Podczas jednej z dyskusji na Twitterze/X pewien internauta wkleił mój artykuł z 5 stycznia 2009 r. A więc sprzed 15 lat. Tytuł: „Oblężone miasto Gaza”. Napisałem go jako korespondent „Rzeczpospolitej” z pogranicza Strefy Gazy i Izraela. A konkretnie z kibucu Mefalsim, jednej z miejscowości, która została zaatakowana przez Hamas podczas niedawnego ataku.
Kiedy czytałem ten artykuł po kilkunastu latach od jego powstania, towarzyszyły mi niewesołe myśli. Wystarczyłoby bowiem zmienić kilka słów i można by go opublikować obecnie. I nikt nie zorientowałby się, że nie dotyczy rozgrywających się na naszych oczach dramatycznych wydarzeń: bombardowań Strefy Gazy przez izraelskie lotnictwo oraz inwazji lądowej prowadzonej przez IDF.
Zresztą, drodzy czytelnicy, oceńcie sami:
„Huk armatnich wystrzałów jest tak potężny, że w promieniu kilkuset metrów trzęsie się ziemia. Ze wzgórz słychać głuche detonacje i po chwili na niebie pojawiają się gęste kłęby szarego dymu. Terytorium, na które spadły pociski, to palestyńska Strefa Gazy opanowana przez ekstremistyczną organizację Hamas. Działa należą do izraelskiej armii, która w nocy z soboty na niedzielę przystąpiła do inwazji lądowej na Strefę Gazy.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.