Stalin osobiście nadzorował śledztwo w sprawie lekarzy. Wymagał od śledczych wykrycia związków oskarżonych z wywiadem amerykańskim i brytyjskim. Zastosowano wobec nich środki przymusu bezpośredniego. 24 godziny na dobę trzymano ich w kajdankach. W dzień ręce wiązano im z tyłu, a w nocy z przodu. Stosowano wypróbowane metody NKWD: brak snu przez kilka dób, głodzenie, straszenie represjami wobec dzieci i rodziny. Stalin planował organizowanie wielkiego pokazowego procesu w Moskwie, który powinien stać się podstawą do ukarania całego narodu żydowskiego.
Króliki i wąż dusiciel
Plan Stalina był iście diabelski: sami Żydzi proszą o wysiedlenie na Syberię, aby sumienną pracą na rzecz socjalistycznej ojczyzny zmazać winę – syjonizm. Powiało grozą wielkiego pogromu żydowskiego, dorównującego Holokaustowi drugiej wojny światowej.
Wasilij Grossman, kronikarz bitwy stalingradzkiej, bohater wojny, autor nagrodzonej nagrodą stalinowską pierwszego stopnia książki „W okopach Stalingradu”, tak opisywał atmosferę tych dni: „Wydawało się, że czarna mgła opanowała Moskwę. Ona wpełzała w domy, w szkoły, w nasze serca”. Żydów powszechnie zwalniają z pracy, już przyjęto tajny dokument, ograniczający liczbę Żydów na uczelniach wyższych. Wysiedlenie wyglądało na nieuniknione. Wasilij Grossman pisze: „W szpitalach pracować było prawie niemożliwe. Chorzy odmawiali leczyć się u lekarzy-Żydów, pielęgniarki-Żydówki podejrzewano o próby otrucia pacjentów. W tramwajach i na bazarach ludzie opowiadali, że w Moskwie zamknięto kilka aptek, gdzie farmaceuci-Żydzi sprzedawali leki z wysuszonymi wszami, że na porodówkach Żydzi zakażają syfilisem, że dentyści-Żydzi zakażają pacjentów rakiem szczęki i języka… Wierzyli w te plotki zarówno nieedukowani zarządcy domów, jak i naukowcy-doktorzy, pisarze, inżynierowie, studenci”.
Do podpisania listu do Stalina i KC z prośbą o wysiedlenie Żydów zaproszono wybitnych przedstawicieli tego narodu, których znał cały kraj. W sali redakcyjnej „Prawdy”, gdzie zebrali się podpisujący, byli sami Żydzi. Stalin polecił przekonać zebranych o konieczności postawienia swego podpisu przez dwóch wiernych stalinowców (znów nasuwa się analogia do policji żydowskiej w gettach): pierwszego zastępcę redaktora naczelnego „Prawdy” (było to w zasadzie stanowisko redaktora naczelnego, bo redaktorem nominalnym był członek Biura Politycznego) Dawida Zasławskiego i czołowego jej publicystę Jakoba Chawensona (piszącego pod pseudonimem M. Marinin).
Czytaj też:
„Ruskie jadą!”. Największa zbrodnia na Polakach po II wojnie światowej
Aby zrozumieć, co to byli za ludzie, wystarczy przytoczyć fragment wystąpienia Chawensona-Marinina na zebraniu partyjnym w „Prawdzie”, poprzedzającym zbiórkę podpisujących: „Liderzy imperializmu amerykańskiego, należący do żydowskiej burżuazji, wykorzystują różne sposoby w celu zakażenia części ludności żydowskiej w naszym kraju trucizną szowinizmu nacjonalistycznego, wykorzystując przy tym związki rodzinne Żydów amerykańskich, znaczna część których pochodzi z naszego kraju. Wykorzystują te sposoby, aby zakładać swą agenturę. Znaczna część dzisiejszych krytyków – kosmopolitów ulega tym naciskom. Oni bezpośrednio związani są między sobą”.
Wśród zaproszonych byli: mistrz świata w szachach Dawid Botwinnik, akademicy Jewgenij Warga, Aleksandr Goriunow, Aleksandr Frumkin, Siemion Wolfkowicz, Lew Landau, kompozytorzy Isaak Dunajewski, Reinhold Glière, pisarze Wasilij Grossman, Pawieł Antokolski, Samuel Marszak, Margarita Aligier, reżyserzy filmowi Dmitrij Donskoj, Grigorij Rom, Julij Rajzman, muzycy Dawid Ojstrach, Emil Gilels, generałowie Jakob Krejser, Dragunskij i inni.
Tekstu tego listu nie ma w obiegu naukowym. Prawdopodobnie znajduje się w jednym z zamkniętych archiwów Rosji. Możliwe także, że został zniszczony po śmierci Stalina. Znane są jedynie fragmenty, odtworzone z pamięci przez niektórych podpisujących. Wasilij Grossman wspominał, że było to błaganie Żydów, aby obronić ich przed nieuniknionym samosądem narodu sowieckiego za uleganie ideom syjonistycznym. Zasławski przekonywał zebranych, że partia w ten sposób próbuje uchronić naród żydowski przed nieuniknionymi pogromami.
Odtworzony z pamięci przez poetę Pawieła Antokolskiego fragment listu brzmiał: „Złowieszczy cień zabójców w białych ubraniach legł na cały naród żydowski. Każdy człowiek sowiecki nie może nie wyrażać swojego gniewu i oburzenia. W obecnej sytuacji jedynie oddana praca tam, gdzie skieruje nas partia i rząd sowiecki, wielki wódz narodu sowieckiego Józef Stalin, pozwoli zmyć tę ohydną plamę, która leży na ludności żydowskiej ZSRS. Dlatego całkowicie popieramy sprawiedliwe plany rządu sowieckiego, aby skierować Żydów do pracy w celu rozwoju rejonów wschodniej Syberii, Dalekiego Wschodu i Dalekiej Północy. Jedynie sumienna i szturmowa praca może przywrócić dobre imię Żydów w oczach ojczyzny, wielkiego Stalina i całego narodu sowieckiego”. Na Syberii Żydów planowano wykorzystywać do najcięższych prac.
Podpisali list wszyscy obecni. Podpisał i Wasilij Grossman. Mówią, że tego swojego tchórzostwa ów żołnierz spod Stalingradu nigdy sobie nie mógł wybaczyć. Zrobił się małomówny, zaczął stronić od ludzi. Pisał przeważnie to, co zostało opublikowane dopiero po jego śmierci. Poeta Pawieł Antokolski skomentował proces podpisania tak: „Teraz wiem, co czuje królik kilka minut przed tym, jak zostanie zjedzony przez węża dusiciela”.
Ilja Erenburg, który na zebraniu obecny nie był, napisał obszerne posłanie do Stalina, próbując tłumaczyć mu absurdalność listu, argumentując, że gra on na rzecz nacjonalistów żydowskich i może bardzo negatywnie wpłynąć na wizerunek sowieckiego systemu na świecie. Prosił Stalina, by mu poradził: podpisywać czy nie? Erenburg napisał, że podpisze, jeśli każe mu to zrobić sam Stalin. Miał krótki telefon od „ojca narodów”, który powiedział krótko: „Podpisujcie”.
Nie podpisali…
Nie podpisał listu szachowy mistrz świata Dawid Botwinnik. Po prostu miał dobre układy ze służbami. Za namową swych ludzi z tych struktur udawał chorobę i przez kilka dni nie podnosił słuchawki telefonu, a później znikł z Moskwy na kilka dni, kiedy go szukali Zasławski i Chawenson.
Słynny śpiewak operowy Mark Rejzen odmówił udziału w zebraniu. Wiedział, o co chodzi. Nie zgłosił się na apel Zasławskiego gen. Jakob Kreiser. Odmówili podpisania w związku z kłopotami służbowymi akademicy Jewgienij Warga i Aleksandr Goriunow. Wszyscy po prostu unikali spotkania z Zasławskim.
Otwarcie sprzeciwiły się podpisaniu listu jedynie dwie osoby. Pisarz Aleksandr Kawerin wprost powiedział Zasławskiemu, że nie podpisze. Dlaczego? Wytłumaczył, że odpowie na to pytanie jedynie samemu Stalinowi. O dziwo, odmówił podpisania listu „żelazny stalinowiec”, członek Biura Politycznego i osoba z najbliższego otoczenia Stalina – Łazar Kaganowicz. Nie tylko odmówił, lecz także zadzwonił do Stalina ze skargą: kto mógł wpaść na tak idiotyczny pomysł, aby dołączyć go, jednego z pierwszych ludzi kraju, do grona podpisujących?! Stalin wysłuchawszy go, z niezadowoleniem odpuścił.
W tym czasie (luty 1953 r.) Moskwa, miasto z największym odsetkiem ludności żydowskiej w kraju, szykowała się do „wielkiego pogromu żydowskiego”. Do gazet trafiają setki listów „sumiennych” robotników, oskarżających Żydów o syjonizm. Piszą, że „wśród Żydów prawie brak jest uczciwych ludzi. Niech ich wszystkich dosięgnie karająca ręka partii i towarzysza Stalina…”.
Są informacje o tym, że na Syberii i Dalekim Wschodzie w tym czasie już rozpoczęto budowę obozów pracy dla setek tysięcy wypędzanych. W okolicach Moskwy i przy innych wielkich miastach gromadzono tabor kolejowy, lokomotywy. Niektórzy twierdzą, że oszalały wódz chciał urządzić w centach miast publiczne powieszenie skazanych lekarzy-szkodników połączone z pogromami Żydów…
Kraj szykował się do oczyszczenia Związku Sowieckiego z Żydów, ale zamiast tego 9 marca trzeba było zorganizować pogrzeb jednego z największych antysemitów świata, ale antysemity szczególnego rodzaju… W niesamowitym ścisku podczas pogrzebu zginęło, jak twierdzą niektórzy badacze, do 2 tys. osób…