"Czarny Diabeł" nr 1

"Czarny Diabeł" nr 1

Dodano: 
Bruno Brodniewicz / Niemiecki obóz Auschwitz
Bruno Brodniewicz / Niemiecki obóz Auschwitz Źródło: Wikimedia Commons / Państwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu
Sebastian Reńca Bruno Brodniewicz, starszy obozu Auschwitz, zrobił wiele, by więźniowie go znienawidzili. „Jak sobie upatrzył ofiarę, to zabijał natychmiast, bawiąc się z nią jak kot z myszą: kopiąc, depcząc, skacząc na piersi, łamiąc żebra, kopiąc obcasem w głowę” – wspominał jeden z więźniów obozu

Pociąg wolno wtoczył się na dworzec kolejowy w Krakowie. Było piątkowe południe 14 czerwca 1940 r. Perony przystrojone nazistowskimi flagami ze swastykami tętniły życiem. Z okien wagonu, w którym jechali więźniowie z Tarnowa, widać było wszędzie rozentuzjazmowanych Niemców. Z megafonów wciąż puszczano, na przemian, to marsze, to krzykliwe przemówienia o zajęciu Paryża, o wiktorii Wehrmachtu we Francji.

„Jedziemy dalej. Nastrój wśród nas podły. Nic dziwnego po takiej wiadomości. Za to Niemcy aż tryskają humorem” – pisał Wiesław Kielar w swych obozowych wspomnieniach zatytułowanych „Anus mundi”.

Kielar był jednym z 728 więźniów politycznych, którzy tego dnia w pierwszym transporcie zostali przywiezieni przez Niemców do nowego obozu koncentracyjnego Auschwitz. „Wśród niesamowitego wrzasku esesmanów, popychani i bici, wtłaczamy się w otwartą bramę jak stado ogłupiałych baranów. Na placu przed budynkiem utworzono znowu trudny do przebycia szpaler, składający się tym razem nie z esesmanów, ale z ponurych dryblasów dziwnie ubranych w coś przypominającego do złudzenia pasiaste piżamy. Każdy z nich trzyma w ręku spory kij i macha nim wytrwale w prawo i lewo” – czytamy w „Anus mundi”. Być może tym, który zdzielił wtedy Wiesława Kielara, był Bruno Brodniewicz, więzień numer 1 w KL Auschwitz.

„Czarny Diabeł”

W poniedziałek 20 maja 1940 r. Rapportführer Gerhard Palitzsch przywiózł do obozu oświęcimskiego 30 więźniów – przestępców wybranych na rozkaz komendanta Auschwitz Rudolfa Hössa spośród kryminalistów siedzących w obozie koncentracyjnym Sachsenhausen. Zostali wybrani na więźniów funkcyjnych, którzy – jak pisze Danuta Czech w monumentalnej pracy „Kalendarz wydarzeń w KL Auschwitz” – byli „przedłużeniem” „władz obozowych SS i sprawowali bezpośredni nadzór nad więźniami w obozie i drużynach (komandach) roboczych”. Kryminaliści otrzymali numery od 1 do 30. Numerem pierwszym był Bruno Brodniewicz, nazywany przez niektórych więźniów „Schwarzer Teufel” (Czarny Diabeł) lub „Schwarzer Tod” (Czarna Śmierć).

Rotmistrz Witold Pilecki w jednym ze swych raportów tak charakteryzował Brodniewicza: „Największą władzą w lagrze był starszy obozu (Lagerältester). Z początku byli tacy dwaj: Bruno i Leo – więźniowie. Dwóch drani, przed którymi trzęśli się wszyscy ze strachu. Mordujący na oczach wszystkich, jednym czasem uderzeniem kija lub pięści. Prawdziwe nazwisko pierwszego – Bronisław Brodniewicz, drugiego – Leon Wieczorek, dwóch eks-Polaków na służbie niemieckiej… Ubrani inaczej niż wszyscy, w długich butach, granatowych spodniach, kurtkach i takichże beretach (czarna opaska na lewym ramieniu z białym napisem). Stanowili ciemną parę, często chodząc razem”.

Artykuł został opublikowany w najnowszym wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.