Ostatni posiłek na Titanicu. Jak wyglądał?

Ostatni posiłek na Titanicu. Jak wyglądał?

Dodano: 
Kadr z filmu "Titanic" (1997)
Kadr z filmu "Titanic" (1997) Źródło:Materiały producenta; Paramount Pictures, 20th Century Fox Film Corporation
Titanic do dzisiaj słynie z niezwykłego luksusu. Jak wyglądało "typowe" menu pasażerów wszystkich klas? Dzięki zachowanym dokumentem, można było je poznać.

Tragiczny rejs Titanica, który według konstruktorów miał być „niezatapialnym” do dziś wzbudza zainteresowanie. Niemała zasługa w tym popkultury, a zwłaszcza obsypanego Oscarami filmu „Titanic”, w reżyserii Jamesa Camerona. Jak wyglądał pierwszy i ostatni rejs największego wówczas statku pasażerskiego na świecie? Co jedzono na pokładzie tej luksusowej jednostki?

Budowa

Titanic był budowany był przez 2 lata – od 30 marca 1909 roku do 31 maja 1911 roku przez blisko 4 tysiące robotników w stoczni Harland and Wolff w Belfaście. Celem było stworzenie największego obiektu mobilnego na świecie. Obok Titanica powstały wówczas jeszcze dwa bliźniacze transatlantyki: Britannic i Olympic. Za ich zaprojektowanie odpowiedzialni byli architekci marynarki wojennej: Alexander Carlisle i Thomas Andrews.

Kolosy miały być najszybszymi, najlepszymi i największymi statkami w historii żeglugi, a przy tym niezwykle luksusowymi. „Gdy w 1911 roku Titanic majestatycznie spływał z pochylni prasa całego świata okrzyknęła go, słusznie, mianem największego i najwspanialszego statku pasażerskiego świata i, tym razem już na kredyt, przypisała mu opinię niezatapialnego i całkowicie bezpiecznego”. – mówił o Titanicu dr Janusz Osica w audycji Kronika dwóch tysiącleci. – „Miał to być najświetniejszy klejnot brytyjskiej floty pasażerskiej”.

„Titanic” w doku stoczni Harland and Wolff w Belfaście w Irlandii Północnej

Wymiary robiły istotnie wrażenie. Oddany do użytku kolos miał 269 m długości, 29,41 m szerokości, 53,33 m wysokości i zanurzał się na 10,54 m. Jego pojemność rejestrowa sięgała 46 329 ton. Do tego, z pomocą dwóch silników i trzech śrub napędowych, mógł rozwijać prędkość od 21 do 24 węzłów.

Titanic wypłynął w dziewiczy rejs do Nowego Jorku z Southampton w dniu 10 kwietnia 1912 roku. Załogą dowodził doświadczony kapitan Edward Smith. Miał być to dla niego pożegnalny rejs, swoiste „ukoronowanie” kariery. Dla Titanica wybrano trasę grożącą zderzeniem z górami lodowymi. Ufano jednak, że tak nowoczesny statek bez problemu zmierzy się z takimi niebezpieczeństwami.

W chwili katastrofy na pokładzie znajdowało się ponad 1300 pasażerów i blisko 900 członków załogi. Pasażerowie mogli zakupić bilety na jedną z trzech klas. Najdroższe bilety, z miejscami w apartamentach kosztowały zawrotną jak na tamte czasy kwotę 870 funtów. Chętnych jednak nie brakowało – na Titanicu znaleźli się arystokraci, artyści, sportowcy. Atrakcji nie pokładzie było bez liku: w kilku salonach można było czytać, konwersować i prowadzić korespondencję. Na tarasie spacerowym, gdzie ustawiono leżaki, serwowano wykwintne potrawy i wyszukane napoje. Z kolei na rufie znajdowała się elegancko urządzona palarnia z mahoniową boazerią, witrażami i jedynym na statku kominkiem z prawdziwym ogniem. Było to jedno z najsłynniejszych pomieszczeń Titanica. Do tego dochodziły kawiarnie i restauracje, w których można było wybrać dania z karty. Miłośnicy sportu mogli korzystać z siłowni, basenu oraz kortu do squasha. A wszystko w takt melodii wygrywanych przez orkiestrę. Pasażerowie klasy II byli lokowani w kabinach dwu- lub czteroosobowych z własną umywalką, łóżkiem czy schowkiem bagażowym. Do tego mieli możliwość użytkowania wspólnej palarni, salonu i biblioteczki. Nabywcy biletów klasy III musieli zadowolić się miejscem w zbiorowych kabinach w dolnym pokładzie. Korzystali ze wspólnej jadalni, kilku wanien i własnej palarni.

Menu z Titanica. Robi wrażenie

Titanic swoją sławę luksusowej jednostki zawdzięczał licznym kawiarniom, restauracjom i salonom, które, i nie ma w tym przesady, mogły konkurować z najlepszymi restauracjami w europejskich stolicach. W kuchni na Titanicu zatrudnione były dziesiątki osób, które przygotowywały około 6 tysięcy posiłków dziennie. Na pokładzie znajdowała się piekarnia i ogromne chłodnie, gdzie trzymano mięso i warzywa. W specjalnych pomieszczeniach przechowywano porcelanową i srebrną zastawę stołową. W „piwniczkach” znajdowały się tysiące litrów wina i piwa. W kuchniach zamontowanych zostało 19 piekarników i jeszcze więcej palników do gotowania i smażenia.

Kolacje w pierwszej klasie składały się nawet z 13 dań i trwały około pięciu godzin. Każde danie podawane było z innym winem. Wśród chętnie wybieranych przysmaków znajdował się np. pasztet foie gras czy sałatka Waldorf. W klasie drugiej podawano mniej różnorodnych potraw, choć były one nie mniej wykwintne. Pasażerowie klasy trzeciej także nie mogli narzekać, choć oczywiście daleko ich potrawom było do wyrafinowania tych „pierwszoklasowych”. W trzeciej klasie jedzono gulasz, zupę jarzynową, pieczeń wieprzową czy bułeczki porzeczkowe i budyń śliwkowy. Podobno wielu pasażerów trzeciej klasy, którzy zbyt często nie mogli sobie pozwolić na kupno świeżych owoców i warzyw, było zachwyconych jedzeniem, jakie serwowano im na Titanicu.

Statek RMS Titanic

Wieczorem 14 kwietnia 1912 roku podano, jak miało się okazać, ostatnią kolację na statku. W pierwszej klasie posiłek zaczął się od surowych ostryg i zimnych zakąsek. Następnie podano zupę zwaną Consommé Olga (bulion na mięsie cielęcym) i zupę-krem z kaszy jęczmiennej. Po tym kelnerzy wnieśli gotowanego łososia w gęstym sosie. Kolejne dania pasażerowie mogli wybrać spośród wielu dostępnych. Był wśród nich np. filet rybny, smażony kurczak, jagnięcina w sosie miętowym, pieczona kaczka z musem jabłkowym i polędwica wołowa z ziemniakami. Jako dodatki rekomendowano marchewkę w formie kremu, gotowany ryż, zielony groszek, młode ziemniaki i parmentier (zapiekankę ziemniaczaną).

Po tym obfitym „wstępie” podano napój do „oczyszczenia podniebienia”, sporządzony z wina, rumu i szampana. Następnie na stołach pojawiła się pieczona dynia z rzeżuchą, szparagi i paszteciki. Na deser zaoferowano gościom brzoskwinie zalane galaretką z likieru Chartreuse, eklery czekoladowo-waniliowe, sałatkę Waldorf, lody, owoce, orzechy. Na końcu podano kawę, porto oraz cygara, a pasażerowie, już całkiem swobodnie, przemieszczali od restauracji do palarni i sali, w którym zespół muzyczny grał najpopularniejsze wówczas utwory. Radosny nastrój trwał, jak każdego wieczoru, niemal do północy.

Katastrofa

O godzinie 23.40 Titanic zderzył się z górą lodową, która wyrwała w jego kadłubie otwór o wielkości około 90 metrów. Według niektórych relacji kapitan utrzymywał tę informację w tajemnicy, być może nie chcąc wywoływać paniki. Inne źródła podają, że od tamtej chwili kapitan kierował ewakuacją, lecz czynił to w sposób chaotyczny.

Operatorzy radiowi zaczęli wzywać na pomoc inne jednostki. Statkiem, który był najbliżej i odpowiedział na wezwanie była Carpathia, która do Titanica miała 58 mil morskich. Dystans ten mogła przebyć w ciągu czterech godzin, lecz dla Titanica to i tak było zbyt późno. Ostatecznie jednostka dopłynęła na miejsce katastrofy, gdy Titanic był już na dnie.

Willy Stöwer, "Zatonięcie Titanica"

Zanim jednak transatlantyk zatonął, kapitan Smith polecił wystrzeliwać białe rakiety (w żegludze rakiety czerwone mają charakter ostrzegawczy) – przepływający najbliżej miejsca katastrofy statek Californian nie zareagował jednak, gdyż jego załoga najprawdopodobniej uznała, że jest to jedna z atrakcji dla pasażerów Titanica. Przez długi czas załoga tej jednostki była wskazywana jako winna zaniechania pomocy – współczesne analizy raportów ze śledztwa sugerują jednak, że na miejsce katastrofy statek dotarłby bezpiecznie tuż przed lub w tym samym czasie co Carpathia. Powodem były góry lodowe utrudniające rejs.

To, co najczęściej zarzuca się twórcom Titanica to fakt, że na statku było zbyt mało szalup ratunkowych. Między innymi z tego względu udało się uratować tylko 32 procent pasażerów. Z 2208 pływających w lodowatym oceanie uratowało się tylko 708 osób. Przyczyną był też chaos w akcji ewakuacyjnej – zwłaszcza w pierwszej jej fazie łodzie ratunkowe odpływały z niewielką liczbą osób. Dopiero po czasie zaczęto „zapełniać” całe łodzie ludźmi. Nie podjęto przy tym niemal żadnej próby ratowania ludzi, którzy znaleźli się w wodzie. Jedynie piąty oficer, Harold Lowe, rozdzielił pasażerów ze swej łodzi między inne łodzie i popłynął wydobywać z wody tych, którzy pływali w morzu, lecz i tak zdołał ocalić tylko kilka osób.

Katastrofa wywołała wielki oddźwięk społeczny. „Jeżeli nie możecie Panowie dać więcej łodzi ratunkowych to sprzedawajcie mniej biletów. Nie topcie ludzi w najpiękniejszą noc, jaka mogła zdarzyć się na Atlantyku. Choćby nawet mieli oni tonąć z muzyką, którą im Panowie zapewniacie” – napisał poruszony katastrofą Joseph Conrad pod adresem armatorów. Tragedia, jaka spotkała pasażerów Titanica była to dla wszystkich niezwykle gorzką pigułką. „Genialna” myśl techniczna okazała się być niczym w starciu z naturą.

Czytaj też:
Współczesne Pompeje. Jaki wpływ na losy świata miał wybuch indonezyjskiego wulkanu?
Czytaj też:
Niemal zgładziły homo sapiens. Superwulkany wciąż zagrażają ludzkości

Opracowała: Anna Szczepańska
Źródło: DoRzeczy.pl / history.com