Stanisław Rembek autorem jednych z najlepszych w literaturze polskiej powieści o wojnie z bolszewikami, których Niemcy zabronili rozpowszechniać; jak zauważył ich autor – podobnie nie pozwolili na publikację „żadnych [innych] dotyczących historii, kultury polskiej i wojska polskiego”. Po wojnie napisał głośny, zekranizowany kilkadziesiąt lat później przez Andrzeja Wajdę „Wyrok na Franciszka Kłosa”, a także świetne opowiadania o powstaniu styczniowym, z których dwa również przeniesiono na ekran.
Ale Stanisław Rembek, o którym mowa, był także autorem dzienników, które zaczął prowadzić jeszcze jako gimnazjalista w początkach pierwszej wojny światowej. Najbardziej dojrzałą formę, a jednocześnie wartość poznawczą zyskały te z czasów jego służby w WP w okresie wojny polsko-bolszewickiej. Z kolei wznowiony niedawno „Dziennik okupacyjny” powstał w czasie drugiej wojny światowej (przy czym większość zapisów obejmuje pierwsze jej lata) i – jak przenikliwie zauważył autor opracowania tekstu, Maciej Urbanowski – jego oryginalność polega głównie na tym, że spostrzeżenia autora i przekazywane informacje są „perspektywą mieszkańca prowincji”.
Znowu przyjechali Niemcy i bili wszystkich
Widziany z perspektywy małomiasteczkowej obraz okupacji w Polsce nie różnił się szczególnie od wielkomiejskiej. I w środowiskach lokalnych przybrała ona formę nieznanego wcześniej w dziejach Polski okrucieństwa, którego nie doświadczyło żadne państwo w całości okupowane przez III Rzeszę w czasie wojny, okrucieństwa znaczonego masowymi zbrodniami na Polakach i niemal całkowitą zagładą obywateli polskich pochodzenia żydowskiego. Masowy terror był połączony z poniżaniem godności ludzkiej, a świadectwo Rembeka jest kolejnym dowodzącym powszechności tego zjawiska. „W Grodzisku robiono obławę przy udziale miejscowych volksdeutscherów, którzy zamykali kordonami ulice, trzymając się za ręce. W Warszawie łowy na ludzi odbywają się bez przerwy” – pisał w maju 1940 r. W Grodzisku podobna łapanka miała miejsce ledwie tydzień później: „Robili ją Niemcy miejscowi […]. Przeszukiwali domy i brali wszystkich bez różnicy płci i wieku, bijąc kolbami nawet kobiety”. Podobnie było i w Milanówku: „Na targu srożyli się Niemcy, bijąc po twarzach mężczyzn i kobiety”, i później – „na targ do Milanówka znowu przyjechali Niemcy i bili wszystkich”.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.