Kraj Galów niechętnie ich dziś wspomina. Obóz postępu najchętniej przedstawia kolaborację Vichy jako brzemię, z którym muszą się mierzyć spadkobiercy francuskiego konserwatyzmu – od epigonów monarchizmu Action Française do spadkobierców oskarżycieli Dreyfusa czy pryncypialnych antykomunistów. Ale to właśnie z lewicy wywodziło się dwóch najgorliwszych francuskich kolaborantów lat 1940–1945. Przyjrzyjmy się więc sylwetkom dwóch panów D.: Jacques’a Doriota i Marcela Déata. Kim byli i do czego dążyli?
Jacques Doriot urodził się w 1898 r. w robotniczej rodzinie w departamencie Oise na północ od Paryża. W tym świecie szybko trzeba było zarabiać na własne utrzymanie. Dlatego już w wieku 15 lat młody Doriot usamodzielnił się i poszedł do fabryki pracować (po 11 godzin dziennie) jako ślusarz. W 1917 r. zostaje powołany do wojska, gdzie udało mu się zdobyć nawet Krzyż Wojenny – Croix de Guerre. Niezależnie jednak od tej odznaki męstwa młody Jacques uznał wielką wojnę za spisek kapitalistów wysyłających miliony ludzi na rzeź w imię swoich brudnych interesów. Do fabryki wrócił już jako uświadomiony marksista. Gdy w grudniu 1920 r. doszło do rozłamu między socjalistami a komunistami, młody robotnik zapisał się do młodzieżówki Section Française de l’Internationale Communiste, czyli francuskiej partii komunistycznej. Wkrótce zostaje wysłany z Paryża do Moskwy na zjazd założycielski międzynarodówki młodzieżowej. Doriot dwa lata pilnie uczy się w moskiewskiej szkole Kominternu i w ramach stażu wysyłany jest w tajnych misjach do Francji i Niemiec. Sowieccy komuniści organizują też dla niego podróże po Rosji, gdzie na lokalnych wiecach występuje jako żywy dowód, że nie tylko na wschodzie, lecz także na zachodzie Europy jaśnieje „jutrzenka rewolucji”. Jednak robotnicy z Zachodu nie tylko byli wożeni z honorami po całym Związku Sowieckim, lecz także byli brani na celownik przez sowiecką bezpiekę. Co pewien czas niektórzy z nich „znikali”. Gdy jeden z przyjaciół takiej ofiary walki klasowej prosił Doriota o interwencję, ten zdecydowanie odmówił: „Prawdziwy komunista musi zabić w sobie jakąkolwiek wrażliwość”.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.