Wiele współczucia, trochę szyderstwa
  • Tomasz StańczykAutor:Tomasz Stańczyk

Wiele współczucia, trochę szyderstwa

Dodano: 
Polscy żołnierze-jeńcy wojenni konwojowani przez Armię Czerwoną do kolejowych punktów załadunku za granicą polsko-sowiecką
Polscy żołnierze-jeńcy wojenni konwojowani przez Armię Czerwoną do kolejowych punktów załadunku za granicą polsko-sowiecką Źródło:Wikimedia Commons
Odruchy serca Litwinów wobec tragedii, która spotkała Polaków we wrześniu 1939 r., przeważały nad reakcjami wynikającymi z antypolskiej propagandy.

18 września 1939 r. pierwsi żołnierze polscy przekroczyli granicę Litwy, w końcu tego miesiąca było ich ok. 13 tys., w tym 2,5 tys. oficerów. „Nad samą granicą, na oczach żołnierzy litewskich, na skrawku Polski, nastąpiła ostatnia defilada zgrupowanych tutaj oddziałów polskich, a następnie rozegra się ostatni akt tragedii wrześniowej złożenia przez żołnierzy broni. Jedni ze skamieniałą twarzą, inni złorzecząc, inni znów, nie ukrywając płaczu przekraczali granicę, składali broń” (P. Łossowski, „Po tej i tamtej stronie Niemna. Stosunki polsko-litewskie 1893–1939”).

Niektórzy żołnierze nie chcieli oddać broni, wycofywali się znad granicy, decydowali się zostać w kraju. Zdarzały się samobójstwa oficerów. „W tym przygnębiająco ochotniczym przekraczaniu granicy nie brak było i tragicznych epizodów – wspominał Stanisław Jankowski. – Wkrótce po nas przyjechał jakiś kawalerzysta. Zsiadł z konia, podciągnął strzemiona, popuścił popręgi. Pogłaskał konia po szyi. Po czym palnął mu w łeb. A potem sobie (S. Jankowski „Agaton”, „Z fałszywym ausweisem w prawdziwej Warszawie”).

Mieszane uczucia Litwinów

Jeden z polskich żołnierzy tak opisywał zetknięcie się z Litwinami: „Gdyśmy przechodzili miasteczkiem, mieszkańcy częstowali nas jabłkami i papierosami […] – wspominał Wacław Zyndram-Kościałkowski. – Potem ten odpoczynek w Wiłkomierzu. Panie litewskie, nauczycielki zapewne, gdyż skierowano nas do budynku szkolnego, nieprzestające krajać grubych kawałków chleba, smarować ich masłem i wraz z kubkiem mleka czy herbaty podawać żołnierzom. Prosto, bez pozy, jakby to było ich codzienne zajęcie. Przyglądamy się im – skupione, poważne, nieskore do rozmowy i widać, że wszystko to robią nie dlatego, że nas, Polaków, specjalnie lubią, o nie. One to robią, bo jesteśmy nieszczęśliwymi ludźmi, którym nagle zabrakło nie tylko Ojczyzny, ale i kawałka chleba. I dlatego to wszystko ma jeszcze większą wartość (W. Zyndram-Kościałkowski, „Litwo, Ojczyzno moja”..., „Kultura” 1949, nr 3/20).

Artykuł został opublikowany w 12/2023 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.