Wieść o zamordowaniu Józefa Piłsudskiego rozeszła się 6 grudnia 1922 r. po Warszawie lotem błyskawicy. Następnego dnia – nie było wówczas radia – o zamachu na Naczelnika Państwa dowiedziała się cała Polska. Eligiusz Niewiadomski, ceniony krytyk sztuki i malarz, widział to już oczami wyobraźni. Widział też siebie tamtego dnia, stojącego na otwarciu wystawy w kamienicy Baryczków tuż za plecami Piłsudskiego. Wyjmuje rewolwer z kieszeni i strzela do niego.
Tak miał wyglądać pierwszy mord polityczny w II Rzeczypospolitej. Niewiadomski wyznał: „Myśl o zamachu dla odebrania życia Naczelnikowi Państwa kiełkowała we mnie już dawno. Pierwszą chwilą było powołanie rządu ludowego. Od tego czasu podlegała pierwszym wahaniom i tłumieniom aż do chwili sprawy z gabinetem Korfantego. Stronność o pomstę do nieba wołającą, jaką okazał w tej sprawie, i język, jakim przemawiał p. Naczelnik Państwa do przedstawicieli sejmu, grożąc im, że zejdzie na ulicę i przemówi językiem ulicy, wreszcie niedotrzymanie zobowiązań przyjętych wobec Korfantego i Sejmu, że nie będzie przeszkadzał tworzeniu tego gabinetu, wyjaśniły mi ostatecznie jego moralne i umysłowe kwalifikacje”.
Eugeniusz Niewiadomski był nieprzejednanym wrogiem socjalistów i wszelkich ugrupowań lewicowych, uznawał też, że znajdują się one pod wpływem Żydów lub żydowskiej mentalności. Oburzyło go to, że Piłsudski powierzył w listopadzie 1918 r. sformowanie rządu Jędrzejowi Moraczewskiemu, członkowi PPS. Niewiadomski nie chciał zauważyć, że Naczelnik Państwa ustąpił wobec prawicy i zrezygnował z Ignacego Daszyńskiego jako kandydata na premiera, gdyż był on zbyt „czerwony” dla endecji. Co więcej, Moraczewski chciał, by do jego rządu weszli politycy endeccy, ale oni się na to nie zgodzili. Nie zauważył też Niewiadomski, że pakiet praw socjalnych, który wprowadził w życie rząd Moraczewskiego, był zaporą przeciw komunizmowi w Polsce.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.