Wybuch wojny niemiecko-sowieckiej doprowadził do aktywizacji podziemnych struktur obu odłamów OUN (menlykowców i banderowców). Taka sytuacja miała miejsce m.in. w Bukowinie. Tamtejszymi strukturami melnykowskiego skrzydła OUN kierował Petro Wojnowski, były porucznik armii rumuńskiej (Bukowina Północna do 1940 r. należała do Rumunii). Wojnowski stworzył grupę partyzancką liczącą ok. 20 osób. Do momentu opuszczenia rejonu wyżnickiego przez Armię Czerwoną przeprowadziła ona kilkanaście drobnych akcji sabotażowo-dywersyjnych wymierzonych w Sowietów. 5 lipca 1941 r. wzmocniony o kolejne 20 osób oddział Wojnowskiego zaatakował we wsi Milijewe mieszkających tam Żydów, postrzeganych przez ukraińskich konspiratorów jako zwolenników władz bolszewickich. W masakrze zginęło 118 osób. Próba powtórzenia podobnej akcji we wsi Ispas spotkała się ze sprzeciwem naczelnika wsi. Do antyżydowskich operacji melnykowców doszło natomiast w co najmniej ośmiu bukowińskich wsiach, m.in. w Boriwcach (45 ofiar) i Kyseliwie (54 zabitych).
Wojnowski nie brał w nich udziału, a 6 lipca wrócił do Czerniowiec, gdzie rozpoczął werbunek do melnykowskich struktur paramilitarnych. OUN-owcy podjęli w tej kwestii rozmowy z Niemcami oraz Rumunami, mając świadomość, że ci ostatni, przejmując Bukowinę, nie będą tolerować – co zresztą sygnalizowali – działalności na swym terytorium ugrupowań nacjonalistów ukraińskich. Dlatego kierownictwo OUN-M zdecydowało się na umiejscowienie swych członków w tzw. grupach pochodnych, które na terenach Ukrainy miały budować struktury państwowe. Z formalnego punktu widzenia była to podróż w jedną stronę, władze rumuńskie pozbawiły bowiem opuszczających Bukowinę OUN-owców obywatelstwa, co uniemożliwiało im w przyszłości legalny powrót.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.