O ile sam dekret o stanie wojennym – przynajmniej ta jego wersja opublikowana w Dzienniku Ustaw – jest powszechnie znany, o tyle niezwykle ciekawe kulisy jego powstania już zdecydowanie mniej. Decyzja polityczna w sprawie jego przygotowania – na wypadek konieczności siłowej pacyfikacji niepokornej części polskiego społeczeństwa – zapadła oczywiście na forum Biura Politycznego Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Po raz pierwszy była o nim mowa 8 listopada 1980 r., a niespełna trzy tygodnie później – 26 listopada 1980 r. – na tym samym gremium I sekretarz KC PZPR Stanisław Kania, omawiając sytuację w kraju, konkludował: „Rozpatrzyć sprawę przygotowania dekretu o stanie wojennym i wynikające z jego wprowadzenia wszystkie konsekwencje”.
Nie był to jednak bynajmniej początek prac nad tym dekretem, zalecano je już co najmniej dwa tygodnie wcześniej, 12 listopada, podczas posiedzenia Komitetu Obrony Kraju (organu Rady Ministrów odpowiedzialnego za kwestie obronności i bezpieczeństwa). Punktem wyjścia w pracach nad nim stał się dekret o ochro nie bezpieczeństwa państwa i porządku publicznego. Pod koniec 1978 r. przygotowano go w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych na wypadek wojny, a dwa lata później postanowiono go wykorzystać – jak to określano – „w sytuacji zagrożenia wewnętrznego”. Był to krótki dokument, składający się zaledwie z 19 artykułów. Pracę nad nim w tzw. solidarnościowym karnawale przejął Komitet Obrony Kraju, a dokładniej Sekretariat KOK. Według Lecha Kowalskiego za przygotowanie dokumentacji związanej z planowanym stanem wojennym odpowiadali tam przede wszystkim pułkownicy: Mieczysław Borejsza, Stanisław Frunze, Kazimierz Gorczyca, Mieczysław Jasiczek, Tadeusz Malicki, Zdzisław Malina, Franciszek Piwowar, Henryk Raczak i Zbigniew Sabat. Jak relacjonował – na bieżąco – sekretarz KOK Tadeusz Tuczapski: „Dokumentację stanu wojennego najpierw doprecyzowywano w poszczególnych zespołach z MON, MSW, KC PZPR, Ministerstwa Sprawiedliwości, Komisji Planowania przy Radzie Ministrów itd. Każdy z tych zespołów działał w granicach wyznaczonych mu kompetencji i na określonych płaszczyznach odpowiedzialności […]. Scalaniem tych spraw zajmował się Sztab Generalny”. W przypadku dekretu o stanie wojennym były to – oprócz wspomnianego koordynatora, czyli Sztabu Generalnego Wojska Polskiego – MSW (głównie Biuro Śledcze) oraz Prokuratura Generalna PRL.
Zagrożenie wewnętrzne
Podczas posiedzenia KOK 12 listopada 1980 r. przyjęto również harmonogram prac nad tym dekretem, który miał zostać dopracowany do końca tamtego roku, a do 15 stycznia 1981 r. planowano dokonać uzgodnień międzyresortowych w jego sprawie. Niestety, nie wiadomo, kiedy powstała pierwsza wersja dekretu o ochronie bezpieczeństwa państwa i po rządku publicznego w okresie obowiązywania stanu wojennego na wypadek jego wprowadzenia nie ze względu na za grożenie zewnętrzne, lecz wewnętrzne. Najprawdopodobniej jednak nie dotrzymano tego harmonogramu. W materia łach Ministerstwa Spraw Wewnętrznych zachowała się wersja przesłana przez Sztab Generalny na Rakowiecką 4 kwietnia 1981 r. Fakt, że wpisano w niej nie tylko datę roczną (1981), lecz także miesięczną (marzec), wskazuje na to, że powstała ona właśnie w marcu tego roku – prawdopodobnie w związku z tzw. kry zysem bydgoskim spowodowanym pobiciem działaczy Solidarności, kiedy to władze PRL przymierzały się – po raz już kolejny – do wprowadzenia stanu wojennego. Tym razem zresztą przy miarki te były na tyle zaawansowane, że wydano nawet wytyczne na taki wypadek polskim placówkom zagranicznym (ambasadom). Wspomniany projekt był niezwykle zwięzły, zdecydowanie krótszy od wspomnianej wcześniej wersji na przypadek wojny – składał się zaledwie z 11 artykułów. Spotkał się on – m.in. ze względu na swoją zaskakującą wręcz łagodność – z ostrą krytyką resortowych prawników. Ci go punktowali, stwierdzając m.in., że jednym z jego braków jest również to, że nie było w nim przepisów o internowaniu czy – jak pisali – „godzinie policyjnej”. Tak na marginesie: w przypadku internowania alternatywą, o której w tym czasie myślano przy Rakowieckiej, było nadanie Milicji Obywatelskiej uprawnień do prewencyjnych zatrzymań na czas dłuższy niż 48 godzin, dokładnie na „ściśle oznaczony czas”, np. 7 czy 10 dni.
