Andrzej Iwan był zawodnikiem wybitnym i na pewno niespełnionym. Kontuzje znacznie zahamowały jego karierę. Starsi kibice z pewnością dobrze go pamiętają. Młodszym entuzjastom piłki nożnej kojarzy się zapewne z powodu napisanej przez siebie autobiografii, w której opowiedział o hazardzie czy próbach samobójczych. Szczerze mówił także o innych.
Legenda Białej Gwiazdy
Andrzej Iwan urodził się 10 listopada 1959 roku w Krakowie. W tym mieście rozpoczął swoją piłkarską karierę. Zapisał się na treningi do miejscowej Wandy.
Swoje piłkarskie życie rozpoczął się od nieprzyjemnego incydentu. Pierwszą piłkę otrzymał na Komunię Świętą od ojca. Skończyło się na jednej grze. Starsi chłopcy przegonili Iwana do domu, ale zatrzymali futbolówkę. Dzień później 8-latek wraz z ojcem poszli na boisko, by odzyskać własność, jednak nie spotkali tam nikogo. Zrządzeniem losu niedaleko boiska znalazł się wtedy Marian Pomorski, kierownik Wandy Kraków. Obserwował młodych piłkarzy i od razu wyłowił małego dynamicznego zawodnika. Wziął go wtedy pod swoje skrzydła. Nauczył go piłkarskiego rzemiosła.
Największą popularność przyniosła Iwanowi gra w Wiśle. Tam zadebiutował w wieku 17 lat. W Wiśle Kraków występował w latach 1976-1985, zyskując status legendy klubu. W 1978 roku Andrzej Iwan zdobył z Białą Gwiazdą mistrzostwo Polski. Trzy kolejne tytuły, w latach 1986-1988 zdobywał już jako piłkarz Górnika Zabrze. Łącznie na poziomie Ekstraklasy rozegrał 269 meczów i strzelił 90 goli. Próbował też swoich sił za granicą, w VfL Bochum i w Arisie Saloniki.
Na mundialu
Wystąpił na dwóch piłkarskich mistrzostwach świata – w 1978 oraz w 1982 roku. Zdobył brązowy medal w Hiszpanii. Tam Andrzej Iwan zagrał w dwóch spotkaniach hiszpańskiego turnieju, z Włochami i Kamerunem. Z kolejnych spotkań wykluczyła go kontuzja. Był o krok od udziału w mistrzostwach w 1986 w Meksyku. Z tego turnieju też wyeliminował go uraz, który odniósł w spotkaniu ligowym. W sumie 29 razy wystąpił w reprezentacji Polski, zdobywając dla niej 11 bramek.
Po zawieszeniu butów na kołku, Iwan próbował pracy trenerskiej. Był m.in asystentem Adama Nawałki w Wiśle, jak i również w Zagłębiu Lubin. Był też ekspertem i komentatorem piłkarskim. Doradzał właścicielowi w Wieczystej Kraków. W książce „Spalony”, którą napisał razem z Krzysztofem Stanowskim, rozliczył się ze swoją przeszłością i opowiedział o kulisach swojej kariery, m.in. o walce z uzależnieniem od alkoholu, hazardu i próbach samobójczych.
Kontrowersje
Ówczesna Wisła Kraków była sztandarowym klubem milicyjnym, a 18-letni Andrzej Iwan był jej chlubą i wielką nadzieją polskiej piłki nożnej. Na początku 1978 roku wyjechał z reprezentacją do Kuwejtu, gdzie zagrał w dwóch sparingach z miejscowymi zespołami FC Kuwait i FC Arabic. Andrzej Iwan strzelił, aż cztery gole. Wiele wskazuje na to, że właśnie to zgrupowanie przekonało Jacka Gmocha, by zabrał go na mundial. Selekcjoner miał spore wątpliwości związane z mało sportowym trybem życia zawodnika i różnymi incydentami spowodowanymi nadużywaniem alkoholu.
Po zakończeniu kariery Iwan wiele opowiadał o uzależnieniu od hazardu i o próbach samobójczych:
„Podcinanie żył nie jest łatwe. Samo cięcie to oczywiście banał, ale trudno osiągnąć zamierzony efekt, o czym miałem się dopiero przekonać. Tamtego dnia, we wrześniu 2008 roku, około dziesiątej rano, specjalnie poszedłem po żyletkę, potem przeczytałem instrukcję w internecie i wreszcie położyłem się w wannie wypełnionej ciepłą wodą, dzięki czemu żyły miały być bardziej nabrzmiałe, a i ból mniejszy. Położyłem się w wannie, czekając na nicość [...] napiłem się jeszcze wódki, żeby uśpić instynkty obronne. Powiesiłbym się, ale na to byłem chyba mimo wszystko za dużym tchórzem”. – przedstawił dramatyczną relację o swojej próbie samobójczej w swojej autobiografii.
Pomimo rozlicznych, życiowych kontrowersji Andrzej Iwan był bardzo cenioną i lubianą postacią polskiego piłkarstwa. Zmarł 27 grudnia 2022 roku w wieku 63 lat w swoim rodzinnym Krakowie.
Czytaj też:
Mundial 1978. Argentyńskie tangoCzytaj też:
Futbol, alkohol i sława. Skromny portret Jana CiszewskiegoCzytaj też:
Jak połączyła nas piłka? Historia pierwszego meczu Biało-Czerwonych