Masakra więzienia w Łodzi. Niemcy spalili żywcem prawie 1,5 tys. ludzi

Masakra więzienia w Łodzi. Niemcy spalili żywcem prawie 1,5 tys. ludzi

Dodano: 
Brama do muzeum na Radogoszczu. W czasie II wojny było to niemieckie więzienie
Brama do muzeum na Radogoszczu. W czasie II wojny było to niemieckie więzienie Źródło:Wikimedia Commons / Lawenda25, CC BY-SA 3.0
W nocy z 17 na 18 stycznia 1945 roku Niemcy zamordowali i spalili żywcem łącznie 1,5 tysiąca osób. Byli to ludzie przetrzymywani w więzieniu w dzielnicy Radogoszcz w Łodzi.

Likwidację więzienia na Radogoszczu Niemcy rozpoczęli, kiedy do Łodzi zbliżała się Armia Czerwona. Niemcy zdecydowali wówczas o masakrze przetrzymywanych na Radogoszczu więźniów. W nocy z 17 na 18 stycznia 1945 roku Niemcy zamordowali i spalili żywcem łącznie 1,5 tysiąca ludzi.

Więzienie to działało niemal przez cały okres wojny. Nie był to, jak niekiedy błędnie się podaje, obóz koncentracyjny ani obóz przejściowy, lecz mimo to warunki tam panujące były również bardzo złe, a bezprawnie więzieni ludzie byli torturowani i głodzeni. Likwidacja więzienia na Radogoszczu to największa niemiecka zbrodnia popełniona w końcowej fazie wojny.

Funkcjonowanie obozu Radegast

Więzienie w Łodzi zostało utworzone przez Niemców 8 listopada 1939 roku. Początkowo istniało przy ulicy Krakowskiej (dziś ulica Liściasta) w fabryce włókienniczej Michała Glazera. Przetrzymywano tam osoby aresztowane w ramach akcji Intelligenzaktion, która była wymierzona w polską inteligencję (do grudnia 1939 roku miedaleko w Łodzi, w lesie w Lućmierzu koło Zgierza zabito około 500 osób). Jednocześnie w późniejszej siedzibie więzienia przy ulicy Zgierskiej (w fabryce włókienniczej Samuela Abbego) powstał obóz dla przesiedleńców z okolicy.

Od stycznia więźniów z Liściastej zaczęto przenosić do budynków przy ulicy Zgierskiej, gdzie więzienie funkcjonowało do stycznia 1945 roku. Jeszcze przez kilka miesięcy działał tam także obóz przejściowy. 1 lipca 1940 roku Gestapo przekazało Prezydium Policji budynki przy Zgierskiej, która utworzyła tam oficjalnie „rozszerzone więzienie policyjne”. Komendantem więzienia na Radogoszczu został Walter Pelzhausen.

Radegast nie było obozem koncentracyjnym, ani obozem zagłady. Jego „funkcja” polegała na grupowaniu więźniów w większe transporty. Z Łodzi byli oni wywożeni do dużych więzień, np. w Sieradzu i Łęczycy albo do obozów koncentracyjnych Auschwitz lub (częściej) Gross-Rosen i Mauthausen-Gusen.

Makieta niemieckiego więzienia na Radogoszczu w Łodzi na ekspozycji muzealnej

W marcu 1943 roku więzienie na Radogoszczu połączono z policyjnym obozem pracy na Sikawie. Przetrzymywano tam przede wszystkim mężczyzn narodowości polskiej. Bardzo rzadko zamykano na Radogoszczu kobiety oraz Żydów. Przebywało tam także około 300 Rosjan (w różnych okresach funkcjonowania więzienia).

Do więzienia na Radogoszczu można było trafić za złamanie „prawa okupacyjnego”, czyli np. za nielegalny ubój, szmuglowanie żywności, ucieczkę z robót przymusowych. Przywożono tam także osoby z łapanek ulicznych. Przez więzienie przeszło przynajmniej 40 tysięcy osób. Taką liczbę podawał Walter Pelzhausen podczas procesu w 1947 roku, lecz historycy uważają, że faktyczna liczba więźniów była znacznie większa. Do dzisiaj nieznana jest także dokładna liczba osób, które zginęły na terenie więzienia w czasie jego funkcjonowania. Szacuje się jednak, że było to około 3,2 tysiąca osób.

Na Radogoszczu więziony był m.in. Władysław Dzierżyński, rodzony brak Feliksa Dzierżyńskiego, jednak, oprócz nazwiska i wspólnych przodków, nie mający z bratem wiele wspólnego. Władysław Dzierżyński był profesorem neurologii, autorem m.in. pierwszego polskiego podręcznika akademickiego do neurologii. Dzierżyński został rozstrzelany przez Niemców 20 marca 1942 roku w czasie publicznej egzekucji w Zgierzu (była to największa publiczna egzekucja na terenie Kraju Warty w czasie całej okupacji niemieckiej; rozstrzelano wówczas 100 osób).

Innymi więźniami byli m.in. Bolesław Banaś (olimpijczyk), Henryk Debich (dyrygent), Stanisław Kowalewski (bokser) czy Włodzimierz Skoczylas (aktor).

Masakra na Radogoszczu

Kiedy stało się jasne, że wojska niemieckie są w odwrocie, a od wschodu naciera na nich Armia Czerwona, na terenie całej okupowanej Polski Niemcy zaczęli się zastanawiać, co zrobić z licznymi więźniami przetrzymywanymi w różnych obozach i więzieniach.

20 lipca Wyższy dowódca SS i Policji w Generalnym Gubernatorstwie Wilhelm Koppe wydał rozkaz mówiący, że więźniów należy ewakuować na zachód albo likwidować na miejscu, a budynki i obozy, gdzie więźniowie byli przetrzymywani należało maksymalnie zniszczyć. Koppe pisał:

„O ile sytuacja frontowa będzie tego wymagać, to należy we właściwym czasie poczynić kroki do całkowitej likwidacji więźniów. Przy zaskakującym rozwoju sytuacji, która uniemożliwi przetransportowanie więźniów, to więźniów zlikwidować, przy czym rozstrzelani muszą być według możliwości usunięci (spalić, wysadzić budynki itp.). W podobny sposób postąpić z Żydami (…) W żadnym wypadku nie należy dopuścić, aby więźniowie w więzieniach lub Żydzi byli uwolnieni przez przeciwnika”

Nieznane są tego typu dokumenty dotyczące samego więzienia na Radogoszczu (i Kraju Warty w ogóle), ale można przypuszczać, że rozkazy w stosunku do łódzkiego więzienia brzmiały podobnie. Świadczy o tym przede wszystkim działanie Niemców i mord, którego się dopuścili.

Dawne niemieckie więzienie Radogoszcz w Łodzi – miejsce pamięci

Sowieci podeszli pod Łódź 17 stycznia. Niemcy zdawali sobie sprawę, że to ostatnia chwila, aby zatrzeć ślady po zbrodniach, które popełnili na Radogoszczu. Paradoksem w tej dramatycznej sytuacji było to, że z racji zbliżających się wojsk sowieckich z masakry ocalały kobiety więzione w łódzkim więzieniu przy ulicy Gdańskiej, które według pierwotnego planu miały również zostać zabite na Radogoszczu. Planu tego nie zrealizowano jednak, gdyż Niemcom brakowało czasu.

Około północy, w nocy z 17 na 18 stycznia Niemcy zaczęli zabijać więzionych na Radogoszczu Polaków i Rosjan. Zamordowano najpierw więźniów funkcyjnych, a później więźniów z bloku pierwszego. W całym więzieniu podniósł się bunt. Ludzie próbowali się ratować wszelkimi sposobami. Wtedy Niemcy, widząc, że sytuacja wymyka się spod kontroli, a czasu jest coraz mniej, podpalili cały budynek, gdzie przetrzymywano więźniów. Mężczyźni próbowali uciekać, wyskakiwali z płonącego gmachu oknami, ale wtedy Niemcy zabijali ich strzałami z karabinów. Po jakimś czasie, kiedy płomienie przygasły zaczęto przeszukiwać pomieszczenia w poszukiwaniu jeszcze żywych ludzi. Wszystkich dobijano. Ofiarami Niemców byli także chłopcy (kilkunastu), którzy zostali tu przeniesieni z obozu dla dzieci przy ulicy Przemysłowej w Łodzi. Zginęło łącznie 1,5 tysiąca osób.

Polacy i Rosjanie (większość zamordowanych stanowili Polacy) zostali zabici przez grupę Niemców pod dowództwem Waltera Pelzhausena. Niemieckie ludobójstwo na Radogoszczu przeżyło zaledwie 30 osób, którzy cudem zdołali się ukryć.

Rano, 18 stycznia, do opuszczonego przez Niemców więzienia na Radogoszczu przyszli okoliczni mieszkańcy, którzy w ruinach więzienia i pośród setek martwych ciał próbowali odnaleźć bliskich. Udało się zidentyfikować bardzo niewielu.

„Przybyliśmy na miejsce, gdy ciała zamordowanych nie przestały jeszcze dymić. Ogień już ustał, a czerwona cegła ruin straszyła z daleka. Setki zwłok ludzkich zalegały teren. Twarze ofiar zbrodni wykrzywione były okropnym bólem i zamarłym krzykiem grozy, a tych oczu nie zapomni nikt, kto patrzył wtedy na to piekło na ziemi” – wspominał później jeden ze świadków, Arkadiusz Sitek.

28 stycznia 1945 roku odbyła się pod murami więzienia na Radogoszczu pierwsza Msza święta za dusze zamordowanych tam Polaków i Rosjan. Procesy w sprawie masakry więźniów na Radogoszczu rozpoczęły się 17 lipca 1945 roku. Proces komendanta Waltera Pelzhausena odbył się we wrześniu 1947 roku. Pelzhausen został skazany na karę śmierci i powieszony w marcu następnego roku.

W 1961 roku zakończono pierwsze prace związane z utworzeniem miejsca pamięci w miejscu byłego niemieckiego więzienia. Ustawiono wtedy charakterystyczną iglicę oraz tzw. sarkofag na miejscu spalonego budynku, na którym wyryto napis:

„Tu spoczywamy zamordowani w przeddzień wolności. Imiona i ciała zabrał nam ogień, żyjemy tylko w Waszej pamięci. Niechaj śmierć tak nieludzka nie powtórzy się”.

Czytaj też:
"Naród Goethego" masowo mordował chore dzieci. Akcja T4 i Chełm
Czytaj też:
Obóz koncentracyjny dla dzieci. Jaki naród zdolny był do takich rzeczy?
Czytaj też:
Wilhelm Koppe nie zginął… niestety. Nieudany zamach AK

Opracowała: Anna Szczepańska
Źródło: DoRzeczy.pl