Mikołaj Iwanow
Holokaust był wymyślony i zrealizowany przez niemieckich narodowych socjalistów Hitlera. Było to prawdopodobnie apogeum rozwoju zoologicznego antysemityzmu – fizyczne zniszczenie Żydów. Wydaje się, że nigdzie i nigdy coś podobnego wobec narodu żydowskiego nie było planowane ani wdrażane w życie. A jednak…
Był luty roku 1953. Minęło osiem lat od zakończenia drugiej wojny światowej, od zakończenia straszliwej tragedii narodu żydowskiego. Do redakcji gazety „Prawda” zaproszono 43 wybitnych przedstawicieli Żydów sowieckich w celu podpisania listu zbiorowego do KC i Stalina z prośbą, aby deportować ich własny naród na Syberię i Daleki Wschód i w ten sposób odkupić winę za uleganie syjonizmowi. Było jasno, że szykuje się wielki pogrom żydowski. Dlaczego jednak? W jakim celu Stalin chciał ukarać tych, którzy tak dużo zrobili dla zwycięstwa ZSRS w wojnie z Niemcami?
Brak w tym wszystkim elementarnej logiki. Powojenna odbudowa Związku Sowieckiego dobiegła końca. Wydawało się, że narody Kraju Rad mogą liczyć na jakieś reformy liberalne. Stalin jednak polegał na swej starej wypróbowanej metodzie rządzenia – terrorze.
Po rewolucji bolszewickiej rola Żydów w Związku Sowieckim powoli, ale nieuchronnie malała. Od czasów Lenia, kiedy komuniści narodowości żydowskiej w Biurze Politycznym Partii Komunistycznej dominowali, a Lew Trocki powszechnie był uważany w kraju za naturalnego spadkobiercę Lenina, pod koniec lat 30. w Biurze Politycznym pozostał jedyny „wierny stalinowiec” pochodzenia żydowskiego – Łazar Kaganowicz. Jego wierność Stalinowi przypomina służbę dla Niemców policjantów żydowskich, którzy dość często dla uratowania własnego życia musieli wysyłać na śmierć swoje rodziny. W przypadku Kaganowicza w wirze wielkiego terroru zginął jego rodzony brat, którego starszy nawet nie próbował ratować.
Prawie wszyscy Żydzi-poplecznicy Lenina zaginęli w ramach wielkiego terroru, w wyniku wyroków sądów przeważnie pokazowych, jako agenci brytyjscy, polscy, amerykańscy czy japońscy. Trockiego siekiera terrorysty dosięgła nawet w Meksyku, gdzie ostatni „wierny leninowiec” próbował z wielkim trudem organizować opozycję wobec Stalina.
Spotkanie w redakcji partyjnej gazety „Prawda” było poprzedzone artykułem redakcyjnym tej gazety z 13 stycznia. Pisano w nim, że dzięki czujności lekarki-patriotki LidiiTimaszuk wykryto spisek lekarzy-szkodników, którzy planowali zabicie członków Biura Politycznego i samego Stalina. Zamach na życie przywódców sowieckich – jak pisała „Prawda” – miał odbyć się w sposób najbardziej ohydny: poprzez nieprawidłowe leczenie i stosowanie złych lekarstw. Doświadczony czytelnik tej gazety, która rzadko pisała prawdę, umiejący czytać między wierszami, mógł jednak zrozumieć, że chodzi tu nie o lekarzy, ale o Żydów, ponieważ prawie wszyscy wymienieni w artykule lekarze-szkodnicy byli Żydami. Co więcej, „Prawda” oskarżała ich o związki ze światowym syjonizmem i z reakcyjną organizacją amerykańskiego Żydostwa „Joint”. Pisano w „Prawdzie” i o tym, że jedyną słuszną karą za podobne przestępstwa może być kara śmierci.
O co tu chodzi? Czy od dawna drzemiący w „przywódcy narodów” antysemityzm nareszcie się przejawił w całej okazałości i Stalin, przeczuwając bliską śmierć, zadecydował rozliczyć się z Żydami? Czy rzeczywiście Stalin był antysemitą?
Antysemita pragmatyk
Stalin był przede wszystkim skrajnym pragmatykiem. Dla zachowania i umocnienia swej władzy mógł pójść na kompromis ze swym najgorszym wrogiem albo – jeśli uważał to za konieczne – zabić najbardziej oddanego sobie człowieka. I mógł sięgać po absolutnie sprzeczne ze sobą metody. Tym razem dla osiągnięcia doraźnych celów politycznych pasował mu jak najbardziej antysemityzm.
Tak samo przyczyną wymordowania prawie 200 tys. Polaków w okresie wielkiego terroru lat 1937–1938 nie była zoologiczna polonofobia Stalina, lecz jego „zdrowy rozsądek” prawdziwego komunisty. Polacy najbardziej nadawali się do odegrania roli swoistego straszaka w celu pogrążenia kraju w atmosferze strachu i totalnego terroru. Uważał to za jedyny środek bezwzględnego podporządkowania sobie społeczeństwa sowieckiego.
Czytaj też:
Więcej Polaków wymordowano tylko w Powstaniu Warszawskim. Ludobójczy rozkaz nr 00485
W latach zimnej wojny, zwłaszcza w okresie początkowej dominacji Stanów Zjednoczonych w dziedzinie broni atomowej, Stalin za pomocą terroru chciał przygotować kraj ku nowemu starciu wojennemu. Było to również konieczne ze względu na powszechne oczekiwania narodu, który ogromnym krwawym wysiłkiem wygrał tę wojnę, na poprawę swego losu, na reformy pozwalające żyć po ludzku. Te oczekiwania były powszechne ze względu na to, że miliony ubranych w wojskowe mundury obywateli sowieckich na własne oczy zobaczyły, jak żyją ludzie w wyzwolonej-zniewolonej przez nich Europie, a jak niski jest poziom życia w ich własnym kraju. Zamiast reform Stalin zdecydował się sięgnąć po swój wypróbowany środek – terror. Obozy koncentracyjne po wojnie pękały w szwach, nigdy przedtem z ZSRS nie było tak dużo więźniów. Najobrzydliwsze było to, że do obozów lawinowo trafiali ci, którzy dali Stalinowi zwycięstwo, ale odważyli się po wojnie otwarcie wypowiadać o konieczności zmian na lepsze. Właśnie w ten sposób trafił do obozu z 10-letnim wyrokiem bohater wojny, kapitan, dowódca baterii artylerii Aleksandr Sołżenicyn.
Konieczność sowietyzacji Polski nie pozwalała znów zrobić z Polaków straszaka do rozpętania kolejnej fali terroru. Natomiast prawie idealnie do takiej roli nadawali się Żydzi, tym bardziej że żydożercza propaganda III Rzeszy nie pozostała bez śladu w społeczeństwie sowieckim. Prześladując Żydów, Stalin osiągał podwójny cel. Po pierwsze, oskarżając przywódców społeczności żydowskiej o szpiegostwo na rzecz Stanów Zjednoczonych, uwypuklał rzekomą groźbę nowej wojny i w ten sposób jednoczył naród pod kierownictwem partii komunistycznej. Po drugie, Żydów można było tradycyjnie oskarżyć o wszystkie niepowodzenia powojennej polityki wewnętrznej, o brak podniesienia poziomu życia społeczeństwa sowieckiego.
Paradoksalnie porównanie polityki ludobójczej dwóch najpotężniejszych totalitaryzmów XX w. ujawnia zadziwiające podobieństwo. Stalin pierwszy zastosował na tak wielką skalę ludobójstwo jednej narodowości (Polaków) w operacji polskiej NKWD. Hitler znacznie wyprzedził Stalina w liczbie ofiar i w przemysłowych metodach masowego zabójstwa. Zastosował to na Żydach, natomiast Polacy stali na pewno w kolejce do zagłady.
Na pierwszy ogień tego wielkiego pogromu żydowskiego poszli członkowie tzw. Żydowskiego Komitetu Antyfaszystowskiego. Komitet za zgodą Stalina utworzono w 1941 r. w celu pozyskania poparcia żydostwa amerykańskiego dla Związku Sowieckiego w wojnie z Hitlerem. Na jego czele stanął wybitny aktor żydowski Solomon Michoels. Członkami komitetu zostali: generałowie Jakob Kreiser i Aaron Kac, dyrektor „Sowinformbiuro” (główna tuba propagandowa Stalina) Solomon Łozowskij, pisarz Ilja Erenburg, poeta Perec Markisz, akademicy Aaron Frumkin, Lina Sztern, muzycy Dawid Ojstrach i Emil Gilels oraz inni. Podczas licznych wizyt w Stanach Zjednoczonych w trakcie wojny zebrali oni dla Związku Sowieckiego miliony dolarów od żydostwa amerykańskiego. Po wojnie ci ludzie już nie byli Stalinowi potrzebni. Wręcz odwrotnie: symbolizowali oni współpracę z zagorzałym wrogiem ZSRS – Stanami Zjednoczonymi. Większość członków komitetu aresztowano i po sfingowanym procesie rozstrzelano w sierpniu 1952 r.
Czytaj też:
Zatrzymać czołgi! Czyli zbrodnia warszawska
Następnym krokiem przygotowawczym do wielkiego pogromu żydowskiego w ZSRS była sprawa lekarzy. W artykule „Prawdy” na ten temat pisano: „Większość uczestników grupy przestępczej – Wowsi, Feldman, Grinsztejn, Etinger – była kupiona przez wywiad amerykański. Zostali zwerbowani przez filię wywiadu amerykańskiego – międzynarodową żydowską burżuazyjno-nacjonalistyczną organizację »Joint«. Brudne oblicze tej szpiegowskiej syjonistycznej organizacji, która ukrywa swą podłą działalność pod maską dobroczynności, wykryte jest już całkowicie”.