HistoriaDoRzeczy.pl: Program obchodów 80. rocznicy zakończenia działania obozu jest bardzo bogaty. Na które wydarzenia chcecie Państwo zwrócić szczególną uwagę?
Dr Andrzej Janicki: Chciałbym serdecznie podziękować za zainteresowanie wydarzeniami rocznicowymi organizowanymi przez Muzeum Dzieci Polskich – ofiar totalitaryzmu. Faktycznie, pracownicy Muzeum przygotowali bardzo bogaty program obchodów obejmujący debaty historyczne, warsztaty, podcasty czy projekcję filmową. Każdy z tych punktów obchodów jest dla nas niezwykle ważny, jednak centralnym ich punktem będzie uroczystość przed pomnikiem Martyrologii Dzieci w parku Szarych Szeregów w Łodzi, która odbędzie się w sobotę 18 stycznia. Dzień wcześniej, w piątek 17 stycznia na sali koncertowej Zespołu Szkół Muzycznych im. S. Moniuszki w Łodzi będziemy mieli przyjemność wysłuchać koncert pani Olgi Bończyk poprzedzony spotkaniem z byłymi więźniami niemieckiego obozu dla dzieci polskich. Nie zapominamy również o inauguracji akcji „Ocalić od zapomnienia”, która nastąpi we wtorek 21 stycznia, a dotyczyć będzie zbierania materialnych i niematerialnych świadectw dokumentujących przeżycia polskich dzieci wojny.
Szczegółowe informacje dotyczące przebiegu obchodów dostępne są na stronie internetowej muzeumdziecipolskich.pl w zakładce „80. ROCZNICA”.
Jak długo działał niemiecki obóz dla dzieci?
Niemiecki obóz dla dzieci polskich został uruchomiony 1 grudnia roku 1942 i działał do 18 stycznia 1945 roku. Był nietypowym miejscem kaźni w systemie obozów Trzeciej Rzeszy. Przez władze niemieckie klasyfikowany był – wraz z dwoma podobnymi obozami funkcjonującymi w miejscowościach Moringen i Uckermark – jako tzw. Jugendschutzlager, tzn. „młodzieżowy obóz ochronny”. Z oczywistych względów etycznych w pracy Muzeum nie odwołujemy się do tej eufemistycznej typologii ukutej przez narodowosocjalistyczną administrację. Praktyka taka odpowiada zresztą współczesnym niemieckim uregulowaniom prawnym, w ramach których wszystkie obozy tego typu klasyfikowane są jako obozy koncentracyjne, nawet pomimo ich formalnego ulokowania poza systemem podległości organizacyjnej właściwej dla typowych obozów koncentracyjnych.
Podobnie myląca jak nazwa rodzajowa obozu była jego nazwa indywidualna. Określany był on jako Polen-Jugendverwahrlager der Sicherheitspolizei in Litzmannstadt (lub w skróconej wersji Polen-Jugendverwahrlager Litzmannstadt), a więc „obóz nadzorczy dla młodzieży polskiej policji bezpieczeństwa w Litzmannstadt”. W odróżnieniu od obozów w Moringen i Uckermark przeznaczonych odpowiednio dla niemieckich chłopców i dziewcząt w wieku od 16 do 21 lat, obóz w okupowanej Łodzi miał – zgodnie z konstytuującymi go dokumentami – więzić dzieci w wieku od 8 do 16 lat. W rzeczywistości najmłodsza więźniarka obozu miała 1,5 roku, a najstarsi więźniowie nieco ponad 16 lat, był więc to obóz przeznaczony nie tylko dla młodzieży, ale i dla bardzo małych dzieci. Dzieci takie, określane w innych dokumentach jako „verwahrloste Kinder”, miały być poddane w obozie „nadzorowi” (Verwahrung, stąd człon -verwahr- w nazwie). W praktyce więzione w obozie dzieci traciły rodziców np. w wyniku aresztowania przez władze okupacyjne w związku z ich działalnością niepodległościową (jak stało się w wypadku Dzieci Mosińskich) lub w wyniku ich wywózki na roboty przymusowe. Część dzieci odebrano takim opiekunom w ramach represji związanych z odmową podpisania volkslisty lub ich przynależnością religijną (np. dzieci świadków Jehowy z Wisły). W obozie przetrzymywano równie dzieci „wałęsające się” lub ujęte w związku z rzekomym popełnianiem innych drobnych wykroczeń przeciwko okupacyjnemu reżimowi prawnemu.
Przez cały okres funkcjonowania przez obóz główny Polen-Jugendverwahrlager przeszło prawdopodobnie około 2 tysiące małych więźniów. W wyniku uwięzienia w obozie ponad stu z nich zmarło – niektórzy w wyniku zastrzelenia lub zakatowania, choć w przeważającej mierze w związku z fatalnymi warunkami panującymi w obozie.
Obóz posiadał także dwa podobozy. Gdzie się one znajdowały i co o nich wiemy?
Tak, istniały dwa takie miejsca. Od dawna znany był w polskiej literaturze podobóz w Dzierżąznej pod Zgierzem. Było to miejsce uwięzienia i niewolniczej pracy na roli dla ponad 170 dziewcząt wysyłanych tam z obozu głównego.
Drugi podobóz, na którego istnienie od 1970 roku wskazywali badacze niemieccy na bazie jednego znanego im dokumentu z grudnia 1943 roku, mieścił się w Konstantynowie Łódzkim. O podobozie tym nie można się praktycznie dowiedzieć ani z literatury polskiej dotyczącej obozu dziecięcego w Łodzi, ani z jedynej anglojęzycznej monografii obozu pt. „Przemysłowa Concentration Camp”. Dzięki naszym ostatnim kwerendom znamy już więcej dokumentów potwierdzających podległość tego obozu Polen-Jugendverwahrlager w Łodzi. Nosił on nazwę Ost-Jugendverwahrlager („obóz nadzorczy dla młodzieży wschodniej”). Utworzono go dokładnie w połowie sierpnia 1943 roku na miejscu wcześniejszego obozu przesiedleńczego. Jego więźniami były dzieci wschodniosłowiańskie porywane głównie celem germanizacji w trakcie akcji pacyfikacyjnych na okupowanych terenach Związku Sowieckiego (to około 1200 dzieci białoruskich, rosyjskich i ukraińskich określanych przez Niemców mianem "Bandenkinder"). Obóz ten przestał funkcjonować w tym samym momencie, w którym ustała działalność obozu głównego. Jeszcze nawet przez kilka miesięcy pozostawały w nim pod opieką dzieci, które repatriowano następnie do rodzin lub sierocińców w ZSRS.
W jakich okolicznościach doszło do zakończenia działania obozu przy ul. Przemysłowej?
Zakończenie funkcjonowania obozu nastąpiło w wyniku ucieczki jego załogi w dniu 18 stycznia 1945 roku, tj. w przeddzień wejścia do Łodzi Armii Czerwonej. Już kilka miesięcy wcześniej pośród członków obozowej załogi dały się zauważyć wyraźne oznaki zaniepokojenia. Przykładowo, jedne z dokumentów odnalezionych niedawno przez pracowników Muzeum Dzieci Polskich – ofiar totalitaryzmu w niemieckich archiwach wskazują, że prawdopodobnie w związku z informacją o wybuchu Powstania Warszawskiego władze obozu w Łodzi wystąpiły w sierpniu 1944 roku do Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy o broń dla załogi podobozu w Konstantynowie.
Na narastającą panikę w komendanturze wskazywać może również fakt, iż w drugiej połowie 1944 roku. zaprzestano widzeń więźniów obozu z przebywającymi na wolności członkami ich rodzin. Takie bardzo krótkie widzenia odbywające się pod ścisłą kontrolą strażników możliwe były wcześniej raz na sześć miesięcy za specjalną zgodą komendanta, jednak podania o nie już na kilka miesięcy przed zakończeniem działania Polen-Jugendverwahrlager zaczęto kwitować lapidarną formułą, która w tłumaczeniu na język polski znaczy tyle co: „obóz pozostaje zamknięty dla odwiedzających”.
Co stało się z dziećmi, które Niemcy przetrzymywali w obozie tuż po zakończeniu funkcjonowania obozu?
W chwili ucieczki załogi obozu przebywało w nim do około 900 dzieci. Jak dowiadujemy się z powojennych relacji Ocalałych, z jednej strony odzyskanie wolności wiązało się dla nich z wybuchem entuzjazmu i radości, jednak już wkrótce zaczął się nowy dramatyczny etap w ich życiu – czas trudnych powrotów do domu i prób odnajdywania bliskich, jednak zaznaczyć trzeba, że często nie było już tam ich rodziców. Dzieci trafiały więc np. do dziadków, cioć czy wujków.
Niektóre dzieci, aby wrócić do domów, musiały samodzielnie lub z grupą kolegów przemierzyć nawet kilkaset kilometrów w mroźną zimę na początku 1945 roku.
Część dzieci szukała schronienia w samej Łodzi. Niektórzy znaleźli opiekunów dopiero głębiej w mieście. Wiemy np. o grupie około siedmiu dziewcząt z Mosiny, które dopiero przy ulicy Narutowicza (tj. relatywnie daleko na południe od obozu) napotkały rodzinę godzącą się przyjąć je wszystkie razem. Wcześniej napotkane rodziny nie miały warunków dla tak dużej grupy dzieci i chciały przyjąć tylko poszczególne dziewczynki, ale one nie godziły się na takie rozwiązanie.
Jak ocalone dzieci radziły sobie w późniejszym czasie?
Kolejne miesiące były czasem powolnego dochodzenia do zdrowia wyniszczonych obozowymi warunkami dzieci. Wiele z nich nigdy nie wróciło do pełni sił, już zawsze zmagając się z konsekwencjami fizycznymi lub psychicznymi uwięzienia w obozie. Wiele z dzieci znalazło się pod opieką łódzkich rodzin bądź odradzających się instytucji opiekuńczych – nawet krótki okres takiej opieki stanowił dla nich chwilę bezcennego spokoju, możliwości nabrania sił przed kolejnymi wyzwaniami przerażającej, niejasnej przyszłości.
Jak wiele osób – byłych więźniów niemieckiego obozu dla dzieci żyje jeszcze dzisiaj? Czy mają Państwo z nimi kontakt i czy wezmą oni udział w obchodach?
W przeciągu swojej ponad trzyletniej działalności Muzeum Dzieci Polskich – ofiar totalitaryzmu pozostawało w kontakcie z kilkudziesięcioma byłymi więźniami obozu. Już w pierwszych miesiącach swojego istnienia Muzeum zainicjowało coroczne zjazdy Ocalałych z obozu dziecięcego. We wrześniu 2024 roku zorganizowaliśmy już czwarte wydarzenie tego typu.
Niestety z każdym rokiem odchodzą kolejni Ocalali. Tylko w ostatnich miesiącach pożegnaliśmy kilkoro z nich. Każdy taki moment oznacza odejście ważnego świadka historii, ale również wyjątkowej osoby, która wbrew ogromowi doświadczonego u zarania życia zła, dzięki własnej determinacji i pogodzie ducha budowała szczęście swoje i swoich najbliższych.
Tym bardziej cieszy nas, że udział w tegorocznych obchodach zapowiedziało aż sześciu Ocalałych oraz członkowie ich rodzin. Swoją obecność na obchodach zaznaczą również inni reprezentanci środowiska dzieci wojny – osoby germanizowane lub poddawane innym formom represji przez oba okupacyjne reżimy totalitarne okresu drugiej wojny światowej.
Czytaj też:
Obóz w obozie. Niemcy chcieli to miejsce ukryć przed światem i prawie im się udałoCzytaj też:
"Szlak łez" przez pustynię. Pierwsze niemieckie ludobójstwoCzytaj też:
KL Posen. Niemiecki "obóz krwawej zemsty"
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.