Zamienił swój kraj w obóz śmierci. Tego potwora stworzyli francuscy profesorowie-marksiści

Zamienił swój kraj w obóz śmierci. Tego potwora stworzyli francuscy profesorowie-marksiści

Dodano: 
Czaszki ofiar reżimu Pol Pota
Czaszki ofiar reżimu Pol Pota Źródło: Wikimedia Commons
Francuscy profesorowie-marksiści mają krew na rękach. To oni stworzyli potwora, jakim był Pol Pot

Wiktor Suworow

Podczas zimnej wojny wielu młodych ludzi z krajów Trzeciego Świata – Afryki, Azji i Ameryki Południowej – przyjechało do Europy na studia. Mogli trafić w dwa miejsca: albo do kraju komunistycznego, albo kapitalistycznego. Ze studiów w kraju komunistycznym wracali jako zdecydowani antykomuniści, a ze studiów w kraju kapitalistycznym jako zagorzali marksiści i rewolucjoniści.

Dlaczego tak się działo? Ci, którzy studiowali w Związku Sowieckim – choćby na słynnym uniwersytecie imienia Lumumby – PRL lub NRD, na własne oczy mogli się przekonać, jak dziadowskim systemem jest komunizm. Widzieli, że jego efektem są powszechne niedobory, katastrofalny stan gospodarki, szarzyzna, kłamstwo i terror. Studenci ci musieliby być niespełna rozumu, żeby po powrocie do ojczyzny próbować wcielać w niej chore socjalistyczne doktryny.

Inaczej rzecz się miała ze studentami, którzy trafiali na Zachód. Choćby na francuską Sorbonę. Ci niestety dostawali się w ręce bezdennie głupich lewicowych profesorów. Tych wszystkich kanapowych rewolucjonistów, którzy korzystając z dobrodziejstw kapitalizmu, opowiadali bzdury o rzekomym sowieckim dobrobycie i szczęśliwości. Wbijali oni swoim uczniom do głów marksistowskie doktryny, przekonywali ich o konieczności budowy nowego społeczeństwa.

I tak stworzyli potwory. Jednym z nich był Pol Pot, przyszły przywódca Czerwonych Khmerów. Człowiek, który ze swoimi kamratami przejął w 1975 r. władzę w Kambodży i zamienił ją w jeden wielki obóz zagłady. Zlikwidował wszelką własność prywatną, banki, walutę, szkoły i fabryki. A także religię i wszelką kulturę. Ludność miast wysiedlił na wieś, gdzie miała pracować w gigantycznych kołchozach podległa niebywałym rygorom. „Wrogów klasowych” Czerwoni Khmerzy mordowali bez litości na tak zwanych polach śmierci. Zabili w ten sposób kilka milionów ludzi.

Pol Pot (z prawej) i Nicolae Ceaușescu


Pol Pot był prawdziwym marksistą. Większym niż Stalin, Chruszczow, Breżniew i Gierek. Spośród nich tylko on bowiem potraktował poważnie Manifest komunistyczny Marksa i Engelsa oraz próbował w praktyce stworzyć postulowaną przez obu panów „armię pracy”. Czyli zamienić całe społeczeństwo w jedną wielką machinę produkcyjną. Sprowadzić każdego człowieka do roli małego fabrycznego trybiku. Tych, którzy do tego modelu nie pasowali, należało oczywiście zlikwidować.

W Kambodży przeprowadzono straszliwy eksperyment społeczny. O wiele straszniejszy niż w Związku Sowieckim lub Chinach. Pol Pot, który głosił, że wprowadza powszechną szczęśliwość, stał się największym katem swojego narodu. Komunizm bowiem jest piękny tylko w teorii. Wprowadzany w życie przynosi ludziom bezmiar nieszczęścia. Jeszcze nigdy i nigdzie ten koszmarny system nie przyniósł niczego dobrego.

Grób Pol Pota

Gdy więc myślę o nieszczęściu Kambodży i Pol Pocie, większe pretensje niż do niego mam do jego francuskich profesorów. Choć nigdy nie opuszczali swoich bezpiecznych uniwersyteckich gabinetów, mają krew na rękach.

Artykuł został opublikowany w 12/2015 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.