PIOTR WŁOCZYK: Skąd się bierze określenie „polskie obozy śmierci”?
PROF. DANIEL PATRICK BROWN: To jakaś piramidalna bzdura, kompletny absurd. Za każdym razem, gdy widzę te słowa, nie mogę uwierzyć własnym oczom. Każdy, kto używa takich słów po prostu obraża Polaków.
Nawet Barack Obama użył tego określenia podczas ceremonii pośmiertnego odznaczenia Jana Karskiego Prezydenckim Medalem Wolności...
Bardzo poważam prezydenta Obamę, ale to był oczywiście wielki błąd. Polsce i Polakom należało się szybkie wyjaśnienie, że przez pomyłkę użyte zostały bardzo niewłaściwe słowa.
Takie wyjaśnienie faktycznie wyszło potem z Białego Domu.
I bardzo dobrze. Myślę, że to krzywdzące Polaków określenie bierze się najczęściej po prostu z niewiedzy. A jeżeli ktokolwiek używa tego określenia celowo, to jest to nieprawdopodobna podłość, ponieważ Polska to jeden wielki cmentarz ofiar nazizmu. Proporcjonalnie to na terytorium Polski dokonano najwięcej zbrodni, ale nie odpowiadają za to Polacy.
Oczywiście zdarzali się też Polacy, którzy w różny sposób pomagali Niemcom w mordowaniu Żydów, ale to się działo w każdym okupowanym kraju. Przy okazji – czy wśród Żydów nie zdarzali się tacy, którzy współpracowali z Niemcami? Żeby nie szukać daleko – proszę obejrzeć „Listę Schindlera”, poczytać trochę o roli policji żydowskiej. W Polsce faktycznie byli ludzie kolaborujący z Niemcami, ale nic nie zmieni prawdy historycznej – to naziści odpowiadają za zaplanowanie i przeprowadzenie „ostatecznego rozwiązania”.
Co pan sądzi o karaniu za używanie określenia „polskie obozy śmierci”? Polski parlament przegłosował niedawno taką ustawę.
Rozumiem, że wynika to z chęci obrony dobrego imienia Polski, ale nie chciałbym, żeby ludzie byli posyłani za kratki z powodu swojej niewiedzy. Kiedy nie ma się pewności w danej sprawie, najlepiej jest milczeć, ale niektórzy niestety nie korzystają z tej dobrej rady (śmiech).
Niech polskie ambasady wysyłają żądania sprostowania do każdego większego medium, które użyje takiego określenia. Trzeba edukować dziennikarzy, tłumaczyć im, że to były nazistowskie obozy wybudowane na terenie okupowanej Polski.
Czasem dzieje się tak, że próbując zabezpieczyć się prawnie przed czymś złym, prowokujemy to. Niestety, wszyscy ci, którzy dryfują gdzieś na obrzeżach debaty będą starali się przetestować system. Takie prawo rodzi potem same problemy i dlatego jest to ono moim zdaniem przeciwskuteczne. Za głupotę nie można karać ludzi więzieniem.
Wielokrotnie użył pan w naszej rozmowie słowa „naziści”. Czy zdaje pan sobie sprawę, jak wielu Polaków wyczulonych jest na tę kwestię? Holokaust był przecież niemiecką zbrodnią.
Tak, zdaję sobie sprawę z tego, jak wielu Polaków buntuje się na dźwięk słowa „naziści”.
Kiedyś postanowiłem odwiedzić wszystkie byłe nazistowskie obozy zlokalizowane na terytorium Polski. Poznałem wówczas w pociągu pewnego świetnie wykształconego, starszego Polaka. Usłyszałem wówczas od niego: „Ale dlaczego pan cały czas mówi o nazistach? Powinien pan mówić »Niemcy«”.
To bardzo powszechna opinia wśród Polaków.
Rozumiem obawy Polaków, ale jako historyk staram się po prostu wyrażać precyzyjnie. Jeżeli bowiem rozmawiamy o przeprowadzeniu Holokaustu, to co zrobimy w tym kontekście np. z Austriakami? Czy słowo „Niemcy” faktycznie pasuje tu więc najlepiej? Może powinniśmy mówić w tym kontekście o ludziach „niemieckojęzycznych”? Ale jak to wtedy brzmi? I właśnie dlatego uważam, że słowo „naziści” jest terminem adekwatnym, który dobrze oddaje prawdę historyczną.
Prof. Daniel Patrick Brown jest amerykańskim historykiem, emerytowanym wykładowcą historii Moorpark College w Kalifornii. W Polsce ukazała się właśnie książka prof. Browna pt. „Piękna bestia. Zbrodnie SS Aufseherin Irmy Grese”.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.