W tej bitwie z Polakami Niemcom nie pomogła nawet broń chemiczna
  • Grzegorz JaniszewskiAutor:Grzegorz Janiszewski

W tej bitwie z Polakami Niemcom nie pomogła nawet broń chemiczna

Dodano: 
Powstanie Wielkopolskie
Powstanie Wielkopolskie Źródło: Wikimedia Commons
- Gaz! Gaz! - zaczął krzyczeć szeregowy Poprawski, a potem pobiegł w dół wzgórza, z wysiłkiem taszcząc swojego Maxima, prosto na pozycje Niemców. Za nim poderwali się inni powstańcy wielkopolscy.

Szeregowy Poprawski mocno ściskał rękojeść karabinu, naciskając spust. Maxim 08/15 grzechotał, plując gradem pocisków w stronę niewielkich, zlewających się z otoczeniem figurek niemieckich żołnierzy, wspinających się na wzgórze od szosy leszczyńskiej. Gdzieś od strony Osiecznej dochodził przytłumiony huk wybuchających armatnich pocisków. Nagle jeden z nich, z piekielnym hukiem rozerwał się pod stojącym z tyłu wiatrakiem. Kilka odłamków zabębniło po stalhelmie. Ogłuszony Poprawski zdjął palec ze spustu i obejrzał się. W miejscu, w którym jeszcze przed chwilą leżał z karabinem w ręku Lewandowski, w rozwiewającym się dymie zobaczył tylko strzępy zbryzganego krwią munduru. Następny pocisk spadł jakieś piętnaście metrów dalej. Rozerwał się, rozlewając dookoła brunatną ciecz. Leżący obok powstaniec zaczął kaszleć i chwycił się za gardło. Poprawski poczuł ostry, czosnkowy zapach. Odruchowo sięgnął ręką na plecy po puszkę z gazmaską, ale oczywiście nie znalazł jej.

- Gaz! Gaz! - zaczął krzyczeć, a potem pobiegł w dół wzgórza, z wysiłkiem taszcząc swojego Maxima, prosto na pozycje Niemców. Za nim poderwali się inni.

Tak wygląda dziś miejsce, gdzie doszło do bitwy pod wiatrakami.

Powstanie Wielkopolskie wybuchło 27 grudnia 1918 r. i szybko objęło prawie cały region. Niemcy, zmęczeni wojną i zdezorientowani rewolucją listopadową, często oddawali koszary i posterunki bez walki, wracając się do domów. Jednak na obszarach, gdzie Polacy nie mieli wyraźnej większości wybuchły ciężkie walki. Dotyczyło to zwłaszcza pogranicza Rejencji Poznańskiej, gdzie mieszkało najwięcej Niemców. Jednym z takich miejsc było Leszno. Położone na bezpośrednim zapleczu walk, stanowiło ważny ośrodek położony na linii kolejowej z Wrocławia do opanowanego przez powstańców Poznania. Polacy stanowili tu tylko ok. 12% ludności. Zaraz na początku powstania Niemcy internowali tu Polaków z Powiatowej Rady Ludowej. Do Poznania z pomocą wysłano pociąg z 500 niemieckimi żołnierzami. 6 stycznia 1919 r. wieczorne niebo przeszyły rakiety, ciągnąc za sobą snopy iskier. Przy wyciu syren i kolejowych gwizdków zaczęła się karabinowa i armatnia palba, która miała sprowokować Polaków do zbrojnych wystąpień. Aresztowano polskich działaczy, a młodzież wyłapywano na ulicach i wywożono w głąb Rzeszy.

W mieście stacjonowały przetrzebione przez wojnę, ale wciąż silne, a przede wszystkim doświadczone bojowo oddziały piechoty, artylerii i saperów. W leszczyńskich warsztatach kolejowych zbudowano dwa pociągi pancerne, które terroryzowały okoliczne miejscowości. 4 stycznia Niemcy z Grenzschutzu przyjechali do Pońca i ukradli dwa wagony zboża i kasę kolejową

Kierunek Poznań

Na południowym zachodzie Wielkopolski powstańcy od początku stycznia utrzymywali linię Włoszakowice – Górka Duchowna – Osieczna – Pawłowice – Miechcin – Poniec. Przez odcinek ten, łączący fronty zachodni i południowy przebiegała ważna droga, przez Osieczną, Śrem i Kórnik prowadząca do serca Wielkopolski. Przełamanie na tym kierunku mogło doprowadzić do otwarcia drogi na Poznań i zdławienia powstania. 8 stycznia Niemcy rozpoczęli ofensywę w kierunku Osiecznej. Dla jej powodzenia kluczowe było opanowanie tego niewielkiego miasteczka, wciśniętego między wzgórza z sześcioma wiatrakami
na grzbiecie, a Jezioro Łoniewskie. Pierwsze, słabo zorganizowane ataki zostały odparte przez powstańców.

Bitwa pod Wiatrakami

11 stycznia Niemcy wysłali do pobliskiego Kąkolewa pociąg pancerny, który zaatakował posterunek powstańczy na dworcu kolejowym. Było to jednak tylko uderzenie pozorowane. O marszu większych niemieckich sił w kierunku Osiecznej miał się dowiedzieć miejscowy nauczyciel Władysław Bensch podczas wizyty u fryzjera w Lesznie. Pośpiesznie wracając do miasta zaalarmował przez telefon miejscowego proboszcza ks. Steinmetza, który zaczął zbierać powstańców. Niemcy zostali już wówczas dostrzeżeni przez innych mieszkańców. Było około godziny 13.00.

Niemieckie oddziały składały się z dwóch kompanii pochodzących z 37. pułku fizylierów z Krotoszyna i 11. pułku grenadierów z Wrocławia. Razem liczyły ok. 400 żołnierzy. Ich dowódca – porucznik von Bismarck podzielił swój oddział na dwie części. Pierwsza grupa miała atakować na wprost wzdłuż drogi Leszno – Osieczna. Druga miała zajść powstańców z flanki, drogą od strony Goniembic. Niemcy ciągnęli ze sobą ciężki sprzęt - 2 działa polowe, i miotacz min, poza tym 3 ciężkie i jeden lekki karabin maszynowy. W Osiecznej stacjonowały trzy powstańcze kompanie rekrutujące się z pobliskich miejscowości - krzywińska, śmigielska i osiecka. Razem jakieś 350 osób. Powstańcy mieli 4 lekkie i ciężkie karabiny maszynowe, poza tym broń ręczą i granaty. Artylerii nie mieli w ogóle.

Atak gazem

Powstańcy też podzielili się na dwie grupy i rozłożyli się na wzgórzach, pod górującymi nad okolicą wiatrakami. Pierwsza grupa z cekaemem blokowała drogę Leszno – Osieczna. Druga osłaniała tyły na drodze do Drzeczkowa. Niemcy zaczęli bitwę od ostrzału Osiecznej, celując w górującą nad nią wieżę klasztoru. Potem przenieśli ogień na powstańcze centrum. Tu użyli amunicji chemicznej, powodując panikę wśród części powstańców, którzy nie mieli masek przeciwgazowych. Polacy, nie mając dział, starali się odgryzać strzelając z karabinów maszynowych. Po przygotowaniu artyleryjskim Niemcy ruszyli do ataku, licząc na przełamanie obrony. Bismarck popełnił jednak poważny błąd. Zamiast rolować skrzydła powstańców, ruszył wprost pod górę, w dodatku całymi siłami jakie miał. Dowodzący powstańcami porucznik Jan Namysł wykorzystał to, zawijając lewe skrzydło powstańców, które zaczęło okrążać Niemców. Atakując pod górę, dostali się wtedy pod gęsty ogień karabinów maszynowych prowadzony ze stanowisk pod wiatrakami.

Pomnik w miejscu bitwy.

Do ataku ruszyli też zalegający dotychczas pod nimi powstańcy. Niemcy atakowani z dwóch stron zaczęli uciekać, zabierając artylerię. Powstańcy ścigali ich, jednak brak jednolitego dowództwa sprawił, że siły niemieckie nie zostały całkowicie zniszczone. Pościg i walki trwały do zapadnięcia zmroku.

W bitwie Niemcy stracili 4 zabitych i 5 ciężko rannych. W ręce powstańców dostały się też 2 cekaemy i jeden elkaem, 30 karabinów, amunicja karabinowa i armatnia i inny sprzęt wojskowy. Ranny porucznik Bismarck uciekł konno do Leszna. Zginęło 3 powstańców, 6 było rannych, a 10 podtruło się gazem.

W Lesznie na widok uciekających z pola bitwy Niemców wybuchła panika. Mieszkańcy miasta przekonani byli, że nadchodzą duże polskie siły, a niemieccy urzędnicy zaczęli uciekać w kierunku Wschowy.

Po tej klęsce, w następnych dniach toczyły się jeszcze walki pod Kąkolewem i Lipnem, ale również tam powstańcy odparli oddziały Grenzschutzu. Linia frontu stała się granicą między Niemcami, a częścią wyzwolonej Wielkopolski, chociaż walki trwały jeszcze do podpisania rozejmu w Trewirze w połowie lutego. Ostatecznie Leszno wróciło do Polski dopiero w styczniu 1920 r. na mocy Traktatu Wersalskiego, a wynik bitwy pod wiatrakami przesądził o kształcie granicy w tym rejonie.