Pościgowce - nieukończona broń polskiego lotnictwa
  • Wojciech SopelAutor:Wojciech Sopel

Pościgowce - nieukończona broń polskiego lotnictwa

Dodano: 
PZL-38 Wilk
PZL-38 Wilk Źródło: NAC
Koncepcja samolotu pościgowego ukształtowała się w roku 1934. Przy jego konstruowaniu wyznaczono zasady, które wyeliminowały wiele dobrych rozwiązań. Ostatecznie okazało się, że w ówczesnych warunkach koncepcja nie miała sensu.

Z początku lat 30. XX wieku docierają do nas strzępy informacji o poszukiwaniu w USA armaty lotniczej kalibru 37 mm. Mogła ona być zabudowana jedynie na samolocie dwusilnikowym – w kadłubie. Ponieważ działa takie w owym czasie były zasilane amunicją z łódek na kilka pocisków, konieczne więc było wprowadzenie obok pilota drugiego członka załogi: ładowniczego. Poza ładowaniem działa mógł on obsługiwać radiostację, pełnić funkcję obserwatora i obsługiwać uzbrojenie obronne. Ładowniczy mógł skutecznie ładować armatę jedynie podczas ataku prowadzonego bez gwałtownych manewrów i mniej-więcej ze stałą prędkością. Taka była najprawdopodobniej geneza pościgowca PZL-38 Wilk.

Żelazne zasady lotnictwa

W dziesięcioleciu poprzedzającym wybuch II wojny światowej zapadło w Polsce kilka kluczowych decyzji determinujących rozwój lotnictwa. Były one w różnym stopniu sformalizowane, a z przestrzeganiem ich też bywało różnie. Były to:

  1. Stosowanie silników gwiazdowych, chłodzonych powietrzem. Wbrew dosłownemu brzmieniu tej reguły dawała one możliwość stosowania silników rzędowych chłodzonych powietrzem (PZL Foka). Motor taki zachowywał bowiem wszystkie istotne dla ówczesnych decydentów zalety silnika gwiazdowego. Duża moc maksymalna nie była w owym czasie uważana za zaletę.
  2. Produkowanie bojowych samolotów wyłącznie o konstrukcji metalowej. Postulat ten wynikał z poglądów włoskiego teoretyka gen. Douheta.
  3. Oparcie lotnictwa wyłącznie o konstrukcje zaprojektowane i budowane w kraju. Same silniki też miały być budowane wyłącznie w Polsce, ale mogły być produkowane na licencji.
  4. Ograniczenie liczby typów używanych jednocześnie. Samoloty miały być uniwersalne, czyli jeden typ miał pełnić rolę myśliwca, samolotu rozpoznawczego, nurkowca itp.
  5. Samoloty produkowane na eksport mają lepsze parametry i mocniejsze silniki niż produkowane dla nas.
  6. Ograniczenie rodzajów uzbrojenia użytkowanych jednocześnie.
  7. Równoważenie przewagi ilościowej nieprzyjaciela własną przewagą jakościową.
  8. Nacjonalizacja zakładów lotniczych.

Nie definiowano oczywiście formalnie konieczności wyposażania samolotów eksportowych w mocniejsze silniki, ale przestrzegano tej normy bardzo skrupulatnie. Podobnie konsekwentnie poprzestawano na silnikach chłodzonych powietrzem. Ale już dopuszczano mieszaną konstrukcję zamienników typów podstawowych (np. LWS-6 Żubr). Zasady te interpretować należy bardzo dosłownie i powiedziałbym nawet, że w duchu paranoiczno-statystycznym.

Jeśli chcemy zrozumieć, dlaczego nie uzbrojono naszego lotnictwa w myśliwce PZL P-24, dlaczego nie wprowadzono działek 20 mm Oerlikon, itp. tu tu jest jasne wyjaśnienie.

Pościgowce zamiast myśliwców

Wśród badaczy nikt nie zadaje sobie pytania: czy podjęcie tak radykalnych decyzji jak oparcie lotnictwa wyłącznie na samolotach metalowych miało sens? Podobnie z silnikami chłodzonymi powietrzem. Czy nie ograniczało to możliwości? Np. Podlaska Wytwórnia Samolotów (PWS) nie mogła dostarczać już samolotów pierwszoliniowych, produkowała bowiem samoloty o konstrukcji mieszanej. DH Mosquito również by u nas nie mógł powstać z przyczyn formalnych. Hawker Hurricane, początkowo częściowo kryty płótnem też nie spełniał naszych wymagań.

Koncepcja nowego samolotu ukształtowała się w roku 1934. Miał to być samolot dwusilnikowy, z załogą dwuosobową, jednopłatowiec wolnonośny. Uzbrojony w działko, karabiny maszynowe i bombę stanowił próbę wcielenia w życie douhetowskiej idei samolotu bitewnego. Idea ta skonkretyzowała się w postaci projektu PZL-38 Wilk. Przy tej okazji pojawia się kilka pojęć, jak „pościgowiec”, „myśliwiec”, „myśliwiec górny”, „myśliwiec dolny”, „samolot liniowy nowego wzoru”. Roztrząsanie ich pozbawione jest większego sensu. Polska jako jedyny kraj zrezygnowała bowiem z posiadania typowych myśliwców: jednomiejscowych, z uzbrojeniem strzelającym do przodu, zdolnych do walki ze swoimi odpowiednikami. Supermarine Spitfire, Bf 109, Morane Saulnier MS 406, I 16...

PZL-38 Wilk

Wilk miał atakować wrogie bombowce uzbrojeniem w przodzie kadłuba, natomiast z myśliwcami miał walczyć uzbrojeniem strzeleckim strzelającym do tyłu. W normalnej walce strzelec z tyłu jest zbędnym balastem, gdyż może skutecznie operować tylko przy locie pozbawionym gwałtownych manewrów.

Cień sensu ma tu podział na myśliwce i pościgowce. Pościgowce miały osiągać dużą prędkość i mieć silne uzbrojenie, zwrotność miała być słaba. I takim samolotem miał być Wilk. Nie był jednak w stanie zastąpić lekkich bombowców Nie było dla niego stosownych bomb, gdyż istniejące mogły być zrzucane z prędkością najwyżej 200 km/h.

PZL-38 Wilk umyka też jednoznacznym klasyfikacjom. Nie był ani ciężki, ani lekki. Jego masy były tego rzędu, co innych myśliwców tego okresu. Okazał się konstrukcją nieudaną ze względu na przyjęte nierealne parametry silnika PZL Foka. Przy masie około 220 kilogramów miał on osiągać moc 420 KM. Realnie osiągnięto ok. 330 KM, co było wartością niewystarczającą. Przyczyny fiaska projektu są szeroko opisywane. Do minimalistycznie zaprojektowanego samolotu nie dało się zamontować cięższego silnika. Trzeba było projektować nową maszynę, co prawda wykorzystującą np. kabinę czy elementy kadłuba. Do wybuchu wojny nie zdołano nawet zbudować prototypu.

PZL-48 Lampart, bo o nim mowa, napędzany miał być francuskimi silnikami Gnome Rhone GR 14M które też były pułapką. Pojawił się pogląd, że niewielki przekrój czołowy ma większe znaczenie niż moc maksymalna, co zaowocowało powstaniem rodziny słabych silników gwiazdowych GR 14M o mocach rzędu 700 KM. Francuzi oblatali Hanriota H-220 z silnikami o podobnej mocy już w 1937 roku i stwierdzili, że się nie nadaje. Sanacyjne władze próbowały się jeszcze ratować projektem PZL-50 Jastrząb.

Jastrząb był funkcjonalną kopią Wilka. Dwa silniki po 420 KM zastąpiono jednym gwiazdowym, realnie istniejącym o mocy 840 KM. Zrezygnowano z drugiego załoganta i działka, którego zresztą nie było. Postulowana prędkość była tego samego rzędu, co Wilka. Zachowano możliwość podwieszenia bomby (odpowiednich bomb nadal nie było). Konstrukcja Jastrzębia sprawiała wiele kłopotów, z uwagi na nieoptymalnie zaprojektowaną kratownicę kadłuba, niewłaściwie zamontowany silnik, brak podwozia chowanego w locie. Ostatecznie uznano, że nadaje się on tylko do szkolenia i zlecono budowę serii 30 sztuk. Jej budowę przerwała wojna.

Widzimy wyraźnie, jak waliły się rozmaite dogmaty lotnicze II RP. W warunkach zbliżającej się wojny awaryjnie zamówiono francuskie myśliwce MS 406 i angielskie Hawker Hurricane. Już wcześniej gen. Rayski odszedł od samodzielnej budowy silników, zamawiając jak najsłabsze francuskie motory GR 14M. Dokładna analiza wskazuje zresztą, że seryjna produkcja silnika PZL Foka była niemożliwa, ze względu na brak wolnych mocy produkcyjnych.

Projekt PZL-38 Wilk nie okazał się jednak zupełnie nieudanym. Prototyp został wystawiony na XVI Międzynarodowym Salonie Lotniczym w Paryżu, gdzie spotkał się ze sporym zainteresowaniem. Z punktu widzenia tzw. toru pokojowego był to spory sukces.

Czytaj też:
Doktryna Rayskiego