńca Źródło:Wikimedia Commons / Moahim, CC BY-SA 4.0
UPA nie była zwykłą partyzantką, ani nie miała kompletnie nic wspólnego z Armią Krajową. Zrównywanie UPA z AK, jak też mówienie o polskich grzechach i latach prześladowań, które doprowadziły do Zbrodni Wołyńskiej jest złe i w dłuższej perspektywie może prowadzić jedynie do pogorszenia relacji z Ukrainą.

Celem Ukraińców z UPA było stworzenie wolnej Ukrainy. Wolnej od okupantów oraz ludzi innych narodowości, w tym Polaków, którzy od setek lat na tych terenach mieszkali i dla których zachodnia Ukraina była po prostu Polską, domem, Ojczyzną.

To jasne, że Ukraińcy mieli prawo chcieć utworzenia niepodległego państwa. Nie powód ich walki należy potępić, lecz ideologię, jaka tej walce towarzyszyła oraz metody, jakie ukraińscy nacjonaliści stosowali, aby wytępić inne narody.

Wielka wina

Niestety od lat – a ostatnio coraz częściej – pojawiają się głosy o „polskiej winie”. Ukraińcy, zdaniem niektórych, chcieli tylko niezależnego państwa, a okrucieństwo, terror i akty ludobójstwa to coś, o czym nie należy za wiele mówić, a jeśli już, to trzeba koniecznie wspomnieć o symetrii win. Bo przecież Polacy też święci nie byli, a do tego przecież Jarema Wiśniowiecki, „okupacja Kresów” i polski kolonializm. Takie porównania obrażają tysiące pomordowanych na Wołyniu Polaków (a także wszystkich Ukraińców, którzy zginęli z rąk swoich rodaków za to, że ukrywali Polaków).

I nawet jeżeli ze skruchą przyznamy, że owszem, nie wszyscy nasi przodkowie byli kryształowi (jak w każdym narodzie i u nas zdarzały się kanalie, złodzieje i mordercy), to wciąż nie mamy prawa relatywizować Rzezi Wołyńskiej jako wydarzeń, które miały miejsce, bo Polacy sami trochę się o to prosili.

Takie myślenie łączy się zresztą z przekonaniem o kolonialnej przeszłości białego człowieka, za którą wszystkie kraje Europy odgórnie mają obowiązek przepraszać. To poczucie winy (wykorzystywane zresztą przez marksistów instrumentalnie) zostało wykreowane w zachodniej Europie, która rzeczywiście ma na koncie kolonialną przeszłość i naprawdę sporo bardzo niechlubnych kart.

Polska lewica, przekonana, że Polacy także powinni przepraszać, a jednocześnie nie chcąc odstawać od reszty Europy, umyśliła sobie więc, że Polska – wielki katolicki kraj ­– prowadziła akcję kolonizacyjną na Kresach podbijając Litwinów czy mieszkańców dzisiejszej Białorusi i Ukrainy.

Każdy rozsądny człowiek wie, że unia polsko-litewska nie miała nic wspólnego z kolonizacją, a nawet więcej – że twór, jaki ostatecznie w 1569 roku powstał, czyli Rzeczpospolita OBOJGA Narodów, było to państwo stanowiące, w sensie pozytywnym, ewenement w skali świata.

Nasze relacje z Ukrainą w istocie przeszły dużo bardziej wyboistą drogę. Udałoby się być może ułożyć je ostatecznie całkiem nieźle, a trzy narody – Polacy, Litwini i Kozacy – mieliby szansę koegzystować w pokoju obok siebie – gdyby nie ugoda perejasławska, którą w 1654 roku Bohdan Chmielnicki podpisał z Rosją. Był to początek końca niezależnej Kozaczyzny. 150 lat później Rzeczpospolitej nie było już na mapach, a kiedy w 1918 roku odzyskała ona niepodległość, sytuacja polityczna i społeczna w Europie prezentowała się całkowicie odmiennie. Ukraińcy, jak wiele innych narodów Europy, domagali się niepodległego państwa. Przebudzenie narodowe nastąpiło w połowie XIX wieku.

Hasła o polskim kolonializmie czy polskich winach, za które w czasie II wojny światowej zapłacili mieszkańcy Wołynia w czasie Rzezi Wołyńskiej nie mają więc kompletnie żadnego sensu. Są to twierdzenia ahistoryczne, a osoby, które je powtarzają celowo zniekształcają fakty lub, w najlepszym razie, bezmyślnie powtarzają wymyślone przez kogoś innego argumenty, które pasują do stworzonej przez niego tezy.

Na koniec uwypuklić trzeba jeszcze jedną sprawę. Spory pomiędzy Ukraińcami i Polakami od lat były i są na rękę zarówno władzom w Berlinie, jak i w Moskwie. Tak jak dzisiaj współpraca pomiędzy Warszawą a Kijowem jest dla Niemców i Rosjan groźna, tak było również w dwudziestoleciu międzywojennym. Napięcia na tle etnicznym w wielonarodowej wówczas Rzeczpospolitej były korzystne z punktu widzenia naszych sąsiadów. Myśląc o Zbrodni Wołyńskiej pamiętać trzeba więc – nie umniejszając przy tym odpowiedzialności samych ukraińskich nacjonalistów – że swoje „trzy grosze” do zatargów pomiędzy Polakami a Ukraińcami, a później do działań Ukraińców zmierzających do przeprowadzenia czystek etnicznych – dorzucili także Niemcy oraz Sowieci.

Czytaj też:
Ukraiński historyk: Zbrodnię Wołyńską można nazwać ludobójstwem
Czytaj też:
"Ta historia jest strasznie skomplikowana". Śmiszek o Rzezi Wołyńskiej

Źródło: DoRzeczy.pl