5 marca 1946 roku Winston Churchill podczas przemówienia w amerykańskim Westminster College w Fulton, w stanie Missouri użył słów, które uważa się za symboliczny początek zimnej wojny: „Od Szczecina nad Bałtykiem do Triestu nad Morzem Adriatyckim zapadła żelazna kurtyna dzieląc nasz kontynent. Poza tą linią pozostały stolice tego, co dawniej było Europą Środkową i Wschodnią. Warszawa, Berlin, Praga, Wiedeń, Budapeszt, Belgrad, Bukareszt i Sofia, wszystkie te miasta i wszyscy ich mieszkańcy leżą w czymś, co trzeba nazwać strefą sowiecką, są one wszystkie poddane, w takiej czy innej formie, wpływowi sowieckiemu, ale także – w wysokiej i rosnącej mierze – kontroli ze strony Moskwy”.
Sowieci zniewalają świat
Słowa o żelaznej kurtynie padły zapewne po raz pierwszy nie z ust Winstona Churchilla, lecz rosyjskiego pisarza i filozofa, Wasilija Rozanowa. W 1918 roku pisał on:
„Ze zgrzytem, skrzypieniem, świstem opuszcza się nad Historią Rosji żelazna kurtyna.
– Koniec przedstawienia.
Publiczność wstała.
Czas włożyć palta i iść do domu.
Rozejrzeli się.
Ale ani palt, ani domów już nie było”.
Rozanow napisał te słowa widząc spustoszenie, jakiego dokonała rewolucja bolszewicka z 1917 roku. Pisarz uznał, że rządy komunistów to kres dotychczasowej cywilizacji i rosyjskiej państwowości.
O „żelaznej kurtynie” miał napisać także Joseph Goebbels w propagandowym tekście na łamach tygodnika „Das Reich” w lutym 1945 roku. Niemiecki minister i bliski współpracownik Hitlera w swoim artykule zachęcał Niemców do ostatniego wysiłku wojennego grożąc, że „jeśli naród niemiecki złoży broń, wówczas Sowieci, zgodnie z porozumieniem zawartym między Rooseveltem, Churchillem i Stalinem, zajmą całą wschodnią i południowo-wschodnią Europę, w tym większą część Rzeszy. Nad tym terytorium zajętym przez Związek Sowiecki zapadnie żelazna kurtyna, poza którą nastąpi rzeź narodów”.
Z perspektywy lat możemy stwierdzić, że losy Europy wschodniej były już, de facto, przesądzone w połowie 1939 roku, choć wtedy nikt nie mógł sobie zdawać z tego sprawy. W pakcie Ribbentrop-Mołotow Niemcy i Związek Sowiecki podzielili między siebie tereny należące do II Rzeczpospolitej. Było to preludium do dalszych podbojów ZSRS.
Po rozpoczęciu wojny między Niemcami i ZSRS, w czerwcu 1941 roku, sytuacja w Europie Wschodniej dynamicznie się zmieniała. Pod koniec 1943 roku jednak, kiedy rozpoczęła się konferencja „wielkiej trójki” w Teheranie, a wojska niemieckie na froncie wschodnim znajdowały się w defensywie, los wschodniej i środkowej Europy był już przypieczętowany. Każdy kolejny miesiąc umacniał władzę Stalina nad „wyzwolonymi” spod niemieckiej okupacji narodami. Stany Zjednoczone pod przywództwem Franklina D. Roosevelta przyglądały się temu biernie. Dlaczego?
Z jednej strony Roosevelt był zafascynowany postacią Stalina, czego dowody dawał w Teheranie, a później w czasie kolejnej konferencji w Jałcie na początku 1945 roku. Z drugiej jednak strony, Stany Zjednoczone faktycznie potrzebowały Sowietów, aby ostatecznie zdusić niemiecki opór, a także, aby (po ustaniu walk w Europie) skłonić go do wysłania wojsk na Daleki Wschód do walki z Japonią. Sprawy wewnętrzne państw Europy Środkowo-wschodniej nie zostały uznane za priorytetowe i odłożono je na późniejszy czas.
Stalin tymczasem nie próżnował. Sowieci inspirowali tworzenie partii komunistycznych i finansowali te istniejące. Pod okiem sowieckich oficerów duszono antykomunistyczny opór, a „czerwoni” działacze w poszczególnych państwach przygotowywali grunt do powołania własnych rządów, z pominięciem legalnych władz, które m.in. z racji niemieckiej okupacji, nie były w stanie w praktyczny sposób sprawować władzy.
Spóźnione refleksje
Winston Churchill w maju 1945 roku pisał w depeszy do amerykańskiego prezydenta: „Żelazna kurtyna zapadła wzdłuż linii frontu. Nie wiemy, co dzieje się po jej drugiej stronie”. Churchill, chyba jak mało który polityk zachodni rozumiał, w jak niebezpieczną grę zaczęli grać alianci próbując przeciągnąć Stalina na swoją stronę. Brytyjski premier nie miał już wtedy jednak żadnych możliwości, aby przeciwstawić się Sowietom. Po latach wspominał: „[Na konferencji] w Teheranie zdałem sobie po raz pierwszy sprawę, jakim małym jesteśmy narodem. Siedziałem tam po jednej stronie, mając wielkiego rosyjskiego niedźwiedzia z wyciągniętymi pazurami, po drugiej zaś wielkiego amerykańskiego bizona; między nimi siedział biedny angielski osioł, jedyny, który znał właściwą drogę do domu”.
Sceptyczne nastawienie Churchilla do poszerzających się wpływów ZSRS widział Stalin, który w czasie wszystkich spotkań „wielkiej trójki” jawnie go ignorował. Dużo łatwiej było mu rozmawiać z bardziej spolegliwym Rooseveltem.
Reakcja na sowieckie podboje była zdecydowanie spóźniona. Naiwnie uwierzono w zapewnienia Moskwy o przeprowadzeniu wolnych wyborów czy wycofaniu wojsk po zakończeniu wojny. Tymczasem Sowieci nie zamierzali rezygnować z terenów, gdzie ich wojska stacjonowały w maju 1945 roku, kiedy kończyła się II wojna światowa. Był to swoisty „łup wojenny”, który, jak uważano w Moskwie, jest jej należny za poświęcenie w „wielkiej wojnie ojczyźnianej”. W ten sposób narody mieszkające na wschód od Odry znalazły się pod sowieckim panowaniem, a Zachód nie zdawał sobie de facto sprawy, co się tam dzieje.
Przemówienie Churchilla
Już po zakończeniu wojny, kiedy (przede wszystkim z inicjatywy Moskwy) układ sił się wykrystalizował, coraz więcej zachodnich polityków zaczęło rozumieć, że świat został podzielony na pół. W lutym 1946 roku amerykański chargé d’affaires ad interim w Moskwie, George Kennan wysłał do USA depeszę, w której pisał o mającym kilka dni wcześniej wystąpieniu Stalina. Przywódca ZSRS ogłosił wówczas, że zamierza rywalizować ze światem Zachodu. Stalin stwierdzał, że będzie kontynuował wzmacnianie potencjału wojskowego oraz dążył do jeszcze większego uprzemysłowienia kraju, gdyż tylko to uchroni ZSRS od „knowań Zachodu”. W zawoalowany sposób potwierdził także, że wszystkie kraje znajdujące się na wschód od sowieckiej strefy okupacyjnej w Niemczech weszły już w strefę dominacji Kremla.
5 marca Churchill wygłosił na kampusie Westminster College w Fulton w Missouri przemówienie „Sinews of Peace” („Muskuły pokoju”). Nawiązywał w nim do tego, co miesiąc wcześniej ogłosił Stalin. Churchill mówił:
„Jest więc moim obowiązkiem postawić wam przed oczami pewne fakty w związku z obecnym stanem rzeczy w Europie. Od Szczecina nad Bałtykiem do Triestu nad Adriatykiem, w poprzek kontynentu zapadła żelazna kurtyna. Poza nią jest to, co dawniej było Europą Środkową i Wschodnią. Warszawa, Praga, Wiedeń, Budapeszt, Bukareszt i Sofia – wszystkie te sławne miasta i zamieszkująca wokół nich ludność leżą, że tak się wyrażę, w sferze sowieckiej i wszystkie, w takiej czy innej formie, podlegają nie tylko wpływom sowieckim, ale kontroli z Moskwy w bardzo wysokim, niekiedy rosnącym stopniu”.
Churchill podkreślił jednocześnie, że choć wpływy Sowietów sięgają także poza „żelazną kurtynę”, to nie sądzi on, aby dążyli oni w tej chwili do kolejnej wojny. Zaznaczył przy tym, że mimo wszystko nie można lekceważyć sowieckiej potęgi i już teraz trzeba myśleć o wspólnym amerykańsko-brytyjskim sojuszu. „Na podstawie tego, co widziałem podczas wojny u naszych przyjaciół i sojuszników rosyjskich, doszedłem do przekonania, że niczego bardziej nie podziwiają oni niż siłę, i niczego bardziej nie lekceważą oni niż słabość, a zwłaszcza słabość militarną. Z tego powodu dawna doktryna o równowadze sił jest błędna. Jeżeli będziemy tylko mogli, to nie powinniśmy pozwolić sobie na operowanie wąskimi marginesami równoważenia sił, stwarzającymi pokusę próby sił. […] To, czego potrzeba, to porozumienie [między Waszyngtonem a Londynem], a im dłużej jest odkładane, tym trudniejsze jest do osiągnięcia i tym większe staje się zagrażające nam niebezpieczeństwo”.
Przemówienie Churchilla zostało dobrze przyjęte zarówno w USA, jak w Wielkiej Brytanii. Jego tezom sprzeciwiali się, co nie jest specjalnie dziwne, środowiska lewicowe w obydwu krajach. Na głos Churchilla nie pozostała obojętna także amerykańska administracja. Z polecenia prezydenta Harry’ego Trumana, Departament Stanu przygotował raport, w którym podsumowano, jak Sowieci łamią ustalenia z Jałty i Poczdamu na terenach przez siebie zajmowanych. 12 marca 1947 roku Harry Truman ogłosił, że celem USA będzie „pomoc dla wolnych narodów, które przeciwstawią się próbom ich podporządkowania zbrojnej mniejszości lub naciskom z zewnątrz”, zaś kilka tygodni później ogłoszono Program Odbudowy Europy, zwany Planem Marshalla. W 1949 roku natomiast powołano do życia NATO podpisując Traktat Północnoatlantycki. Był to jeden z pierwszych kroków ku „otwartej” zimnej wojnie między Zachodem a blokiem wschodnim.
Czytaj też:
Kair i Teheran. Tam zdecydowano o losach świataCzytaj też:
Koniec pewnej epoki? Jak konferencja w Jałcie podzieliła światCzytaj też:
Henry Kissinger. Niekoniecznie pozytywny symbol amerykańskiej polityki