To dlatego Putin zabił mi przyjaciela. Brutalna prawda o śmierci Litwinienki

To dlatego Putin zabił mi przyjaciela. Brutalna prawda o śmierci Litwinienki

Dodano: 
Władimir Putin podczas składania przysięgi. 2012 r.
Władimir Putin podczas składania przysięgi. 2012 r. Źródło: Wikimedia Commons
Sasza brał udział w rozmaitych wymierzonych w Kreml przedsięwzięciach, rozsadzała go energia. Uważał, że misją jego życia jest walka z reżimem Putina.

Wiktor Suworow

Nazwa „polon” pochodzi od słowa „Polska”. Osobą, która pod koniec XIX w. odkryła ten groźny radioaktywny pierwiastek, była bowiem Maria Skłodowska-Curie. Nadając mu taką nazwę, chciała spopularyzować sprawę Polski, która była wówczas pod zaborami. Ponad sto lat później – w listopadzie 2006 r. – za pomocą polonu zamordowany został rosyjski dysydent Aleksandr Litwinienko. Był to pierwszy w dziejach akt międzynarodowego terroryzmu z użyciem materiału radioaktywnego. Odpowiedzialna za niego jest Rosja.

Operację przeprowadził Andriej Ługowoj, były funkcjonariusz KGB i FSB, a obecnie zamożny przedsiębiorca. To on spotkał się z Litwinienką w londyńskim barze sushi, w którym doszło do otrucia. Brytyjska policja przeprowadziła później śledztwo i się okazało, że ślady polonu znajdowały się w miejscach, w których Ługowoj był przed spotkaniem. W samolocie, którym przyleciał do Wielkiej Brytanii, i w pokoju hotelowym, w którym się zatrzymał. W efekcie Londyn wystąpił do Moskwy z wnioskiem o ekstradycję Ługowoja.

Grób Aleksandra Litwinienki na londyńskim cmentarzu. 2007 r. Fot: John Armagh

Sasza Litwinienko był moim wielkim przyjacielem. Całą jego charakterystykę mógłbym właściwie zamknąć w jednym krótkim zdaniu: To był prawdziwy d’Artagnan, najdzielniejszy z muszkieterów. Wszystko, do czego się zabierał, robił z otwartą przyłbicą i niebywałą odwagą. Był nieustraszony.

Podczas wywiadu, którego udzieliłem ostatnio pewnej rosyjskiej gazecie, dziennikarz zapytał mnie: „Dlaczego Litwinienko został zamordowany, a pan żyje?”. Wiedział bowiem, że nadal ciąży na mnie wydany w Związku Sowieckim wyrok śmierci. Uznałem, że to pytanie jest nie na miejscu. Było to bowiem typowe pytanie zadawane przez NKWD żołnierzom Armii Czerwonej, którzy uciekli z niemieckiej niewoli: „Dlaczego cię nie zabili?”. Dla sowieckiej bezpieki żywy człowiek był zawsze podejrzany.

Odpowiedziałem jednak temu dziennikarzowi: „Uważam na każdy swój krok i podejmuję środki bezpieczeństwa, które chronią mnie i moją rodzinę. Litwinienko żył zaś w Wielkiej Brytanii zupełnie otwarcie. Wszyscy go znali, chętnie widywał się z ludźmi, można go było spotkać na ulicy albo odwiedzić w domu. Przyjmował każdego, brał udział w rozmaitych wymierzonych w Kreml przedsięwzięciach, rozsadzała go energia. Uważał, że misją jego życia jest walka z reżimem Putina”.

Czytaj też:
Kadyrow. Władca, który ujarzmił Putina

Jest jeszcze jeden powód, dla którego ja żyję, a on nie. Podczas gdy głównym celem mojej krytyki jest towarzysz Stalin, głównym celem krytyki Saszy była FSB. Litwinienko szybko więc znalazł się na celowniku rosyjskich tajnych służb. Za swoją odwagę zapłacił najwyższą cenę.

Sasza w latach 90. był jednym z najbardziej skutecznych oficerów FSB w wydziale zajmującym się zwalczaniem przestępczości zorganizowanej. Osiągnął wielkie sukcesy w zwalczaniu mafii, dostał wiele odznaczeń. Pewnego dnia wezwano go jednak z kilkoma innymi oficerami na odprawę do „dużego szefa”. Usłyszeli tam, że mają zabić Borisa Bieriezowskiego. Oligarchę, bez pomocy którego Putin nie zaszedłby tak daleko, ale który potem stał się zaciętym wrogiem reżimu.

Artykuł został opublikowany w 3/2015 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.