„Reagan stworzył HIV”, czyli postprawdy stare jak świat
  • Rafał A. ZiemkiewiczAutor:Rafał A. Ziemkiewicz

„Reagan stworzył HIV”, czyli postprawdy stare jak świat

Dodano: 
Ronald Reagan
Ronald Reagan Źródło: Wikimedia Commons
Postprawda może kompletnie nie wytrzymywać testu zdrowego rozsądku, a mimo to działa.

Postęp polega na wymyślaniu nowych słów dla rzeczy znanych od bardzo dawna. Jednym z najnowszych takich postępowych słów jest „postprawda”. Czyli kłamstwo, oszczerstwo, świadoma dezinformacja czy – w języku służb – intoksykacja. Zmyślona plotka rozpowszechniana w celu zdyskredytowania, poniżenia, ośmieszenia wroga, odebrania mu szacunku… Słowem, rzecz stara jak sama wojna i jak polityka – dwa najstarsze zawody świata. (Wbrew stereotypowi, który wskazuje na zupełnie inny proceder – choć jest oczywiste, że wojny i walka o władzę towarzyszyły ludzkości wiele lat wcześniej, nim jakakolwiek kobieta mogła wpaść na pomysł, by brać za „to” pieniądze).

W chwili, gdy piszę ten felieton, topową „postprawdą” jest rozpowszechniona przez media historia o sekstaśmie, na której FSB miała ongiś uwiecznić łóżkowe wyczyny z prostytutkami Donalda Trumpa w moskiewskim hotelu i teraz go tą taśmą szantażuje. Dla każdego, kto ma pojęcie o pracy służb, historia ta jest od początku do końca absurdalna. Od którejkolwiek strony by patrzeć, gdyby taka taśma istniała, jej publikacja nie mogłaby Trumpowi zaszkodzić, zresztą trzymano by jej istnienie w tajemnicy, a gdyby wyszła ona na jaw, to nie w ten sposób, że opowiedziałby o tym tabloidowi agent służb specjalnych, któremu opowiedział to dyplomata, któremu podczas misji w Moskwie mieli to opowiedzieć sami Rosjanie…

Dobra intoksykacja to jest, przepraszam, postprawda, ma właśnie to do siebie, że może kompletnie nie wytrzymywać testu zdrowego rozsądku, a mimo to działa. W latach 80. KGB spreparowało historię o tym, że wirus HIV został wyprodukowany w amerykańskich laboratoriach wojskowych na zlecenie administracji Reagana i przypadkiem się z nich wydostał. Idiotyzm oczywisty, wirus przenoszący się drogą płciową i przez krew, powodujący chorobę przewlekłą, na dodatek szybko ginący na powietrzu w temperaturze pokojowej, nadaje się na broń biologiczną jak część kozy na trąbę. Sensację podaną przez jakąś komunistyczną francuską gazetkę kupiły jednak miliony i chodzi ona po świecie do dziś.

Anatomia historyjki o sekstaśmie Trumpa bardzo mi przypomina rewelacje niedawno ogłoszone u nas przez Jürgena Rotha – o raporcie niemieckiego agenta, który na przyjęciu miał się dowiedzieć od innych agentów, że zamach w Smoleńsku zlecił ważny polski polityk (zabrakło tylko informacji, że rudy). Mimo oczywistych nielogiczności rzecz została w pewnych kręgach „kupiona”.

Dlaczego oczywiste bzdury tak łatwo jest wprowadzić do publicznego obiegu? To proste – postprawda jest skuteczna wtedy, gdy ktoś na nią czeka. Gdy są ludzie, którym pasuje ona do oczekiwań. Jeśli ktoś uważa, że Żydzi rządzą światem, to podany nazajutrz po ataku na WTC przez wydawaną w Libanie gazetę Hezbollahu „news” o 4 tys. uprzedzonych o zamachu Żydów powita entuzjastycznie i będzie ją bezinteresownie rozpowszechniał, choćby nie wiem kto i jak dementował. Jeśli nie lubi o. Rydzyka, to będzie przy każdej okazji „przypominał” o rzekomym maybachu. A jeśli nie lubi Trumpa… A Trumpa nie lubią głównie celebryci, ludzie przeważnie niespecjalnie bystrzy, za to skłonni do histerii i mający duże możliwości upowszechniania różnych zmyśleń. Jak to zresztą podczas pewnej ceremonii udowodniła – odwołując się do innej antytrumpowej legendy – Meryl Streep.

Artykuł został opublikowany w 2/2017 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.