Istnienie miejsca takiego jak obóz koncentracyjny dla dzieci to jeden z najbardziej haniebnych epizodów drugiej wojny światowej. Niemcy stworzyli obóz koncentracyjny dla dzieci zmuszając ich do niewolniczej pracy, bijąc i głodząc. Wiele dzieci straciło wcześniej rodziny. Po wojnie nie mieli do kogo wracać.
„Zdemoralizowani” Polacy
Obóz koncentracyjny dla polskich dzieci powstał na terenie żydowskiego getta, przez co stał się miejscem kompletnie odizolowanym i pozostającym w ukryciu. Otoczony był wysokim murem i płotem, zakończonym drutem kolczastym. Około trzy czwarte powierzchni obozu stanowiło strefę dla chłopców, a jedna czwarta była obszarem, gdzie przetrzymywano dziewczęta. Część obozu dla dziewczynek została wydzielona wiosną 1943 roku. Niektóre dziewczęta pracowały także na roli w podłódzkiej wsi Dzierżązna, gdzie utworzono filię obozu przy Przemysłowej. Podobnie jak obóz przy Przemysłowej, obóz w Dzierżąznej był obozem pracy (drugi podobóz, dla dzieci wysiedlonych ze Wschodu, znajdował się w Konstantynowie Łódzkim).
Pomysłodawcą utworzenia obozu dla dzieci w Łodzi był kierownik Krajowego Urzędu ds. Młodzieży (niem. Landesjugendamt) w Katowicach, Alvin Brockmann. Przedstawił on swój projekt głównemu inspektorowi niemieckich obozów koncentracyjnych Oswaldowi Pohlowi, który w listopadzie 1941 roku dostał zgodę na utworzenie obozu dla dzieci od Heinricha Himmlera.
Oficjalnym powodem stworzenia obozu dla polskich dzieci była ich rzekoma demoralizacja oraz niekorzystny wpływ, jaki miały na młodych Niemców. Prawda była jednak taka, że dzieci trafiały do obozu tylko dlatego, że były Polakami.
„Niemiecki obóz dla dzieci polskich został uruchomiony 1 grudnia roku 1942 i działał do 18 stycznia 1945 roku. Był nietypowym miejscem kaźni w systemie obozów Trzeciej Rzeszy. Przez władze niemieckie klasyfikowany był – wraz z dwoma podobnymi obozami funkcjonującymi w miejscowościach Moringen i Uckermark – jako tzw. Jugendschutzlager, tzn. »młodzieżowy obóz ochronny«. [Obecnie] wszystkie obozy tego typu klasyfikowane są jako obozy koncentracyjne, nawet pomimo ich formalnego ulokowania poza systemem podległości organizacyjnej właściwej dla typowych obozów koncentracyjnych”. – mówił w rozmowie z „Historią DoRzeczy” dyrektor Muzeum Dzieci Polskich – ofiar totalitaryzmu, dr Andrzej Janicki.
Do obozu koncentracyjnego przy ul. Przemysłowej w Łodzi kierowano dzieci z całej Polski, choć dużą grupę stanowiły oczywiście dzieci pochodzące z Łodzi i okolic. Wielu młodych Polaków więziono, gdyż ich rodzice działali w ruchu oporu albo nie chcieli podpisać volkslisty. W obozie zamykano także dzieci o niewielkim upośledzeniu umysłowym lub fizycznym.
Więźniami obozu koncentracyjnego w Łodzi miały być dzieci w wieku 12-16 lat, jednak wysyłano tam nawet maleńkie dzieci, które same wymagały jeszcze opieki. Najmniejszymi, kilkuletnimi (nawet dwuletnimi) dziećmi zajmowały się starsze dziewczęta. Przez cały okres istnienia obozu przy ul. Przemysłowej, przeszło przez niego około dwa-trzy tysiące nieletnich Polaków.
Najmniejsze dzieci miały zostać „zniemczone” i wysłane w głąb Niemiec. Starsze miały jedynie pracować. Po ukończeniu 16. roku życia wiele dzieci były przewożonych do obozów koncentracyjnych tj. Gross-Rosen, Ravensbrück lub Auschwitz.
Obóz pracy
Dzieci zmuszane były do pracy niemal przez całe dnie. Artur Ossowski, Naczelnik Oddziałowego Biura Edukacji Instytutu Pamięci Narodowej w Łodzi pisze:
„Obóz przede wszystkim spełniał funkcję »olbrzymiego warsztatu pracy«, dlatego nadrzędnym obowiązkiem osadzonych było wspieranie niemieckiej gospodarki oraz armii. Chłopców najczęściej przydzielano do tzw. iglarni, gdzie prostowali igły tkackie. W »łapciarni« wyplatali słomiane warkocze i zszywali je w nieforemne zimowe buty dla żołnierzy niemieckich walczących w Związku Sowieckim. Dodatkowo z wikliny wykonywali maty, które używano jako podkład pod koła wojskowych pojazdów, gdy te ugrzęzły w błocie lub zakopały się w śniegu. Chłopcy zszywali również uszkodzone plecaki i chlebaki, jak też reperowali wojskowe obuwie. W szwalni szyto elementy umundurowania i obozową odzież roboczą. Zadania te wykonywali na równi chłopcy, jak też dziewczęta, które dodatkowo cerowały przestrzeliny lub rozdarcia w mundurach. Niektóre z dziewcząt wyrabiały również sztuczne kwiaty z papieru, na drutach wykonywały czapki, rękawice, szaliki oraz szydełkowały i wyszywały obrusy. Od wiosny 1943 roku najsilniejsze z nich wysyłano do ok. 160-hektarowego majątku rolnego w Dzierżąznej, gdzie pracowały w polu, oporządzały zwierzęta gospodarcze i odławiały ryby ze stawu. (...) Dzieci źle pracujące piętnowano czerwonym krzyżem malowanym olejną farbą na plecach wierzchniego nakrycia i kierowano do tzw. karnej kompanii, gdzie obowiązywały zmniejszone racje żywnościowe. Zajmowała się ona przede wszystkim rozbiórką domów, smołowaniem dachów, czyszczeniem latryn i ubijaniem obozowych alei”. – pisał Artur Ossowski.
Praca była oczywiście ponad siły dzieci. Kiedy nie mogły wykonać tego, co im nakazano, były bite, szykanowane, głodzone. Znęcano się nad nimi w najróżniejszy sposób, m.in. poprzez polewanie zimną wodą, aby szybciej się rozchorowały. W obozie panował brud i choroby. Na początku 1944 roku wybuchła epidemia tyfusu.
Obóz koncentracyjny dla dzieci przy ul. Przemysłowej w Łodzi został zlikwidowany 18 stycznia 1945 roku. Dzieci, które doczekały (w trakcie istnienia obozu zmarło tam około 100 dzieci) wyzwolenia były przerażone, opuszczone i głodne. Wiele dzieci, po krótkotrwałym błąkaniu się ulicami Łodzi, wracało z powrotem do znanych sobie obozowych baraków, gdyż nie wiedziały, co mają robić. Pomogły im dopiero formujące się w Łodzi organizacje opiekuńcze.
Śledztwo w sprawie obozu dla dzieci w Łodzi prowadziła od 1969 roku Okręgowa Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich w Łodzi. Byłą „wychowawczynię” pracującą w obozie, Eugenię Pol vel Genowefę Pohl, skazano na 25 lat więzienia.
Przez wiele lat pamięć o obozie dla dzieci nie istniała. Więzieni tam ludzie nie opisywali swoich wspomnień, nie chcieli o tym opowiadać. Zdarzało się, że dorośli, którym dzieci mówiły o swojej gehennie, nie wierzyli w ich opowieści. Do społecznej świadomości, wiedza o łódzkim obozie dla dzieci, przebija się zaledwie od kilku lat.
Wiele dla popularyzacji tematu zrobili Jolanta Sowińska-Gogacz i Błażej Torański opisując dzieje obozu i losy więzionych tam dzieci w książce pt. „Mały Oświęcim. Dziecięcy obóz w Łodzi” wydanej w roku 2020. Pamięć o obozowej filii w Dzierżąznej kultywuje zaś m.in. Magdalena Hauke, badaczka historii regionu (gminy Zgierz), która gromadzi wspomnienia i relacje przetrzymywanych tam niegdyś dziewcząt.
Tymczasowa siedziba Muzeum Dzieci Polskich – ofiar totalitaryzmu mieści się przy ul. Piotrkowskiej 90 w Łodzi. Docelowo muzeum ma powstać w wykupionych budynkach na terenie dawnego obozu przy ul. Przemysłowej.
Czytaj też:
Mit niemieckiej denazyfikacjiCzytaj też:
Sensacja w Warszawie. Dokumenty z czasów niemieckiej okupacji pod podłogąCzytaj też:
Eksterminacja polskiej elity. Niemcy zaczęli realizować swój plan od razu
