W dniu 21 kwietnia 1950 r. do młodzieńca, który czekał na pociąg na peronie stacji Lwów-Podzamcze, podszedł milicjant i poprosił go o okazanie dokumentów. Zaglądnął do paszportu i nakazał: „Pójdziecie z nami!”. Weszli więc do niewielkiego pomieszczenia na stacji i skręcili do pokoju z tablicą „Milicja”. Tam czekał na nich smutny pan z o wiele groźniejszej służby – kapitan sowieckiej bezpieki państwowej Sitnikowski.
Upewniwszy się, że przed nim stoi rzeczywiście Bogdan Nikołajewicz Staszyński, 19-letni student Wydziału Fizyczno-Matematycznego Lwowskiego Instytutu Pedagogicznego, kapitan przeszedł do sedna sprawy. Powiedział, że „organy” są poinformowane o powiązaniach Staszyńskiego z oddziałem OUN we wsi Barszczowice, skąd pochodził i gdzie regularnie jeździł, by odwiedzić rodziców. „Na przesłuchaniu Staszyński zeznał – napisał w raporcie kpt. Sitnikowski – że rzeczywiście był związany z grupą uczestników OUN i razem z nimi szerzył antyradzieckie ulotki, przeprowadzał zbiórkę pieniędzy dla bandytów-nielegałów”.
Studenta postawiono przed wyborem: albo wyjdzie stąd w kajdankach i wyruszy na 25 lat do gułagu, a rodzice będą zesłani na Sybir, albo zacznie współpracować z bezpieką państwową. Młody chłopak, przerażony perspektywą łagrów, wybrał to drugie. „Na podstawie demaskujących go materiałów i jego osobistych zeznań Staszyński został zwerbowany jako agent i skierowany do rozpracowania podziemia OUN. Chętnie dał się zwerbować i dostał przydomek »Oleg«”.
Bez sprawdzania
„Organy” nieprzypadkowo zainteresowały się studentem – jego siostra Maria Staszyńska była łączniczką i narzeczoną „Karmeluka” (przydomek Iwana Łaby), kierownika oddziału OUN, który działał w Barszczowicach. Plan polegał na tym, żeby wprowadzić tam „Olega”. Staszyński znał „Karmeluka” od 1948 r. OUN-owiec jeszcze wtedy zainteresował się bratem swojej ukochanej, przeprowadzał z nim rozmowy polityczne i przyzwyczajał go do myśli, że wcześniej czy później dołączy do banderowskiego oddziału.
Staszyński zaczął coraz częściej odwiedzać rodzinną wieś, spotykać się z „Karmelukiem”. Równolegle we Lwowie odbywał specjalne szkolenia. W marcu 1951 r. opuścił instytut, przyjechał do Barszczowic do Marii i ogłosił, że „organy” go nękają, chcą aresztować i że musi pójść do podziemia. Siostra zgodnie z oczekiwaniami opowiedziała o wszystkim „Karmelukowi”. Tamten osobiście w nocy przyszedł po Bogdana. Przyjął go do oddziału bez sprawdzania i bez uzgodnienia z kierownictwem.
Staszyński przebywał w oddziale partyzanckim trzy miesiące. Przekazywał „organom” informacje o jego zmieniającej się lokalizacji. Razem z partyzantami schodził do wsi z gór po nocach kilka razy w tygodniu. 14 czerwca, gdy goście z gór pojawili się u Marii, Bogdan dał sygnał latarką – czerwone, a potem zielone. Jednak grupa operacyjna utworzona przez bezpiekę państwową zamiast schwytać OUN-owców żywcem, od razu otworzyła ogień i wszystkich, włącznie z „Karmelukiem”, zabito. Przez nieuwagę omal nie trafiono również samego Staszyńskiego. Udało mu się uciec.
Po upływie 10 lat Staszyński, ryzykując życie, uciekł ze Związku Sowieckiego i dobrowolnie oddał się w ręce niemieckiego wymiaru sprawiedliwości. Wówczas negował, że za swoje „czyny bohaterskie” otrzymywał wynagrodzenie pieniężne. Jednak tajemnice, o których milczą ludzie, zachowują dokumenty płatnicze. Już następnego dnia po akcji, w której zginął „Karmeluk”, agent „Oleg” we Lwowie dostał wypłatę 3,2 tys. rubli. Średnie miesięczne wynagrodzeniew ZSRS wynosiło wówczas 661 rubli. Przygotowanie do operacji w Barszczowicach Bogdan również przeprowadzał nie bezinteresownie i nie tylko pod wpływem szantażu – za wiadomości, na podstawie których aresztowano sześciu OUN-owców, wypłacano mu po 200–600 rubli.
Miesiąc później do Staszyńskiego przyjechała jego druga siostra Iryn. Bezpieka państwowa wystawiła w Barszczowicach zwłoki zabitych OUN-owców. I wszyscy zobaczyli, że przeżył tylko Bogdan. Siostra powiedziała, żeby więcej nie przyjeżdżał do domu. Rodzina uważa go za zdrajcę i nie chciała go znać.
W lipcu 1951 r. Staszyńskiego wcielono do grupy agenturalno-bojowej „Tajfun”. Miał brać udział w tajnych akcjach „w charakterze agenta specjalnego z wypłatą utrzymania pieniężnego w wymiarze 900 rubli miesięcznie”. Po upływie półtora roku agenta „Olega” przeniesiono do Kijowa „dla wykonania zadań specjalnych”. Co właściwie tam robił, można tylko się domyślić. Dokument księgowy zawiera skąpe wiadomości: za wykonanie zadania w sprawie agenturalnej „Barłóg” – 200 rubli, potem 400, za likwidację „Wasylka” – 300 rubli, za wykonanie zadania w sprawie agenturalnej „Przybylcy” – 160 rubli, potem 200, potem 140.
W ciągu roku agent bojownik zaprezentował się z najlepszej strony. 31 grudnia 1952 r. ppłk Burłaczenko zameldował więc w Moskwie I Głównemu Zarządowi Wywiadowczemu o tym, że „przygotowuje się do wykorzystania w pracy zagranicznej agenta »Olega« – Staszyńskiego Bogdana Nikołajewicza”.
Czego uczą agentów
Nowa działalność to i nowy przydomek agencyjny: „Olega” przemianowano na „Tarasa”. Wydano mu dokumenty na imię Moroza Grigorija Antonowicza. Wynajął pokój w mieszkaniu komunalnym. Gospodyni powiedział, że studiuje w Kijowskim Instytucie Pedagogicznym. W rzeczywistości uczęszczał zupełnie na inne zajęcia. „Organy” zdecydowały wysłać go do Niemiec Zachodnich – „dla wykonaniu naszych zadań”. Będzie działał jako „Niemiec, który dłuższy czas mieszkał w Polsce. Krajami pośrednimi dla jego przygotowania i dokumentacji mogą być Polska i NRD”.
Czytaj też:
Ludobójstwo na Wołyniu
Staszyński nieźle znał język polski, gdyż urodził się niedaleko Lwowa w 1931 r. Natomiast niemieckiego musiał nauczyć się od zera. Ustalono plan działań: biorąc pod uwagę znajomość przez agenta „języka polskiego, warto skierować go do Polski z zadaniem urządzenia życia osobistego i odpowiedniego przygotowania zgodnie z naszą linią. Wyprowadzenie agenta za granicę w tym przypadku można zrealizować nie wcześniej niż za rok”. Wybrano dla „Tarasa” nazwisko niemieckie – Schwarz. Potem miało się ono zmienić, ale na razie Staszyński przygotowywał się, by grać rolę Ericha Johanna Shwarza.
Przedmioty, których się uczył agent, zostały podzielone na dwa bloki. Blok „A” – „Przygotowanie polityczne” – zawierał „Samodzielne studium Krótkiego kursu historii Wszechzwiązkowej Komunistycznej Partii (bolszewików)” oraz „Informacji Politycznej na tematy współczesnego i wewnętrznego stanowiska”.
W bloku „B” – „Przygotowanie specjalne” – było więcej przedmiotów: „Moralne oblicze radzieckiego wywiadowcy za granicą”, „Konspiracja jako podstawowy środek obrony przeciwko organom kontrwywiadu przeciwnika”, „Ogólne zapoznanie się ze stanem agenturalnym w Niemczech Zachodnich”, „Fizyczne przygotowanie” (walka sambo), „Przygotowanie strzeleckie” (broń marek zagranicznych Parabellum, Walter oraz innych), „Przygotowanie zawodowe” (prowadzenie samochodu, języki polski i niemiecki, włącznie z umiejętnością: „prowadzić rozmowę z Niemcem z akcentem cudzoziemca pochodzenia polskiego”) oraz inne.
Po upływie zaledwie pięciu miesięcy, w maju 1953 r., w „Zaświadczeniu-opinii o agencie” pojawił się zapis: „Nauczanie »Tarasa« w Związku Radzieckim planujemy ukończyć w czerwcu 1953 roku i przenieść do Polski dla odbycia przygotowania specjalnego”.